Goprowcy boją się, że znów padnie rekord. Liczba interwencji w górach przeraża
Tylko w ciągu pierwszych dwóch dni lutego ratownicy Karkonoskiej Grupy GOPR musieli interweniować aż 10 razy. Przeszło 190 interwencji na stokach narciarskich mieli w czasie pierwszego turnusu ferii. To niezwykle pracowity czas dla ratowników. Ich zdaniem wielu niebezpiecznych sytuacji można było uniknąć. Niestety zabrakło rozwagi.
Zdaniem Sławomira Czubaka, naczelnika Karkonoskiej Grupy GOPR za większością wypadków, w których konieczna jest pomoc ratowników stoi jedna przyczyna - brak przygotowania.
- Warunki w górach są w tym roku bardzo trudne. Niestety wiele osób nie zwraca uwagi na komunikaty, ostrzeżenia lawinowe, nie sprawdza prognozy pogody. Wychodzą w góry nieprzygotowani, źle ubrani, bez wcześniejszego treningu kondycyjnego - ocenia ratownik.
Brak przygotowania
- Bezpośrednie przyczyny każdego pojedynczego zdarzenia mogą być różne, ale to właśnie brak przygotowania leży u podstaw większości niebezpiecznych sytuacji, do których jesteśmy wzywani - dodaje i przypomina, że tym, na co powinniśmy być szczególnie wyczuleni jest zmienna aura.
Sprawdzanie prognozy pogody i aktualnych ostrzeżeń na stronie GOPR to powinna być podstawa przed każdym wyjściem w góry.
- Pogoda w górach zmienia się bardzo szybko. Zimą czasem wystarczy kilka minut, żebyśmy znaleźli się w kompletnie innej rzeczywistości. Śledzenie prognozy pogody, nie tylko przed wymarszem, ale także na szlaku powinno być normą dla każdego turysty. Jeśli tylko zobaczymy, że w prognozach pojawia się opad czy silny wiatr, powinniśmy natychmiast zawrócić albo poszukać bezpiecznego schronienia - wyjaśnia Sławomir Czubak.
Polska brawura
Nieprzygotowanie do górskich wędrówek przejawia się na wiele sposobów. Niektórzy zapominają, że na dużych wysokościach i przy silnym wietrze odczuwalna temperatura może być znacznie niższa od rzeczywistej i wychodzą na szlak nieodpowiednio ubrani.
Innym się wydaje, że wędrówka górskim szlakiem, nie różni się zasadniczo od spaceru po stołecznym parku. - Zdecydowanie zbyt często zdarza się, że turyści nie mają pojęcia, jaka jest skala trudności trasy, którą wybrali. Nie wiedzą, ile czasu potrzebują na jej pokonanie, nie są przygotowani na taki wysiłek fizyczny. Ruszają na jakiś szlak, jak owce za stadem, bo inni też tam idą - opisuje naczelnik Karkonoskiej Grupy GOPR.
Wiele osób kompletnie nie zna też górskiej rzeczywistości. - Niedawno ewakuowaliśmy z Białego Jaru czwórkę turystów - starsze osoby, które były obrażone na fakt, że podczas silnego wiatru został wyłączony wyciąg, którym planowali wrócić - opowiada Czubak.
Od nieprzygotowania i braku świadomości już tylko krok do brawury, a tej w polskich górach też nie brakuje. Kilka tygodni temu głośno było o mężczyźnie, który zabrał dziecko na sanki. Nie byłoby by w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że górą, z której planowali zjeżdżać była… Śnieżka. "Wariat bez wyobraźni" - komentowali wtedy internauci.
Z relacji ratownika GOPR wynika, że nie był to odosobniony przypadek. - W tym roku w Kotlinie Jeleniogórskiej było bardzo mało śniegu i widać, że ludzie są go bardzo spragnieni. Zabierają więc w góry sanki, jabłuszka i inne tego typu sprzęty i idą z dziećmi w góry. A warunki są tu naprawdę trudne, szlaki oblodzone, o nieszczęście w takiej sytuacji nietrudno - dodaje Sławomir Czubak.
Idziemy na rekord
Zaglądając na profile w mediach społecznościowych poszczególnych grup GOPR, niemal codziennie przeczytamy relacje o tym ile osób i z jakiego zagrożenia uratowali. W tym roku jest ich naprawdę dużo.
- Trudno jeszcze o dokładne statystyki, te zwykle liczymy po sezonie, ale tegoroczny styczeń jest porównywalny z poprzednim. Problem polega na tym, że styczeń 2021 roku był rekordowy. Tylko nasza grupa musiała interweniować przeszło 600 razy - mówi naczelnik Grupy Karkonoskiej. - Żeby ten obraz nie był malowany wyłącznie w czarnych barwach, trzeba podkreślić, że w górach przybywa świadomych turystów.
Czubak wyjaśnia, że chodzi o przygotowanych, wyposażonych w niezbędny sprzęt, gotowych przerwać wędrówkę w odpowiednim momencie. - Aż miło się na nich patrzy. Niestety wciąż za dużo jest osób, które nie traktują gór poważnie i narażają siebie, a często też innych na naprawdę poważne niebezpieczeństwo - dodaje.