Ziemie Odzyskane od stuleci należały do innych krajów. Co zrobiono, by przekonać Polaków o ich polskości?

Bezpośrednio po II wojnie światowej na polskich historyków spadło zadanie bez precedensu. Zgodnie z wolą nowych, komunistycznych władz, mieli wykazać słuszność przesunięcia granic kraju. Zarazem oczekiwano od nich, że udowodnią, iż wszelkie ziemie uzyskane na zachodzie oraz północy mają rdzennie polski charakter.

Komunistyczny plakat. "Trzymamy straż nad Odrą"
Komunistyczny plakat. "Trzymamy straż nad Odrą"
Źródło zdjęć: © WielkaHistoria.pl

28.01.2021 12:55

W wyniku II wojny światowej Polska utraciła całe Kresy Wschodnie. Łącznie 46 proc. przedwojennego terytorium kraju przypadło Związkowi Sowieckiemu. W zamian – na mocy decyzji podjętych na konferencjach w Jałcie i Poczdamie – granice Rzeczpospolitej przesunięto na północ oraz zachód.

Nawet pomimo tej rekompensaty powierzchnia państwa spadła o niemal 1/5. W 1939 roku wynosiła 389 720 km kw, a po objęciu władzy przez stalinistów i korektach z lat 50., ostatecznie 312 679 km kw.

Z perspektywy władz zadaniem najwyższej wagi było uzasadnienie takich decyzji. Chodziło o to, by przekonać Polaków, że zamiast ziem białoruskich, litewskich czy ukraińskich otrzymali terytoria o odwiecznie polskiej tradycji, a sam kraj powrócił w pewnym sensie do swojej najprawdziwszej kolebki.

Jak bardzo polskie terytoria?

Rafał Stobnicki, autor niedawno wydanej pracy "Historiografia PRL. Zamiast podręcznika" podkreśla, że od 1945 roku z rozmysłem budowano "tradycję bezkonfliktową". Ekipa Bieruta nie chciała chełpić się podbojem ziem niemieckich, lecz przywróceniem Polsce należnych jej terytoriów.

W skład kraju weszły obszary Pomorza Zachodniego, co do których nie ma nawet pewności czy kiedykolwiek wcześniej w pełni, bezpośrednio podlegały Polsce. Jeśli nawet tak było, to ostatnio kontrolowali je Piastowie, jeszcze przed rozbiciem dzielnicowym. Przez 900 kolejnych lat obszar ten znajdował się poza orbitą wpływów Krakowa czy Warszawy.

Różnymi częściami Śląska długo rządzili Piastowie. Prowincja ta, znajdująca się w granicach Polski za Bolesława Krzywoustego, nie weszła jednak w skład kraju po jego ponownym zjednoczeniu. Od epoki Łokietka Śląsk znajdował się najpierw pod kontrolą Czech, a następnie Niemiec.

Ponad 700 lat lokalnej historii przypadło na rządy innych sił politycznych. Tylko skromne półtora wieku na zwierzchność zjednoczonej, wczesnopiastowskiej Polski.

Najmniejsze historyczne związki z Koroną Królestwa Polskiego miały jednak wcielone w 1945 roku ziemie północne. Pierwotne terytoria Prusów nigdy nie wchodziły w skład państwa Piastów czy Jagiellonów, chyba że liczyć okres lennej zależności Prus Książęcych. To już jednak byłoby spore nadużycie.

Komunistyczny plakat. "Ziemie zachodnie to bogactwo Polski"
Komunistyczny plakat. "Ziemie zachodnie to bogactwo Polski"© WielkaHistoria.pl

Ziemie Odzyskane, a nie Podbite

Przed historykami, gotowymi wrócić do zawodu w warunkach czerwonego reżimu, stanęło karkołomne zadanie. W praktyce, jak podkreśla autor "Historiografii PRL. Zamiast podręcznika" nie tylko próbowali dokumentować polskie tradycje obszarów, ale też tworzyli "wyimaginowaną" wizję ich dziejów.

Tylko w ten sposób można było udowodnić, że wszystkie nowe terytoria to "Ziemie Odzyskane", a nie – zdobyczne.

"Dobrym przykładem może być w tym kontekście masowe nadawanie, czasem wbrew źródłom, polskich nazw miejscowościom" – wyjaśnia profesor Uniwersytetu Łódzkiego.

Powstała wówczas, istniejąca do dzisiaj, swoista fosa semantyczna oddzielająca nas od Niemców. Celem było uczynienie przeszłości obcej "przeszłością naszą". Działania te koordynowała specjalna komisja zajmująca się problemem nowych nazw na Ziemiach Odzyskanych.

Cedynia, która nie była Cedynią

Decyzje podjęte w połowie lat 40. XX wieku do dzisiaj rzutują na naszym rozumieniu przeszłości.

W gronie zupełnie arbitralnych nazw znajduje się chociażby Cedynia. Ochrzczono tak dawne niemieckie Zehden. W efekcie do dzisiaj panuje powszechne przekonanie, że właśnie w tym miejscu Mieszko Pierwszy stoczył swoją sławną bitwę z Niemcami. Po prawdzie jednak za taką lokalizacją potyczki nie przemawia niemal nic poza… nazwą sztucznie narzuconą po II wojnie światowej.

Fragment plakatu z lat 40. XX wieku
Fragment plakatu z lat 40. XX wieku© WielkaHistoria.pl

"Patriotyczny obowiązek"

Historycy i językoznawcy – jak pisze Rafał Stobnicki – "traktowali podjęcie wspomnianej tematyki wręcz w kategoriach obowiązku patriotycznego".

Pierwszy powojenny Zjazd Historyków Polskich (w 1948 roku) nie tylko zorganizowano we Wrocławiu, ale też został on w przeważającym stopniu poświęcony "rodzimym" dziejom Śląska oraz Pomorza.

Obszary zachodnie nazywano "ziemiami ojców". Komunistyczne władze w ogromnym stopniu wspierały zaś badania nad epoką piastowską, zwłaszcza czasami Mieszka I czy Bolesława Chrobrego – okresem, gdy Polska pod względem obszaru najbardziej przypominała tę obecną.

Trwałe konsekwencje

"Celowo nie unikano historycznych analogii" – możemy przeczytać na kartach "Historiografii PRL. Zamiast podręcznika". Z politycznego nakazu promowano wizję odwiecznego, nieuniknionego konfliktu polsko-niemieckiego, tak popularną do dzisiaj w wielu kręgach.

Jednocześnie na cenzurowanym znalazł się cały okres Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Peanom na cześć Piastów towarzyszyła szeroka krytyka tradycji jagiellońskiej i całego zjawiska polskiej ekspansji politycznej oraz kulturowej na wschodzie.

Konsekwencje nadal odczuwamy. Mediewistyka jest w Polsce doskonale rozwinięta, można wprost przebierać w pracach na temat początków kraju.

Czasy Rzeczpospolitej Obojga Narodów wciąż są jednak ogromnie zaniedbane, a w wielu obszarach od dekach – czy nawet od niemal stulecia – nie podejmowano nowych, szerzej zakrojonych badań. Ciekawe ile lat będzie musiało minąć od upadku komunizmu, by się to zmieniło?

Obraz

Pierwsza kompleksowa próba spojrzenia na fenomen polskiej historiografii socjalistycznej w książce Rafała Stobnickiego pt. Historiografia PRL. Zamiast Podręcznika (Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego 2020).

Kamil Janicki – historyk, pisarz i publicysta, redaktor naczelny WielkiejHISTORII. Autor książek takich, jak Damy polskiego imperium, Pierwsze damy II Rzeczpospolitej, Epoka milczenia czy Damy złotego wieku. Jego najnowsza pozycja to Seryjni mordercy II RP (2020).

Źródło artykułu:WielkaHISTORIA.pl
Zobacz także
Komentarze (27)