Drugie oblicze słynnej greckiej wyspy. "Byliśmy w szoku"
Wyspy Jońskie, najbardziej zielone spośród greckich wysp, wydają się prawdziwą oazą spokoju. Czy aby na pewno? Nasza czytelniczka odwiedziła wyspę Zakynthos i przeżyła niemały szok. Bardziej niż przepiękne widoki zapamiętała krzykliwe neony, kolorowe billboardy i nachalnych sprzedawców. - Wylądowaliśmy w samym środku turystycznego piekła - opowiada pani Kasia w rozmowie z WP.
Wyspy jońskie od lat urzekają przyjezdnych śródziemnomorskim klimatem. Zawdzięczają to m.in. idealnemu połączeniu greckiej kultury i weneckich wpływów. Zakynthos to dziś jedna z najpopularniejszych greckich wysp, która, poza charakterystyczną plażą z wrakiem statku, słynie m.in. z tego, że jest domem dla objętych ochroną żółwi morskich Caretta Caretta. Żółw jest zresztą nieoficjalnym symbolem wyspy. Bujna roślinność, lasy sosnowe, drzewa cyprysowe i gaje oliwne - tym właśnie kusi Zakynthos.
Zakynthos - w samym środku turystycznego piekła
Niestety, wyspa ma jeszcze drugą, nieco mniej urzekającą stronę, o czym przekonała się niedawno nasza czytelniczka. – Zakynthos była trzecim przystankiem na trasie naszej wyprawy. Wcześniej odwiedziliśmy też Lefkadę i Kefalonię - opowiada pani Kasia z Poznania. - Oczywiście liczyliśmy się z tym, że wraz z rzeszami turystów na Zakynthos zawitała także komercja, ale to, co zastaliśmy, wprawiło nas w prawdziwe osłupienie – stwierdza.
Na miejsce pobytu nasza czytelniczka wybrała, jak zresztą większość przyjezdnych, południową część wyspy. - Wprawdzie słyszałam, że jest bardziej rozrywkowa, ale w tym miejscu bliskość parku morskiego zadecydowała - wyjaśnia.
Zaraz po przyjeździe okazało się, że Zakynthos potrafi zaskoczyć i to nie tylko pozytywnie. - Byliśmy w absolutnym szoku. Krzyczące neony, wielgachne billboardy. Nie byłam nigdy w Las Vegas, ale dokładnie tak je sobie wyobrażam. Do tego podświetlone palmy, kiczowate sklepy i automaty do gier, dosłownie wszędzie - opisuje.
Kicz to jednak nie wszystko. Turyści muszą także nastawić się na natrętnych sprzedawców.
- Próbują sprzedać wszystko od pluszowego żółwia po rejs statkiem wokół wyspy. Przyjechaliśmy właściwie po sezonie, wolę sobie nie wyobrażać, jak to wygląda latem - opowiada nasza czytelniczka. - Oczywiście mieliśmy w planach wycieczkę statkiem, ale od tego ciągłego nagabywania straciłam ochotę na cokolwiek. Wszędobylska komercja wyparła całkowicie klimat wyspy. Jedyne, o czym marzyłam, to aby się stamtąd jak najszybciej wydostać - kończy.
Zakynthos - wysoka cena popularności
Promocja i ogromna popularność wyspy wśród turystów znajdują swoje odzwierciedlenie także w cenach. - Wszystko było droższe niż na Lefkadzie czy Kefaloni. Począwszy od jedzenia, na paliwie skończywszy - powiada pani Kasia. – Oczywiście, w mniejszych portach, jak choćby Limni Keri ceny były naprawdę przystępne, natomiast już w tych bardziej znanych miejscach dwa, a nawet trzykrotnie wyższe - dodaje.
Jednym z takich miejsc jest popularna tawerna Keri Lighthouse, która reklamuje się jako miejsce z najpiękniejszym widokiem na wyspie. - Zwykle omijamy takie miejsca, ale tym razem postanowiliśmy się skusić - opowiada nasza czytelniczka. - Widok rzeczywiście zapiera dech w piersiach, niestety trochę słabiej z obsługą - dodaje. - Było nas dwoje, ale tylko mój chłopak dostał swoje zamówienie. Na mój pytający wzrok kelnerka wzruszyła jedynie ramionami i stwierdziła, że w sumie to mnie nie zrozumiała. Ostatecznie otrzymałam swoje danie, ale mały niesmak jednak pozostał - kończy.
Z dala od turystycznego wybrzeża Zakynthos zachwyca
Oczywiście wyspa ma też tę jasną, urzekającą stronę. Wystarczy oddalić się o kilka kilometrów od imprezowego wybrzeża, aby zatracić się w bezkresnych gajach oliwnych. Przemierzając wyspę samochodem, możemy natrafić na prawdziwe perełki, przede wszystkim na zachodnim wybrzeżu. Turkusowe morze i charakterystyczne dla Zakynthos strome klify - wszystko to daje poczucie bliskości natury.
- Na pewno warto odwiedzić Zakynthos - podsumowuje swoją wizytę na wyspie nasza czytelniczka. - Przez kilka dni, które tam spędziliśmy, odkryliśmy kilka naprawdę przepięknych miejsc, takich jak Porto Limnionas, Porto Vromi czy przylądek Keri. Widzieliśmy też żółwie Caretta i to sami na własną rękę, bez całego zgiełku, jaki wiąże się ze zorganizowaną wycieczką - opowiada. - Wyspa na pewno ma swoj urok, trzeba go tylko samemu odkryć – kończy. Jeżeli więc nie chcemy utknąć w turystycznym rozgardiaszu, warto wyprawić się w głąb wyspy i zobaczyć, jak wygląda prawdziwe Zakynthos.