Izrael – prawdopodobnie tu spędzisz kolejne wakacje
Liczba Polaków odwiedzających Izrael rośnie z zawrotną prędkością i niewykluczone, że wkrótce jedno z najmłodszych państw świata stanie się najbardziej pożądanym kierunkiem na wakacje. LOT, który właśnie uruchomił połączenia z 5 polskich lotnisk do Tel Awiwu, doskonale wyczuł moment.
Statystyki mówią same za siebie. W styczniu br. do Izraela przyjechało blisko 30 proc. więcej turystów niż w roku ubiegłym, a liczba gości z Polski wzrosła dwukrotnie. I będzie rosła dalej, w jeszcze większym tempie, bo całkiem nieźle rozbudowaną siatkę połączeń z kraju, oferowanych dotychczas przez tanie linie lotnicze, wzbogacił w ostatnich dniach narodowy przewoźnik.
Pod koniec czerwca LOT, we współpracy z Ministerstwem Turystyki Izraela, uruchomił połączenia z 5 polskich lotnisk do Tel Awiwu. Do przepięknie położonego nad Morzem Śródziemnym miasta polecimy z Warszawy (aż 13 rejsów tygodniowo), Wrocławia i Lublina (po 2 rejsy) oraz Gdańska i Poznania (1 rejs z każdego ośrodka). Już po kilku dniach widać, że pomysł okazał się trafiony – mogące pomieścić 186 pasażerów, nowoczesne Boeingi 737-800 NG, które latają na tych trasach, są praktycznie wypełnione. Prezes spółki, Rafał Milczarski, poinformował, że w ciągu najbliższego roku PLL LOT zamierzają na nowych trasach przewieźć blisko 300 tys. osób.
Nowe połączenia są z jednej strony odpowiedzią na rosnącą popularność najnowocześniejszego państwa na Bliskim Wschodzie. Z drugiej strony – stanowią element intensywnej kampanii promocyjnej prowadzonej przez Ministerstwo Turystyki Izraela. Tamtejszy rząd dokłada bowiem starań, by kraj był kojarzony na całym świecie nie tylko jako święte miejsce chrześcijaństwa, judaizmu i islamu, ale również jako słoneczna stolica wypoczynku nad morzem. Dynamicznie rozwijające się, młode społeczeństwo i miejsce nieskończonych możliwości. – Każdy znajdzie coś interesującego dla siebie. Oferujemy dobrą infrastrukturę, pogodę, kuchnię, a także wiele zabytków i miejsc wartych odwiedzenia – mówił minister turystyki Izraela, Yariv Levin, na konferencji inaugurującej nowe połączenia z Polski.
Levin podkreślał również, że Izrael jest bezpiecznym kierunkiem: "Turyści mogą się czuć u nas bezpiecznie, ponieważ mamy w tym względzie bardzo wysokie standardy. Spokojnie można spacerować np. wieczorem plażą w Tel Awiwie". Nie są to puste zapewnienia – osoby, które miały okazję odwiedzić "gospodarczego tygrysa Bliskiego Wschodu", przyznają, że człowiek czuje się tu pewnie.
Dwa miasta, jedna podróż
Tel Awiw, najbardziej kosmopolityczne miasto w kraju, należy do najchętniej odwiedzanych przez Polaków. Jest w pewnym sensie "Nowym Jorkiem Izraela" (niektórzy wręcz twierdzą, że całego Bliskiego Wschodu). Nie chodzi oczywiście ani o wielkość, ani o wieżowce, które – choć supernowoczesne i budowane w oszałamiającym tempie – z tymi na Manhattanie nie mogą się równać. Chodzi o atmosferę i niebywałą energię, którą emanuje ten stosunkowo młody, bo liczący niewiele ponad 100 lat, ośrodek. Założony w 1909 r. na peryferiach starożytnego portu morskiego Jafa, nie bez powodu – na podobieństwo Wielkiego Jabłka – nazywany bywa Wielką Pomarańczą (od słynnych słodkich owoców z Jaffy). Nie bez powodu też mówi się o nim "Miasto, które się nigdy nie zatrzymuje" (ang. The city that never stops) w odpowiedzi na "Miasto, które nigdy nie zasypia" (ang. The city that never sleeps; w tym języku analogia jest znacznie bardziej efektowna). Podobieństw można dopatrywać się więcej, choćby w opowieści o powstaniu ośrodka: jak Nowy Jork został rzekomo kupiony za garść koralików, tak w założycielskim "micie" Tel Awiwu kluczową rolę odegrały muszelki zebrane na plaży – z ich pomocą bowiem rozlosowano parcele między założycielskch 66 rodzin. Nie o porównania jednak, lecz o doznania w izraelskiej metropolii chodzi.
A tych jest mnóstwo i jeszcze więcej. Tel Awiw to miasto tolerancji i wolności, najbardziej otwarte i liberalne w regionie. Tutejsze bary, kawiarnie, kluby nocne i luksusowe sklepy czynią to miejsce "ziemią obiecaną" dla rzesz turystów z całego świata. Zachwyty potegują plaże, które ciągną się kilometrami, są szerokie, czyste, świetnie przygotowane i oferują coś miłego dla naprawdę każdego. Jak pisał Eli Barbur: "Jest tu plaża dla gejów – Atzmout Beach, dla ortodoksyjnych żydów – Hof Hadatiyim, zwana też plażą oddzielną, dla właścicieli psów – Hof Haclavim. Jest też plaża z kortami do siatkówki i plaża dla nudystów". I pomyśleć, że to wszystko ma miejsce w kraju, który jest tak konserwatywny, że nie pozwala na funkcjonowanie środków publicznego transportu w szabas! Izrael naprawde potrafi zaskoczyć.
Tel Awiw jest jak pyszny, orzeźwiający koktajl, który chce się wypić duszkiem, by uderzył do głowy, a jednocześnie pragnie się jego intensywny smak pozostawić na języku jak najdłużej, nasycić się nim do ostatniej kropli. Bez względu jednak na to, ile razy odwiedzimy to miasto, zawsze będzie mało. Tym bardziej, że będąc w Tel Awiwie, nie możemy zajmować się tylko Tel Awiwem! Przecież zaledwie 70 km dalej, najwyżej godzinę jazdy autobusem lub samochodem, położona jest Jerozolima. Święte miasto dla wyznawców trzech największych religii monoteistycznych, gdzie sąsiadują ze sobą sąsiadują ze sobą Ściana Płaczu, Świątynia Grobu Pańskiego i meczet Al-Aksa. W porównaniu z Tel Awiwem jest stateczna, spokojna. unurzana w historii. Imponująca. I chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że warta odwiedzenia.