"Dzień zrujnowany przez zwykłą hulajnogę". Użytkownicy łamią przepisy i nie dbają o sprzęt
Ani to pojazd, ani to pieszy - nadal nie wiadomo, jak traktować hulajnogi elektryczne w świetle prawa. Tymczasem użytkownicy hulają sobie w najlepsze, często nie dbając o zasady ruchu drogowego, pieszych i nie szanując sprzętu.
25.09.2019 | aktual.: 26.09.2019 14:00
Status prawny
Ministerstwo Infrastruktury wciąż nie wprowadziło zmian w przepisach drogowych, które mogłyby regulować zasady użytkowania hulajnóg elektrycznych. Nie wiadomo jeszcze, jaki będzie ich status prawny. Albo zostaną one sklasyfikowane jako urządzenia transportu osobistego, albo jako rower. Zakwalifikowanie ich do kategorii motorowerów pozostaje niemożliwe, ponieważ w świetle rozporządzenia unijnego motorower musi mieć co najmniej jedno miejsce siedzące.
– Osoby jeżdżące na hulajnogach stanowią pewne kuriozum, bo z jednej strony są to piesi, a z drugiej kierujący. Jednak w ujęciu prawnym użytkownikom hulajnóg elektrycznych bliżej jest do zakwalifikowania ich jako osoby kierujące, aniżeli pieszych. W razie wypadku takie osoby odpowiadają nie tylko za zagrożenie bezpieczeństwa w ujęciu formalnym, ale także i za art. 177 Kodeksu karnego, czyli jak za wypadek drogowy – mówi w rozmowie z WP Radosław Kobryś z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji.
Za co grozi mandat?
Piętnowane są wszelkie zachowania niezgodne z prawem, logiką i rozsądkiem. W świetle prawa mandatem grozi poruszanie się hulajnogą po drodze rowerowej bądź jezdni czy wyjechanie bezpośrednio przed jadący pojazd. Grzywna grozi również za porzucenie pojazdu w miejscu niedozwolonym i utrudniającym ruch innym użytkownikom drogi. Wiąże się to z art. 97 Kodeksu wykroczeń oraz z art. 46 Prawa o ruchu drogowym. Obowiązki uczestnika ruchu określa również art. 3 Prawa o ruchu drogowym. Zgodnie z nim osoba kierująca hulajnogą jest równie odpowiedzialna za zachowanie ostrożności w ruchu drogowym, co pozostali jego uczestnicy.
Zobacz także
Funkcjonariusze policji traktują jednak użytkowników tych pojazdów ze sporym przymrużeniem oka. Dopóki nie ma jasnych regulacji prawnych, nie można wyciągnąć konkretnych wniosków z występujących ryzykownych zachowań.
– Nie chcemy jako policja zatrzymywać pewnego rozwoju technologicznego i utrudniać mieszkańcom korzystania z tych urządzeń. Hulajnogi pojawiły się nie tylko w Polsce, ale i w wielu innych krajach, gdzie regulacje prawne dopiero się tworzą. Reagujemy więc na wyraźnie niebezpieczne i agresywne wykroczenia użytkowników poruszających się na tego typu środku transportu. Takie zdarzenia mają miejsce, ale są one naprawdę incydentalne. W każdym razie nie wypowiadamy wojny użytkownikom hulajnóg - podkreśla policjant.
Jeśli hulajnoga bierze udział w zdarzeniu drogowym, to nie jest traktowana jako pojazd. Nie istnieje zatem w systemie ewidencji wypadków i kolizji coś takiego jak hulajnoga elektryczna.
Bez konsekwencji
Zasady korzystania z hulajnóg określają operatorzy sprzętu. Regulamin kategorycznie zabrania jazdy w dwie osoby. Niektóre firmy wymagają również noszenia kasku bezpieczeństwa, a nawet zabraniają jazdy z plecakiem czy torbą (np. Lime). Cóż, mimo zakazów, operatorzy nie są w stanie zweryfikować, w jaki sposób użytkownicy korzystają ze sprzętu. Należy jednak pamiętać, że w razie wypadku nieprzestrzegający zasad użytkownicy mogą jedynie pomarzyć o odszkodowaniu. Nie wspominając już o tym, że narażają się na podwójne ryzyko. Kar za poruszanie się bez kasku nie przewiduje również prawo.
– Nie przewidujemy żadnych kar za jazdę bez kasku lub w dwie osoby. Jeśli chodzi o jazdę z plecakiem, to jest ona jak najbardziej dozwolona. Zwracamy wyłącznie uwagę na rozważną jazdę użytkowników i dostosowanie ciężaru bagażu do wagi oraz możliwości hulajnogi – tłumaczy w rozmowie z WP Łukasz Gontarek z Hive, firmy zajmującej się udostępnianiem sprzętu.
Pieszym się to nie podoba
Mieszkańcy miast skarżą się, że ci, którzy poruszają się hulajnogami, nie dbają o pozostałych użytkowników dróg. Nie myślą, nie używają wyobraźni. Po prostu – porzucają je tam, gdzie uznają, że jest koniec trasy. Na ulicach, chodnikach, trawnikach, poboczach, wiaduktach, mostach, drogach rowerowych, a nierzadko i w krzakach, rowach czy rzekach.
– Najbardziej szokujący jest brak świadomości użytkowników, którzy zachowują się w taki sposób, że potrafią zrujnować ludziom dzień zwykłą hulajnogą. Nie dość, że zostawiają je gdzie popadnie, nie myśląc o konsekwencjach, to jeszcze je niszczą. Rzucają, kopią, wjeżdżają w nie rowerami. Nie mają odrobiny szacunku. Ale niestety, w naszym kraju jest tak ze wszystkimi publicznymi usługami – mówi Kuba Soja, gdański kurier rowerowy.
Użytkownicy nie tylko nie szanują publicznego sprzętu, ale czasem i nawet podejmują próby jego rozmontowania czy kradzieży. Operatorzy są jednak przygotowani na takie incydenty i wiedzą już jak na nie reagować.
– Skala zniszczeń sprzętu, jaką notujemy, nie jest alarmująca, jednak zabezpieczamy się przed ewentualnymi szkodami. Nasze pojazdy wyposażone są w system GPS, który pozwala śledzić ruch jednośladów i reagować w różnych sytuacjach. Skradziony i przetrzymywany w prywatnych mieszkaniach sprzęt możemy z łatwością namierzyć i dzięki temu sprawnie odebrać go z pomocą policji. Przykładamy również ogromną wagę do edukacji użytkowników w kwestii bezpieczeństwa i prawidłowego korzystania z jednośladów elektrycznych – mówi Małgorzata Grzegolec z biura prasowego "blinkee.city".
Jeden z operatorów hulajnóg - Lime - postanowił wprowadzić kary finansowe za parkowanie sprzętu w nieodpowiednich miejscach w Warszawie. Jeśli użytkownik zaparkuje hulajnogę w Łazienkach Królewskich lub na moście, to jego konto zostanie obciążone kwotą w wysokości 10 zł. Takie rozwiązanie jest rezultatem stale prowadzonych z władzami miast rozmów w sprawie nieodpowiedniego użytkowania sprzętu. A w innych miasach, póki co, na hulajnogach można hulać bez obaw o nadchodzące regulacje prawne, a poirytowani przechodnie muszą się uzbroić w cierpliwość na najbliższe miesiące.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl