Zanzibar. Ojczyzna Freddiego Mercury’ego
Zanzibar jest w tym roku niekwestionowanym hitem urlopowym Polaków. Wielu jedzie tam z nastawieniem, że odwiedzi wyspę, na której urodził się Freddie Mercury. Okazuje się, że na miejscu nie wszyscy są z tego dumni. - Można odczuć, że to temat niewygodny dla mieszkańców - mówi Krzysztof Białek, który pod szyldem "Polak w tropikach", realizuje wycieczki i safari po Kenii, Omanie, Bali i Zanzibarze.
Magda Bukowska: Freddie Mercury to z pewnością jeden z najsławniejszych ludzi, urodzonych na Zanzibarze. Czy na wyspie wiele jest miejsc związanych z wokalistą zespołu Queen?
Krzysztof Białek: Pytałem ludzi, zwłaszcza przewodników turystycznych, którzy historię wyspy znają bardzo dobrze. Z tych rozmów wyłonił się obraz pełen sprzeczności. Część informacji potwierdzali wszyscy moi rozmówcy, inne były sprzeczne. Nie ma nawet pewności czy faktycznie mieszkał w najsłynniejszym budynku na wyspie, który nazywa się "Freddie Mercury House".
A co wiemy na pewno?
To, że przyszedł na świat 5 września 1946 roku, jako Farrokh Bulsara. Wbrew temu, co przekazuje część przewodników po Stone Town, starej części stolicy Zanzibaru, nie urodził się w domu, a w tamtejszym szpitalu Mnazi Mmoja. Szpital ten został wybudowany w 1923 roku i do dziś jest głównym tego typu ośrodkiem Zanzibaru, z liczbą ok. 600 łóżek.
Czyli wędrując śladami muzyka, pierwsze kroki powinniśmy kierować pod szpital?
To jeden z niewielu pewnych adresów (śmiech). Poza tym w mieście znajduje się kilka budynków określanych jako miejsca zamieszkania znanego artysty, jednak trudno jest znaleźć na to dowody.
Dlaczego?
Jego rodzice przybyli na Zanzibar jako urzędnicy – ojciec był pracownikiem cywilnym brytyjskiego urzędu, a matka kasjerką w jednym z urzędów. Przeprowadzili się tutaj z Indii i kilkakrotnie zmieniali miejsce zamieszkania na wyspie. Zanim - dzięki twórczości Freddiego - rodzina stała się znana, nikt nie śledził ich losów i nie przywiązywał wagi do tego, gdzie mieszkają. Dodatkowo nie zostali na wyspie zbyt długo. Sprawy nie ułatwia tutejszy brak nazw ulic i adresów większości budynków.
Właśnie dlatego do dziś nie ma zgodności co do tego, czy w domu znanym jako "Freddie Mercury House", w którym znajduje się muzeum poświęcone artyście oraz "Tembo House Hotel", Freddie rzeczywiście mieszkał.
Wspomniałeś, że rodzinna muzyka nie została na długo na Zanzibarze? Wiadomo kiedy wyjechali?
Freddie mieszkał na wyspie do 8. roku życia. Następnie został wysłany do Indii do szkoły, gdzie uczył się m. in. gry na pianinie. Mniej więcej wtedy poprosił też, by nazywać go Freddie.
W 1963 roku wrócił na Zanzibar, ale z uwagi na zamieszki związane z wyzwoleniem Zanzibaru spod kolonialnego panowania Wielkiej Brytanii, rok później przeniósł się z rodziną do Anglii.
Czy Freddie jest postacią znaną na wyspie? Mieszkańcy są z niego dumni, chwalą się nim?
Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna. Wszystko zależy, kogo zapytasz. Im dalej od stolicy, tym mniejsza jest jego popularność. Mogę chyba zaryzykować stwierdzenie, że znany jest przede wszystkim osobom, które bezpośrednio lub pośrednio związane są z branżą turystyczną. Bo Freddie to "towar turystyczny".
W Stone Town znajdziemy bary i restauracje z jego imieniem i nazwą zespołu Queen. Organizowane są też wycieczki śladami Freddiego, które często nie mają wiele wspólnego z jego tutejszym życiem. Poza kilkoma budynkami będącymi rzekomo miejscami, w których mieszkał, turyści odwiedzają stragany, na których można zakupić pamiątki z jego podobizną. Wycieczkę kończą w jednym z barów czy restauracji, o których wspomniałem wcześniej.
W większej odległości od stolicy, gdy zapytamy rdzennych mieszkańców żyjących poza wybrzeżem o Freddiego Mercury’ego, możemy być zaskoczeni odpowiedzią, że postać ta jest im nieznana albo, że nie cieszy się uznaniem.
Dlaczego?
Zdecydowana większość mieszkańców Zanzibaru to tradycyjni muzułmanie. Jeszcze 20 lat temu, kiedy turystyka nie była tutaj tak rozwinięta, muzyka pop i rock’n’roll nie były tu znane. Dopiero bary i restauracje udostępniające muzykę dla turystów spowodowały, że te gatunki słychać na wyspie. Ale im dalej od kurortów, tym mniej takich rytmów.
Na wyspie nie odbywają się też uroczystości związane z obchodami rocznic urodzin czy śmierci artysty. Jedni twierdzą, że to z powodu jego orientacji seksualnej, nieakceptowalnej dla dominującej na wyspie religii muzułmańskiej. Inni, że jest po prostu zbyt mało znaną postacią na wyspie, aby organizować dla niego tak huczne uroczystości. Można jednak odczuć, że jest to temat niewygodny dla mieszkańców.
Czyli to typowy magnes dla turystów?
Dokładnie tak. A że bardzo wielu turystów, którzy trafiają na Zanzibar ceni i lubi muzykę Queen, a sam Freddie budzi ogromne zainteresowanie, jego sława także tutaj cały czas rośnie. Wielu gości nie wyobraża sobie wypoczynku na Zanzibarze bez odwiedzenia "domu Freddiego". Muzeum Mercury’ego jest elementem naszej najpopularniejszej i najchętniej rezerwowanej wycieczki "3in1", podczas której zwiedzamy plantację przypraw, Prison Island z żółwiami olbrzymimi oraz Stone Town, starą część stolicy Zanzibaru, z domem Freddiego na czele.
Każdego roku tysiące osób robią sobie zdjęcia przed muzeum i hotelem zwanym domem artysty.
Faktycznie warto odwiedzić to muzeum?
Myślę, że tak, zwłaszcza jeśli jesteśmy fanami Queen i Freddiego. W muzeum znajdziemy liczne fotografie z okresu jego dzieciństwa i młodości oraz - podobno - prawdziwą kurtkę koncertową i jego fortepian. Wyświetlane są również filmy z koncertów. Muzeum można odwiedzić każdego dnia, w godzinach 10 -18. Obecnie bilet wstępu kosztuje 8 dolarów (przed pandemią opłata wynosiła 10 dolarów od osoby).