Niezwykła atrakcja w Dubaju. Pod kopułą lunął deszcz
Dubaj to miasto, które na każdym kroku udowadnia, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Spacer po szczycie drapacza chmur? Proszę bardzo. Kąpiel w basenie na wysokości kilkuset metrów? Oczywiście. Mnie jednak w Dubaju czegoś brakowało – zieleni. Okazało się, że i to życzenie udało się spełnić, choć w sposób, którego naprawdę się nie spodziewałam, a który absolutnie mnie zachwycił.
The Green Planet - mój dubajski numer 1
Nie ukrywam, że idea umieszczenia lasu deszczowego w szklanej kopule nie do końca mnie przekonywała. Kiedy pojawił się pomysł odwiedzenia The Green Planet Science Centre byłam pełna wątpliwości. Myślałam, że spędzimy kilka godzin w sporej palmiarni, która jednocześnie pełni funkcję minizoo. Może i ciekawa atrakcja dla dzieci, ale byliśmy w Dubaju w gronie dorosłych. Stęskniona za zielenią jednak nie protestowałam.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W kolejce stali nawet 6 godzin. Niesamowite, co zrobili w Gdańsku
I całe szczęście. Bo mimo że Dubaj naprawdę ma czym zaskoczyć i zachwycić turystów, ja najlepiej się czułam właśnie w The Green Planet. Choć nie znajdziemy go raczej na liście must see, serdecznie polecam to miejsce nie tylko rodzinom z dziećmi, ale wszystkim, którzy kochają przyrodę i zachwyca ich możliwość bliskiego obcowania ze zwierzętami, bez poczucia, że w jakiś sposób ten kontakt jest na nich wymuszany.
Deszczowy las w miejskiej dżungli
The Green Planet to prawdziwa oaza zieleni pośród miejskiej dżungli Dubaju. Położona w popularnej dzielnicy City Walk atrakcja powstała w 2016 r. i od razu stała się ulubionym miejscem rodzin z dziećmi oraz turystów (i mieszkańców), którzy potrzebują kontaktu z przyrodą. Główną część The Green Planet zajmuje wysoka, szklana rotunda, w której odtworzono warunki panujące w tropikalnym lesie deszczowym.
Sercem tego miejsca, wokół którego toczy się leśne życie, jest gigantyczne drzewo umiejscowione w centrum kopuły. Drzewo jest oczywiście tworem człowieka, ale wykonanym z taką precyzją i troską o pokazanie piękna natury, że w niczym nie psuje to odbioru.
W ogromnej koronie zainstalowano tysiące roślin, które zastępują jego liście. Drzewo jest domem dla dziesiątek gatunków zwierząt, głównie ptaków, ale też lemurów, nietoperzy i innych ssaków, które wypełniają to miejsce życiem. Wokół pnia, na najniższym poziomie spotkamy za to stworzenia pełzające i włochate pająki. Miłośnicy terrarystyki z pewnością będą zachwyceni.
Królestwo wrażeń
Zwiedzanie The Green Planet zaczyna się od wjechania na czwarte piętro, gdzie znajduje się początek spiralnej ścieżki, prowadzącej od korony drzewa do jego korzeni. Przygoda zaczyna się natychmiast po wyjściu z windy. Wszystkie zmysły w jednej chwili dostają informację, że przenieśliśmy się z upalnego miasta do lasu deszczowego. Budynek wypełniają głosy setek ptaków, oczy nie mogą się nasycić bogactwem barw latających stworzeń. Temperatura jest znacznie przyjemniejsza niż na zewnątrz. Nos wypełnia się zapachami ziemi i roślin.
W pierwszej chwili wrażeń jest aż za dużo. Większość zwiedzających – ja też - przez pierwszych kilka minut niemal nie rusza się z miejsca, wypatrując wśród gałęzi fascynujących mieszkańców tego miejsca - kolorowych papug, tukanów z ich niesamowitymi żółtymi dziobami i wielu innych pierzastych stworzeń. Ich różnorodność i wielobarwność wprost przyprawiają o zawrót głowy.
Burza w lesie deszczowym
Nie wiem, jak długo stałabym na górnym poziomie, wpatrując się w szybujące w koronie ptaki, gdyby nie... deszcz. Zwierzęta znacznie szybciej niż ja wyczuły, że coś się dzieje. Najpierw pojawiły się jakieś dziwne stłumione dźwięki, jakby szum wzbierającego wiatru i dalekie pomruki. Jednak byliśmy w budynku, więc mózg nie odczytał ich prawidłowo, jako sygnału nadchodzącej burzy. Zwierzęta nie miały takich problemów z interpretacją. Zareagowały błyskawicznie. Było wielkie poruszenie, cała kopuła wypełniła się ich głosami. Potem cisza i pustka. Większość zwierząt gdzieś się ukryła.
I wtedy nadeszły grzmoty i spadł deszcz. Cudowny, ciepły, tropikalny deszcz, po którym nastąpiła prawdziwa eksplozja szaleństwa. Drzewo zasnuło się magiczną mgłą, podświetlaną promieniami słońca wpadającymi przez przeszkolony sufit i ściany. Las znów wypełnił się świergotami, skrzekami i całą gamą innych dźwięków. Ożywiły się ptaki, lemury wyszły z kryjówek i zaczęły ganiać się po gałęziach i barierkach ścieżki.
Tylko leniwiec, którego bez pomocy pracowników, nigdy bym nie znalazła, nie wykazał żadnego zainteresowania zmieniającą się aurą. Moim zdaniem nawet się nie obudził. Nie wiem, jak zareagowały gigantyczne nietoperze zwane latającymi lisami, które mają swoją jaskinię na niższym poziomie lasu. Kiedy do nich zeszłam, było już dawno po burzy i wisiały leniwie głowami w dół, od czasu do czasu rozpościerając potężne skrzydła.
Centrum rozrywki i edukacji
Dla mnie najciekawszą częścią wizyty w The Green Planet był właśnie spacer wzdłuż drzewa. Ale na ziemi, a także pod nią też nie brakuje okazji do niezwykłych spotkań. Dzieciaki były zachwycone, mogąc obejrzeć z bliska terraria z pająkami, wężami, żabami, żółwiami i rozmaitymi owadami, podziwiając kolorowe ryby w wodnych sadzawkach czy wyszukując nocne stworzenia na spowitych delikatnym, czerwonym światłem wybiegach umiejscowionych w korzeniach drzewa.
W założeniu The Green Planet Science Centre powstało, by pokazać delikatny system lasu deszczowego, łącząc w jednym miejscu walory edukacyjne i rozrywkowe. I myślę, że ten cel udało się świetnie zrealizować. W budynku znajdziemy mnóstwo informacji na temat tworzących ten świat roślin i zwierząt. Bardzo pomocni są też pracownicy, którzy mają ogromną wiedzę o lesie deszczowym i żyjących w nim stworzeniach.
Ile kosztuje taka przyjemność? Za bilet normalny (dla osób od 11 lat w górę) zapłacimy w przeliczeniu na złotówki ok. 150 zł. Seniorzy i dzieci między drugim a dziesiątym rokiem życia płacą ok. 130 zł. Maluchy, które nie ukończyły dwóch lat, wchodzą za darmo. Moim zdaniem wizyta na zielonej planecie zdecydowanie jest warta tej ceny!