Jesień w Chorwacji. "Tego się nie spodziewałam"
Woda w zatoce ma szmaragdowy kolor, słońce grzeje jak w środku lata, a na plaży nie ma żywej duszy poza nami. Lot z Gdańska trwał niecałe 2 godziny, podróż promem jeszcze krócej, bilety kosztowały kilkadziesiąt złotych. Wygrzać się w chorwackim słońcu przed jesienią - bezcenne. Taki pomysł miałam nie tylko ja, ale także rzesze rodaków. Przed tłumami na szczęście łatwo jest uciec.
Chorwacja to od lat ukochany kierunek Polaków, ale pandemia sprawiła, że na adriatycką perełkę postawiło ich w tym roku wyjątkowo duże grono. Możliwość szybkiego dojazdu własnym autem okazała się dla wielu ogromnym plusem.
Chorwacja - mekka Polaków
Według danych eVisitora od 1 stycznia do 15 września 2021 roku Chorwację odwiedziło 950 tys. Polaków. Jest to wzrost w stosunku do 2020 roku o 48 proc.
- Ogromnie cieszy mnie fakt, że Chorwacja zajmuje stałe miejsce w sercach Polaków, jako jedna z ulubionych wakacyjnych destynacji - oceniła sezon Agnieszka Puszczewicz, dyrektor Chorwackiej Wspólnoty Turystycznej w Polsce.
Zadar - częściej słychać polski niż chorwacki
O tym, że w Chorwacji nawet pod koniec września są w tym roku prawdziwe tłumy Polaków przekonujemy się bardzo szybko. Samolot do Zadaru jest praktycznie pełen, ale to jeszcze nic w porównaniu do tego, co dzieje się na Starym Mieście. Gdy zamkniemy oczy, poczujemy się jak nad Wisłą. Język polski słychać na każdym kroku, zdecydowanie częściej niż chorwacki. Tego się nie spodziewałam.
- Ooo dzień dobry! - macha do nas starszy pan, wyraźnie szczęśliwy ze spotkania rodaków. Widać, że w Zadarze jest krótko, bo po chwili spaceru starymi uliczkami można się przyzwyczaić do ciągłego spotykania Polaków. Czuć, że Chorwacja to nasz zdecydowany hit tego lata.
Turyści wyjeżdżający pod koniec września liczą na puste plaże i brak kolejek. Spore tłumy na ulicach Zadaru zdecydowanie przeczą jednak temu, że sezon powoli się kończy. Na szczęście nie trzeba wiele - zarówno czasu, jak i pieniędzy, żeby znaleźć się w zupełnie innym świecie.
Dugi Otok - raj rzut beretem od Zadaru
Z Zadaru widać na horyzoncie liczne wyspy pobliskiego archipelagu. Możemy na nie popłynąć ze Starego Miasta lub portu Gaženica i w kilkadziesiąt minut zupełnie zmienić otoczenie.
- Którym promem przypływacie? Będę czekać na was w porcie - pisze do nas Silvana, w której apartamencie zatrzymujemy się na najbliższe 3 dni. W kolejnych smsach podaje listę restauracji, które poleca w Zadarze i upewnia się, że wiemy, gdzie wsiąść na prom. Wyspiarska gościnność daje o sobie znać jeszcze na lądzie.
Po 1 godz. i 25 min. wysiadamy w maleńkim miasteczku Božava, na wyspie Dugi Otok. Silvana macha do nas z ławeczki. - Jesteście moimi drugimi gośćmi w tym toku, którzy przyjechali bez auta. Mało kto się tu zapuszcza w ten sposób - mówi otwarcie.
Na wyspie zdecydowanie czuć, że sezon ma się ku końcowi. Choć słońce mocno grzeje, turystów nie widać, w jednej z dwóch otwartych restauracji słychać rozmowy po chorwacku. W urokliwych uliczkach spotykamy dużo więcej kotów niż ludzi.
Dugi otok we wrześniu - rajskie plaże bez turystów
W apartamencie czeka wino i czekolada dla dzieci, a Silvana radzi jak dotrzeć do interesujących nas miejsc. Na pierwszy ogień wybieramy niewielką zatoczkę w pobliżu Božavy, która okazuje się być strzałem w dziesiątkę.
Jeszcze ze ścieżki nie możemy oderwać wzroku od szmaragdowej wody. Gdy docieramy do plaży, z zaskoczeniem odkrywamy, że mamy ją całą dla siebie. Nie spodziewaliśmy się tłumów, ale żeby nie było żywej duszy?
Jeszcze większe zaskoczenie czeka nas następnego dnia, gdy jedziemy na słynną plażę Sakarun. Odbywają się na nią całodniowe wycieczki statkiem z Zadaru, podobnie jak na pobliski archipelag Kornati. - Nie ma dziś pełnego słońca, to idealna pogoda na odwiedzenie Sakarun. I na pewno nie będzie tłumów, a w sezonie są tu setki turystów - mówi Jure, który wiezie nas w okolice słynnej plaży.
Gdy około godz. 11:00 stajemy na piasku Sakarun, nie możemy uwierzyć własnym oczom. Nie ma nikogo poza nami. Po paru godzinach zbiera się łącznie 20-30 osób, ale plaża jest na tyle duża, że odległości są spore.
Po 3 dniach czas ruszyć dalej, odkryć inne zakątki Dalmacji. - Poczekajcie, mam coś dla was - rzuca Silvana i wraca z magnesem z Božavy. Wisi dziś na lodówce i przypomina o pięknej wyspie i jej niezwykle gościnnych mieszkańcach.
Ceny w Chorwacji - wciąż tani kierunek?
Jak to jest naprawdę z tymi cenami w Chorwacji? Z jednej strony kierunek uznawany jest za jeden z najtańszych na urlop, z drugiej strony turyści często narzekają, że Chorwacja nie jest "tak tania jak kiedyś". Jak kiedyś pewnie nie, ale w porównaniu do innych wakacyjnych kierunków, takich jak Włochy, Hiszpania czy Grecja wciąż jest kierunkiem budżetowym.
Po pierwsze do Chorwacji tanio dotrzemy - większość turystów decyduje się na podróż własnym autem, co przy 4 pasażerach daje bardzo atrakcyjną kwotę na osobę. Jeśli wolimy podróż samolotem, tanie linie wychodzą na przeciw ze sporą liczbą połączeń z Polski. Bilety na koniec września kupiłam za 59 zł w jedną stronę.
Poruszanie się na miejscu bez auta też nie jest drogie. Prom z Zadaru na wyspę Dugi Otok to koszt 30 kun (18 zł). Każdy, kto korzystał z promów w Grecji czy we Włoszech, wie, że tam ceny są kilkakrotnie wyższe.
Podobnie jest z autobusami. Do okolicznych miejscowości, np. Nin (25 minut) czy Novigrad (45 minut), z Zadaru dotrzemy za ok. 20-25 kun (12-15 zł).
Posiłki w restauracjach nie są tanie - średni koszt dania obiadowego (mięsnego czy z owocami morza) to ok. 100 kun (ok. 60 zł). Chorwacja to jednak kraj, w którym najpopularniejszym typem noclegu są apartamenty. Własna kuchnia daje możliwość gotowania i dopasowania wydatków do budżetu - czasem można zdecydować się na restaurację, a czasem upichcić coś samemu.
Same apartamenty i hotele są tańsze niż w innych wakacyjnych krajach. Za niewielką kwotę można znaleźć prawdziwe perełki z widokiem na morze czy basenami. Podczas 8-dniowego pobytu nie wydaliśmy na nocleg więcej niż 200 zł za noc za 4-osobową rodzinę. W miejscowości Dugi Otok mieliśmy widok na morze, w okolicach Ninu aquapark i cały pakiet atrakcji, a w Zadarze spaliśmy na Starym Mieście.