Europę może czekać podniebna rewolucja przez... wstyd przed lataniem
Mimo że samoloty szkodzą naszej planecie bardziej niż np. pociągi, to przewoźnicy niewiele robią, by tę sytuację poprawić, a hybrydowe lub elektryczne silniki w przypadku samolotów pozostają odległym marzeniem. Nic dziwnego, że wielu Europejczyków ogarnia wstyd przed lataniem.
Tylko w 2019 r. linie lotnicze wyemitują do atmosfery niemal 1 miliard ton dwutlenku węgla. Zgodnie z przewidywaniami ONZ, lotnictwo może w ciągu 30 lat może zająć pierwsze miejsce w produkcji CO2.
Świadomość negatywnego wpływu samolotów na środowisko coraz częściej budzi w konsumentach wstyd przed lataniem. Szwedzi nazywają go "flygskam", a Francuzi "#avihonte". Użycie takich słów zniechęca mieszkańców tych krajów np. do weekendowych podróży samolotami. SAS podaje, że w ciągu ostatnich 9 miesięcy ruch weekendowy spadł o 2 proc.
Międzynarodowe korporacje ograniczają ruch samolotowy, propagując idee świadomego podróżowania i zamiast transportu podniebnego wybierają podróż drogą lądową lub morską. "Wiemy, co dzieje się z naszą planetą" – komentuje Robert Bueninck, CEO niemieckiego oddziału banku Klarna.
Jak podaje portal Forsal.pl, problemem europejskich przewoźników są loty na krótkie dystanse, dla których alternatywą jest szybka kolej. Dodatkową trudnością jest również zamieszanie wokół Brexitu, ponieważ Wielka Brytania jest największym rynkiem lotniczym w regionie. Z tego powodu zbankrutowało już kilku przewoźników. Przerosły ich spadające taryfy, spowolnienie gospodarki, wzrastające koszty paliwa, zatłoczona przestrzeń powietrzna i ekstremalne warunki pogodowe.
Tymczasem szef polskich linii lotniczych LOT uważa, że "flygskam" i wszelkie mu podobne akcje to "lewicowy absurd, a ograniczenie podróży samolotowych jest głupotą". Daje to nie tylko obraz słabo rozwiniętej świadomości środowiskowejj, ale też dominacji pieniędzy nad problemem ekologii.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl