Klify Samobójców. Mordercze piękno Siedmiu Sióstr
Kredowobiałe klify odcinają się pionowymi ścianami od morza. Czy lśnią w słońcu, czy toną we mgle, emanują dostojnym pięknem. Najwyższy wznosi się na 164 metry i wabi nie tylko Brytyjczyków, ale też turystów z różnych części świata.
164 metry ma Beachy Head - to tyle, ile ponad 40-piętrowy wieżowiec, a sąsiadujące z nim Seven Sisters - około 120 metrów. Grupa kredowych klifów na południu Anglii, w hrabstwie East Sussex, zaledwie 100 km od Londynu, jest jedną z większych atrakcji turystycznych w Wielkiej Brytanii. Porównywanych z białymi klifami z Dover.
Urwiska wznoszące się nad Kanałem La Manche, między miejscowościami Seaford i Eastbourne, dorobiły się mrocznej marki. Przez wieki rozbijały się o nie statki. Dopiero wybudowana na początku XX w. latarnia morska u podnóża Beachy Head zapobiegła tragediom. Stąd rodziny rozsypują do morza prochy bliskich. Tu zdarzają się wypadki, bo wybrzeże ulega erozji i zdarza się, że skały odrywają się (rocznie klify skracają się o około pół metra). Ci, którzy ryzykują w pogoni za perfekcyjnym selfie, igrają z losem. I wreszcie - to miejsce upodobali sobie desperaci, którzy chcą skończyć z życiem. Statystyki są wstrząsające - rocznie z klifów skacze w przepaść 25 osób.
ZOBACZ TEŻ: Myśleli, że to choroba psychiczna. Lekarze opisali wyjątkowy przypadek
Krótki wypad z Londynu
Z Londynu niezwykle prosto dotrzeć do Seven Sisters. Wsiadamy w pociąg na stacji Blackfriars lub Victoria i jedziemy nieco ponad godzinę do popularnej nadmorskiej miejscowości Brighton (bilet kosztuje 18 funtów; ale są promocje weekendowe i jeśli kupujemy w dwie strony, wychodzi znacznie taniej). W centrum Brighton szukamy przystanku K (Imperial Arcade), skąd odjeżdżają autobusy nr 12, 12A i 13 (bilet kosztuje 4,30 funta).
My z T. nie zamierzaliśmy wracać tą samą drogą. Mieliśmy ambitny (jak zwykle) plan przejścia całej trasy brzegiem morza, aż do Eastbourne. Wyszło ok. 20 km, trochę w górę, trochę w dół. Przy pięknej pogodzie i z wałówką w plecaku - czysta przyjemność. Wrócimy do Londynu pociągiem z miasteczka Eastbourne (bilet niecałe 20 funtów) wieczorem tego samego dnia. Udowadniając, że na wypad do Siedmiu Sióstr wystarczy jeden dzień, choć oczywiście dużo lepiej jest zatrzymać się w Brighton i spędzić na angielskim wybrzeżu więcej czasu.
Właściwie to jest ich osiem
Z autobusu najlepiej wysiąść na przystanku Cuckmere Inn na samym początku parku narodowego Seven Sisters Country Park i pójść szlakiem w kierunku morza do punktu widokowego Seaford Head. Najpierw maszerujemy doliną wzdłuż rzeki, mijając zielone łąki i pasące się na nich stada. Sielsko! Prawdziwa urocza angielska prowincja. Park utworzony w 1971 roku obejmuje ochroną 280 hektarów terenu, oferując kilka spektakularnych szlaków z niezapomnianymi widokami, rzadką roślinnością i ptactwem. Ma też centrum turystyczne z restauracją, toaletami, wypożyczalnią rowerów. Szlak do Seaford Head wiedzie wzdłuż meandrującej rzeki, przecina strumienie, podczas opadów może być błotnisty - ostrzegają parkowe służby. Każdego roku klify odwiedza prawie 400 tysięcy turystów z całego świata.
Gdy docieramy do domków strażników wybrzeża, trzeba wspiąć się na wzgórze za nimi, odwrócić i… wrzasnąć z zachwytu. Seven Sisters prezentują się w całej okazałości. Grupki turystów obsiadły pokryty miękką trawą pagórek, wpatrując się w majestatyczne klify lśniące w słońcu taką bielą, że aż rażą oczy.
Siedem Sióstr uformowało się przed milionami lat, w okresie kredy, kiedy teren ten znajdował się pod wodą. I wcale nie jest ich siedem, ale osiem i każda nosi własne imię: Haven Brow, Short Brow, Rough Brow, Brass Point, Flagstaff Point, Flat Hill, Baily's Hill oraz Went Hill Brow. Legenda głosi, że kiedyś pomiędzy wzgórzami mieszkało siedem sióstr, każda w swoim domu. Stąd nazwa klifów. Latem, zanim ruszymy na ich podbój, można odpocząć na kamienistej plaży i wykąpać się w chłodnej wodzie kanału. A potem - pod górę i na wschód!
Piękny cypel, z jeszcze piękniejszą latarnią
Wiodącym wzdłuż klifów szlakiem docieramy do Birling Gap, gdzie można skorzystać z toalety, posilić się, wypić kawę. Ale to nie koniec wędrówki - przed nami jeszcze największa atrakcja, znajdujący się jeszcze dalej na wschód od Seven Sisters najwyższy klif Beachy Head (164 metry). Jego nazwa nie pochodzi od plaży (ang. beach), ale od francuskiego słowa beau-chef, co oznacza po prostu "piękny cypel".
Rzeczywiście jest piękny, nic dziwnego, że bywa planem filmowym (kręcono tu m.in. sceny do jednej z części przygód Harrego Pottera). I groźny. Jako że często spowity jest mgłą, dochodziło tu do katastrof morskich. Gdy w 1747 r. o skały rozbił się hiszpański statek Nympha Americana, zginęło trzydziestu członków załogi.
W 1902 r. wybudowano tuż pod nim latarnię morską. Z góry wydaje się malutka, ale w rzeczywistości ma 43 m wysokości. Skalę widać dopiero gdy zbliży się do niej jakaś łódź. W 2010 r. latarnia została wpisana na listę zabytków Angielskiego Dziedzictwa, ale w związku z rozwojem przyrządów nawigacyjnych właściciel zdecydował, że wyłączy sygnał mgłowy i że nie będzie więcej malował jej w charakterystyczne biało-czerwone pasy. Latarnię jednak odrestaurowano, dzięki społecznej zbiórce pieniędzy.
Stoi w morzu jak niemy świadek tragedii, które wciąż się dzieją. To w jej okolicy natknęliśmy się na dwa auta straży wybrzeża - minęły nas na pełnej szybkości, zatrzymały się, ekipa wyskoczyła by badać urwisko, czy erozja nie zagraża turystom. Ponoć średnio dwie osoby rocznie giną w wypadkach, spowodowanych nieostrożnym zbliżaniem się do krawędzi. Dużo więcej decyduje się na tak spektakularne, celowe skończenie z życiem.
Czy w przypadku syna legendarnego australijskiego muzyka Nicka Cave’a było to samobójstwo czy nieszczęśliwy wypadek, nigdy się nie dowiemy. Zaledwie 15-letni Arthur Cave zmarł 14 lipca 2015 r. od obrażeń odniesionych w wyniku upadku z niższego niż Seven Sisters, i znajdującego się bliżej Brighton klifu Ovingdean Gap (20 metrów). W szpitalu chłopca nie udało się uratować.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl