Afera parkingowa przed Morskim Okiem. Brali pieniądze do kieszeni
Obsługa parkingu przy wejściu na szlak do Morskiego Oka wpuszczała samochody biorąc pieniądze do kieszeni. Mimo wprowadzenia internetowego systemu rezerwacji dalej dochodziło do nieprawidłowości - informuje PAP. Jak zapewniają władze Tatrzańskiego Parku Narodowego (TPN), obecnie obsługa parkingu jest nadzorowana.
Parkingi zlokalizowane tuż obok wejścia na najbardziej popularny w Tatrach szlak prowadzący do Morskiego Oka są oblegane niemal przez cały rok, szczególnie w sezonie wakacyjnym Z tego względu w zeszłym roku TPN wprowadził system rezerwacji miejsc przez internet z płatnościami online. Miał on usprawnić ruch w tym rejonie, zapobiegać korkom, ale także sprawić, aby sprzedaż miejsc była przejrzysta i odporniejsza na nieuczciwe praktyki.
Obydwa parkingi przed szlakiem - czyli na Palenicy Białczańskiej i Łysej Polanie - mogą pomieścić nieco ponad 1,2 tys. samochodów.
Parking przy szlaku do Morskiego Oka z problemami
Warto wspomnieć, że przed wprowadzeniem systemu rezerwacji opłaty parkingowe były pobierane na miejscu za gotówkę, co stwarzało pole do oszustw. Poprzedni ajent został przyłapany na licznych nadużyciach. W konsekwencji władze parku rozwiązały z nim umowę, a sprawa trafiła do sądu. Jak informuje PAP, po zakończeniu postępowania apelacyjnego wpłacił on na rzecz Tatrzańskiego Parku Narodowego zasądzone ponad 131 tys. zł plus odsetki.
Jednak jak się okazuje do przypadków wpuszczania samochodów przez parkingowych poza systemem - czyli za gotówkę do ręki - dochodziło również po wprowadzeniu w ubiegłym roku. Wtedy obowiązywał jeszcze dualny systemu sprzedaży - można było kupić bilet parkingowy online lub wjechać nabywając go na miejscu.
"Takie zasady obowiązywały do końca lipca bieżącego roku, później wprowadziliśmy system sprzedaży wyłącznie za pośrednictwem naszej strony internetowej. Jeszcze na początku działania jednolitego systemu wykryliśmy incydent związany z tym, że obsługa parkingu zostawiała sobie lukę wolnych miejsc poza istniejącym systemem i wpuszczała tam samochody biorąc pieniądze do kieszeni" - powiedział w rozmowie z PAP dyrektor TPN Szymon Ziobrowski.
Nowy system nie do końca pomógł
W efekcie TPN przeprowadził kontrolę obsługi parkingu. Stwierdzono różnego typu uchybienia, np. pozostawianie niezapełnionych miejsc parkingowych czy niegrzeczne zachowanie wobec turystów. Co więcej, ustalono, że jeden z pracowników obsługi wpuszczał samochody osobowe bez wykupionego e-biletu i pobierał od kierowców opłaty za wjazd w różnych wysokościach, bez ewidencjonowania sprzedaży na kasach fiskalnych.
Po ujawnieniu powyższych informacji władze TPN zobowiązały ajenta parkingu do zwolnienia osób, które były zamieszane w ten proceder. Na ajenta nałożono również karę w kwocie 7 tys. zł oraz zobowiązano go do pokrycia straty TPN w wysokości 1050 zł.
Aby zapobiegać nadużyciom ,wprowadzone zostały nowe zasady kontroli działalności parkingów przed trasą do Morskiego Oka. Obecnie numery rejestracyjne wszystkich pojazdów parkujących przed popularnym szlakiem muszą widnieć w systemie. "Ten system kontroli wdrożyliśmy po wykrytych incydentach. Informacje o wpuszczaniu samochodów poza systemem do nas spływały, ale nie zawsze nieprawidłowości mogliśmy wychwycić" - wyjaśnił dyrektor TPN.