Jedyne takie miejsce. Matka Boska jest tu nawet na chusteczkach i obcinaczach do paznokci
Fatima - czyli niewielkie miasteczko w centralnej Portugalii - jest znana na cały świat. Niektórzy mówią, że czują tu niezwykłą energię. Inni, że wyobrażali sobie to całkiem inaczej. Z pewnością jest to jedno z tych miejsc, które przynajmniej raz w życiu każdy powinien zobaczyć.
"Nagle usłyszałem wrzask, krzyk udręki dobiegający z całego ludu. Słońce, wirując dziko, wydawało się odrywać od firmamentu i groźnie zbliżać do ziemi, jakby chciało nas zmiażdżyć swoim ogromnym i ognistym ciężarem. Wrażenie było straszne.
(...) Patrząc na słońce, zauważyłem, że wszystko wokół ciemnieje. Najpierw spojrzałem na najbliższe obiekty, a potem sięgnąłem wzrokiem dalej, aż po horyzont. Widziałem wszystko w kolorze ametystowym. Otaczające mnie obiekty, niebo i atmosfera, miały ten sam kolor. Pobliski dąb rzucał na ziemię cień tego koloru. (...)
Niedługo potem usłyszałem wieśniaka, który stał obok mnie i krzyczał ze zdumieniem: "Spójrz, ta Pani jest cała żółta!". I rzeczywiście wszystko, zarówno bliskie, jak i dalekie, zmieniło się, przybierając kolor starego żółtego adamaszku. Ludzie wyglądali, jakby cierpieli na żółtaczkę (...)."
To tylko fragment relacji dra Almeida Garretta z Uniwersytetu w Coimbrze dotyczącej zdarzeń z 13 października 1917 roku. Mężczyzna nie był jedynym, którzy zaświadczają, że tego dnia w wiosce Cova da Iria koło Fatimy (centralna Portugalia) obserwowali "nienaturalną aktywność słońca", które "oderwało się od nieba i zaczęło tańczyć", "zdawało się przybliżać i oddalać", a jego promienie rzucały na ziemię "kolory niczym z kościelnych witraży".
Według różnych szacunków fenomen oglądało od 30 do 100 tys. osób (obecnych na miejscu oraz w miejscowościach odległych do 30-40 km). Obok ludzi wierzących, prostych, na miejscu zjawili się ateiści, krytycznie nastawieni naukowcy, powątpiewający dziennikarze. Jedni chcieli zobaczyć zapowiedzianą interwencję boską, inni zamierzali udowodnić, że to wszystko duby smalone, banialuki opowiadane przez niepiśmiennych i niewykształconych.
Uczeni mają dziś rozmaite teorie na temat obserwowanego wówczas zjawiska, jednak wielu uwierzyło wtedy, że doświadczyło działania sił nadnaturalnych. Następnego ranka nagłówki portugalskich gazet grzmiały: "W małej wiosce koło Fatimy wydarzył się CUD SŁOŃCA".
Cud ów, uznany przez Kościół rzymskokatolicki, dokonał się, by potwierdzić autentyczność objawień, które rzekomo od sześciu miesięcy miała trójka dzieci z Aljustrel w parafii Fatima.
Zaczęło się w niedzielę
Wszystko zaczęło się sześć miesięcy wcześniej - w niedzielę 13 maja. 9-letni Franek, 7-letnia Hiacynta i 10-letnia Łucja jak zwykle wypasali owce na oddalonej nieco ponad 2 km od domu łące w Cova da Iria. Wtem przestraszył ich błysk światła, a w koronie dębu skalnego ujrzeli "Panią lśniącą bardziej niż słońce".
Jak opowiadały dzieci, wyglądająca na plus minus 15 lat świetlista postać była "piękniejsza od wszystkich innych pań". Łucja widziała, słyszała i z nią rozmawiała. Hiacynta widziała i słyszała, ale nie rozmawiała. Franciszek widział, ale nie słyszał, musiał więc zadowolić się tym, co mu opowiedziały dziewczynki. Według ich relacji, w czasie tych spotkań - trwających do października 1917 roku, czyli pamiętnego "cudu słońca" - postać, która później wyjawiła, że jest Matką Bożą, przekazała trzy tajemnice. W miejscu, w którym to wszystko się działo, ok. 125 km na północ od Lizbony, znajduje się dziś Sanktuarium Fatimskie.
Centrum kultu religijnego
Trudno uwierzyć, że jeszcze sto lat temu było tu pastwisko. Rozległy, pociągnięty szczelnie betonem kompleks jest obecnie jednym z głównych katolickich centrów kultu religijnego, co roku odwiedzanym przez miliony pielgrzymów i turystów z całego świata (z czego Polacy są w czołówce grup najliczniejszych).
I jak to z centrami kultu bywa, transcendencja walczy tu o uwagę z komercją. Maryja jest obecna wszędzie: na przepięknych, tradycyjnych portugalskich płytkach ceramicznych azulejos, ale też na zapalniczkach, chusteczkach higienicznych, obcinaczach do paznokci i wszelkiego rodzaju innej chińszczyźnie, robiącej za dewocjonalia i suweniry.
W centrum monumentalnego kompleksu znajduje się niewielka Kaplica Objawień, na zewnątrz której umieszczony został ołtarz. Obok wystawiona jest figura Matki Bożej Fatimskiej, jedna z replik tej wyrzeźbionej w 1920 r. przez José Ferreira Thedima według wskazań Łucji. Stoi tam, gdzie rósł dąb, w koronie którego dzieci rzekomo widziały Maryję. Ponieważ z oryginalnego drzewka nic nie zostało (pielgrzymi ogołocili je, odrywając listki, gałązki, fragmenty kory "na pamiątkę"), zamiast niego posadzono inne, które rośnie tam do dziś.
Obok odprawianych tu niemal na okrągło w różnych językach nabożeństw (m.in. wieczorny różaniec z widowiskową procesją ze świecami) płonie stos. Zasilają go świece zapalane przez pątników proszących Maryję o prywatne cuda.
W przypadku tych, którzy proszą o uzdrowienie, ważne jest kupienie odpowiedniej świecy - w kształcie kończyny lub fragmentu ciała, który ma być cudownie uleczony. W ten oto piękny sposób pobożna religijność łączy się w Fatimie z zabobonem.
Festiwal zaskoczeń
Na wschodnim krańcu placu Sanktuarium Fatimskiego pnie się ku niebu Bazylika Matki Bożej Fatimskiej z 1953 r. To biały budynek z kolumnadą przypominającą tę z Bazyliki św. Piotra w Watykanie. Wewnątrz kościoła umieszczone zostały groby trójki pastuszków stojących za całym tym zamieszaniem. Franciszek i Hiacynta zmarli wkrótce po objawieniach - w czasie epidemii hiszpanki, w 1919 i 1920 r. - i są już uznani za świętych. Łucja - która dożyła 98 lat (zmarła w 2005 r.) - wciąż czeka na kanonizację.
Przy południowym wejściu do sanktuarium został umieszczony fragment muru berlińskiego. Na zachodnim zaś krańcu placu znajduje się nowoczesna Bazylika Trójcy Przenajświętszej, która została otwarta w 2007 r. i bardziej niż do świątyni jest podobna do centrum konferencyjnego. Jest czwartym największym kościołem na świecie - może pomieścić 8633 osoby, a za pomocą zmyślnej konstrukcji można go rozdzielić na dwie mniejsze części. A to tylko przedsmak zaskoczeń, które funduje to miejsce.
Wejście bazyliki zbudowanej za 80 mln euro, wyłącznie z ofiar, zdobią panele z brązu i ze szkła. Te górne przedstawiają nowoczesną interpretację tajemnic różańca, te dolne to wersety biblijne zapisane w dziesiątkach języków (ciekawa jestem, ile znajdziecie tych po polsku). Bezosobowy charakter wnętrza został "odkupiony" przez pokaźny krzyż, wznoszący się nad ołtarzem. Wychudzony Chrystus, który na nim zawisł, ma ciemną skórę i azjatyckie rysy (w ten sposób twórczyni, irlandzka artystka Catherine Green, chciała przekazać, że Jezus nie ma rasy i jest dla wszystkich). Przepiękną mozaikę słoweńskiego artysty Marko Ivana Rupnika, rozpościerającą się na tylnej ścianie prezbiterium, można studiować godzinami - tyle tam ukrytych znaczeń.
Całość tworzy wrażenie co najmniej niesamowite. Niektórzy mówią, że czują tu niezwykłą energię. Inni, że wyobrażali sobie to całkiem inaczej. Z pewnością jest to jedno z tych miejsc, które przynajmniej raz w życiu każdy powinien zobaczyć. Można, ale nie trzeba zwiedzać na kolanach.