Katania nie wdzięczy się do turystów. I co z tego?! I tak ją pokochasz
Ponoć w Katanii mafia wciąż trzyma się nieźle, ale nawet się o nią nie otrzesz. Jedyne niebezpieczeństwo, jakie na ciebie czyha w tym sycylijskim mieście w cieniu Etny, to ruch uliczny. A, możesz jeszcze umrzeć z rozkosznego przejedzenia.
08.04.2019 | aktual.: 09.04.2019 09:59
A poza tym? Sielanka. Katania jest naszpikowana barokowymi zabytkami jak dobra kasza skwarkami. Charakterystyczną cechą jej bogato zdobionych budowli jest to, że są... łaciate. Tutejszy barok jest tu bowiem w dużej mierze oparty o budulec z czarnej, wulkanicznej lawy. Jakże różny od bialutkich miast na południu wyspy, choćby Noto.
Ale nie samymi zabytkami żyje człowiek. Świetne restauracje i modne bary, bliskość zarówno piaszczystych, jak i skalistych plaż, baza wypadowa na podbój Etny ‒ najwyższego wulkanu Europy. Wszystko to sprawia, że wybór Katanii na wakacje może być strzałem w dziesiątkę.
Cosa nostra
To nie jest typowo turystyczne miasto. Żyje swoim życiem, nie wdzięcząc się do turystów, główne atrakcje są nagle zamykane w ciągu dnia. Włosi z "buta" mówią o Sycylii z wyższością, że to Afryka, ale ja biorę to za dobrą monetę. Atmosfera jest tu swobodniejsza i bardziej swojska, nikt nie zadziera nosa jak w Turynie.
Ania mieszkała w Katanii siedem miesięcy i pokochała ją bezgranicznie. Dziś rozkleja się na wspomnienie całej urody miasta, którą chłoniesz bez pośpiechu, z kawką, z brioszką, w słońcu.
"Bez pośpiechu" nie obowiązuje w ruchu ulicznym.
‒ Co do jeżdżenia po mieście ‒ jest tylko jedna zasada. Jak myślisz, że masz pierwszeństwo, to je masz. Są dwa wyjątki: kiedy ktoś gada przez telefon i cię nie widzi, albo kiedy ma bardziej odrapany samochód niż ty ‒ śmieje się Ania.
Mówi się, że jeśli potrafisz prowadzić i parkować auto na Sycylii, poradzisz sobie wszędzie. Warto o tym pamiętać, gdy zdecydujesz się na jego wypożyczenie.
Drugi powszechny mit na temat bezpieczeństwa dotyczy legendarnej "cosa nostry" ‒ sycylijskiej mafii, czyli brutalnej organizacji przestępczej rządzącej się tajemniczymi regułami i rytuałami. Rozsławionej przez filmy i seriale. Naprawdę niebezpiecznie było na ulicach Palermo czy Neapolu w latach 80., kiedy trwała wielka wojna rodzin i mordowano się na potęgę.
Później do pracy wzięły się włoskie sądy, przeprowadzając pokazowe procesy i sadzając za kraty "capos" ‒ ojców. Jednak rodziny przetrwały i, jak donoszą dziennikarze zajmujący się tematem, dyskretniej robią swoje ‒ przede wszystkim parają się nielegalnym handlem (także narkotykami), wymuszeniami, haraczami, płatną protekcją. O ile zamierzamy spędzić na Sycylii tylko wakacje, a nie mamy w planach uruchomienia własnego biznesu, szansa otarcia się o mafię jest zerowa. Bardziej trzeba mieć się na baczności przed zwykłymi kieszonkowcami.
Choć akurat w Katanii wszyscy dobrze wiedzą, która to najstarsza mafijna rodzina i którym zakładem pogrzebowym na via Transito zawiaduje...
Na bogato: sycylijski barok
Zwiedzając miasto, wszędzie natkniemy się na ślady jego bogatej historii, sięgającej VIII w. p.n.e., na przemian przeżywającej czasy prosperity albo pustoszonej przez wybuchy Etny i trzęsienia ziemi. Paradoksalnie, kataklizmy z XVII w. ukształtowały Katanię, bo została zaprojektowana i zbudowana na nowo praktycznie od podstaw. Zresztą nie tylko ona, ale w sumie osiem miast ‒ poza Katanią to: Noto, Caltagirone, Militello Val di Catania, Modica, Palazzolo Acreide, Ragusa i Scicli, które reprezentują sycylijski barok i zostały wpisane na listę UNESCO.
W Katanii trzeba koniecznie zobaczyć Plac Katedralny (Piazza Duomo) z otaczającymi go budynkami zaprojektowanymi przez Giovanniego Battistę Vaccariniego, z Fontanną Słonia (Fontana dell’Elefente) z lawy wulkanicznej i Katedrą pw. św. Agaty (Duomo di Sant’Agata). W katedrze spoczywają szczątki patronki miasta, która ponoć uratowała je przed zalaniem lawą, zasłaniając swym welonem.
Z Piazza Duomo można przespacerować główną ulicą ‒ Via Etnea, z mnóstwem butików. Warto też odbić nieco i zahaczyć o dawny Klasztor Benedyktynów, amfiteatr rzymski z II w. n.e. (Teatro Romano di Catania) czy budynek opery Teatro Massimo Bellini.
Wypad na trekking
Jeśli chcemy wyrwać się poza miasto, to naturalnym magnesem jest czynny wulkan Etna, górujący (z wysokości 3323 m n.p.m.) nad krajobrazem wschodniego wybrzeża wyspy. Z Katanii trzeba dojechać autobusem do miasteczka Nicolosi u stóp wulkanu, a dalej ‒ jak kto woli. Na stoki można wspinać się pieszo, wjechać jeepem albo kolejką naziemną. Popularne są wycieczki zorganizowane z przewodnikiem, także nocne, połączone z obserwowaniem gorącej, fosforyzującej lawy wydobywającej się ze szczelin. Co ciekawe, Etnę można objechać sobie w niespiesznym tempie dookoła ‒ kolejką wąskotorową Circumetnea. Z Katanii jedzie ona do Riposto ok. czterech godzin, ale można wysiąść i wsiąść na dowolnym przystanku.
Inną polecaną atrakcją w okolicy jest nekropolia Pantalica niedaleko Syrakuz. Sam trekking w górzystej okolicy, z wijącą się w dolinie rzeką i wszechobecnym towarzystwem jaszczurek jest przyjemny, a na dodatek można podziwiać tysiące (doliczono się ponad 5 tys.) wykutych w wapiennych skałach grobowców z XIII-VIII wieku p.n.e. Za wstęp do rezerwatu nie trzeba płacić.
Katania nie zasypia
Po aktywnych dniach należy uzupełnić niedobory kalorii, a to akurat w Katanii da się załatwić. Słynie ona z jedzenia ulicznego, zwłaszcza arancini ‒ ryżowych kulek z nadzieniem mięsnym albo serowym, smażonych w głębokim tłuszczu. Najpopularniejszym deserem jest granita, czyli płynne lody, np. pistacjowe czy kawowe. Granita z brioszką smakuje wybornie na śniadanie, w knajpce na portowym nabrzeżu. Choć... można też zjeść śniadanie alternatywne: ostrygi ze świeżo mielonym pieprzem (po 2 euro sztuka) na targu rybnym La Pescheria. Trzeba tam wybrać się wcześnie rano, kierując się najpierw na fontannę Amenano na Piazza Duomo (pod nią przepływa kawałek podziemnej rzeki i akurat ten fragment widać).
A na specjalną, wieczorną okazję? Ania poleca elegancką restaurację Canni&Pisci ‒ ciut drogą, ale wartą swojej ceny. Albo pizzę w Il Sale. Pizzą stoi także Al Viccolo, ale uwaga! Pizze są tam wielkie jak koło od żuka, jedną najedzą się cztery osoby. Ja straciłam głowę dla bezpretensjonalnej Trattorii del Cavaliere nieopodal targu rybnego. Spaghetti al nero di seppia (naprawdę czarne, z atramentem z kałamarnicy) ‒ za 10 euro i litr lokalnego wina za 4 euro to rozkoszna uczta. Można ją przeciągnąć do naprawdę długich godzin, bo Katania nie spieszy się z zasypianiem. Najlepiej ‒ w barze Boheme, gdzie barmani pytają, co ci się marzy i drinki komponują indywidualnie dla każdego klienta.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl