Koronawirus we Francji. Polka opowiada, jak kraj radzi sobie z pandemią
Francja przekroczyła próg 20 tys. zgonów z powodu koronawirusa. Szpitale działają na pełnych obrotach, duże firmy zdobywają się na szlachetne gesty, a mieszkańcy przestrzegają wprowadzonych obostrzeń. - Za spacer dalej niż 1 km od domu można dostać mandat w wysokości 135 euro - opowiada mieszkająca we Francji Polka Dagmara Caignec.
Koronawirus nadal zbiera we Francji śmiertelne żniwo. Liczba chorych już dawno przekroczyła tam 120 tys., a zmarło już 21 tys. zarażonych. Jednak eksperci donoszą, że liczba osób przyjmowanych do szpitali oraz na oddziały intensywnej terapii powoli spada. Jest to efekt restrykcji związanych z obowiązkową kwarantanną społeczną, wprowadzoną z dniem 17 marca.
Zgodnie z szacunkami urzędu statystycznego INSEE, od tego czasu Paryż opuściła ok. jedna czwarta mieszkańców (ok. 600 tys. osób). Ze stolicy Francji wyjechali zarówno rodowici paryżanie, cudzoziemcy, jak i mieszkańcy prowincji. Wielu z nich wycofało się z miasta, by zaszyć się na wsi, gdzie izolacja nie bywa aż tak dokuczliwa.
O szczegóły związane z pandemiczną codziennością oraz o nastroje i perspektywy Francuzów zapytałam Dagmarę Caignec, Polkę, która od 15 lat mieszka w miejscowości Annecy w południowo-wschodniej Francji.
Monika Sikorska: Myśli Pani, że Francja dobrze sobie radzi z pandemią koronawirusa?
Dagmara Caignec: Sądzę, że za długo zwlekaliśmy z zamknięciem granic i wprowadzeniem społecznej kwarantanny. Poza tym Francuzi są niezbyt zdyscyplinowanym narodem. Kojarzy się ich z licznymi strajkami i manifestacjami. Buntują się niemal przeciwko wszystkiemu, więc decyzja o przymusowej kwarantannie zapadła dosyć późno.
No ale kwarantanna społeczna trwa już od ponad miesiąca. Mieszkańcy przestrzegają zasad bezpieczeństwa?
Tak. Większość społeczeństwa podchodzi do sprawy bardzo poważnie, choć na początku problem koronawirusa traktowano w sposób pobłażliwy. Moja sąsiadka jest emerytowaną pielęgniarką i kiedy ja byłam przerażona początkiem pandemii we Francji, ona skomentowała to słowami: "e tam, to zwykła grypa". Podobnie zareagowała ogromna część Francuzów. Ale dziś już wszyscy są świadomi ryzyka i stosują się do zaleceń.
Jak we Francji wygląda kwarantanna? Co wolno, a czego nie?
Mamy zakaz wychodzenia z domu. Jest kilka powodów, dla których możemy opuścić miejsce zamieszkania. Dostaliśmy specjalne zaświadczenia, na których znajdują się dozwolone powody wyjścia z domu. Są to m.in. droga do pracy, wyjście na zakupy, wizyta u lekarza, wyjście z ważnych powodów rodzinnych, aktywność fizyczna czy wezwanie sądowe.
Czyli można uprawiać sport?
Można, ale tylko przez godzinę dziennie, w promieniu jednego kilometra od miejsca zamieszkania. Bez osób towarzyszących. Zabronione jest za to korzystanie z plaż i lasów (chyba, że ktoś mieszka przy lesie), a także chodzenie po górach.
Za co można dostać mandat?
Na pewno za wyjście bez zaświadczenia. Można też zostać ukaranym za przemieszczanie się w celu innym niż dozwolony oraz za spacer dalej niż 1 km od domu. Pierwszy mandat to 135 euro. W razie recydywy w ciągu 15 dni kwota mandatu wzrasta do 200 euro.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Obowiązuje nakaz noszenia maseczek ochronnych?
Nie. Maseczek brakowało we Francji od samego początku pandemii. Kwarantanna ma się skończyć 11 maja i myślę, że od tego czasu maseczki będą w niektórych miejscach obowiązkowe. Władze Paryża rozważają już wprowadzenie obowiązku ich noszenia w miejscach publicznych oraz środkach transportu. Do mieszkańców stolicy trafić ma ok. 2,2 mln darmowych maseczek.
Jakie są nastroje Francuzów? Czują się bezpiecznie w swoim kraju?
Francja dobrze traktuje swoje społeczeństwo. Ok. 10 mln Francuzów przebywa obecnie na tzw. "częściowym bezrobociu". Jest to współfinansowany przez państwo system zasiłków, który pozwala uniknąć zwolnień przedsiębiorcom dotkniętym kryzysem wywołanym pandemią koronawirusa. Zgodnie z tym mechanizmem, pracownicy, którzy nie wykonują swojej pracy, otrzymają 70 proc. wynagrodzenia brutto. Nawet jeśli ktoś zostanie zwolniony, to ma prawo do zasiłku, odpowiednio adekwatnego do kwoty utraconych zarobków.
A jak radzą sobie lekarze?
Na początku było ciężko. Ale w tej chwili w szpitalach przebywa ok. 30 tys. chorych i ta liczba spada. Na intensywnej terapii jest obecnie ok 5 tys. osób. Przed pandemią francuskie szpitale były wyposażone w 5 tys. łózek reanimacyjnych. Rząd francuski podjął decyzję o współpracy szpitali prywatnych z państwowymi, dzięki czemu zyskano dodatkowych 5 tys. łóżek. Podjęto również współpracę między regionami, z których część jest znacznie mniej dotknięta przez pandemię koronawirusa. Pacjenci są dzięki temu skutecznie transferowani. Francja podjęła także współpracę z państwami sąsiadującymi, które pomagają sobie wzajemnie w odciążeniu szpitali.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Polscy lekarze i pielęgniarki są przepracowani. We Francji jest podobnie?
Francuscy lekarze mogą się przede wszystkim wypowiadać na temat sytuacji związanej z koronawirusem. Polska wiceminister zdrowia, Józefa Szczurek-Żelazko, wydała pismo zobowiązujące lekarzy do milczenia w sprawie epidemii. Jeżeli we Francji jest coś nie tak, to lekarze mówią o tym otwarcie. Oczywiście, są wykończeni, ale starają się jak mogą, a państwo ich w tym wspiera.
Francuzi potrafią się solidaryzować w trudnych chwilach, tak jak Polacy?
Ciężko to porównać. Francja jest bogatszym krajem, niż Polska. Tutaj nie potrzeba fundacji Jurka Owsiaka, bo szpitale są po prostu dobrze wyposażone. Rząd dba o komfort życia obywateli. Ale tak, Francuzi potrafią się solidaryzować. Stać ich na szlachetne gesty. Niektóre firmy, jak np. Louis Vuitton czy Dior, zamiast perfum, zaczęły produkować masowo żele dezynfekujące, a największe domy mody, w tym np. Chanel, zaangażowały się w szycie maseczek ochronnych.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
A co Francuzi myślą o Polsce? Dobrze sobie według nich radzimy z koronawirusem?
W ocenie moich bliskich, zarówno Francuzów, jak i Polaków mieszkających za granicą, dane prezentowane przez polski rząd są nieprawdziwe. Po pierwsze robi się mało testów, a po drugie szpitale nie chcą przyjmować pacjentów z objawami. Poza tym, stygmatyzuje się lekarzy. We Francji to jest niedopuszczalne. Francuzi widzą, co się dzieje w Polsce. Widzą autorytarne dążenia rządu, który chce wykorzystać pandemię do celów politycznych. I widzą trudną do zrozumienia chęć przeprowadzenia wyborów prezydenckich 10 maja.
A zamierza Pani wziąć udział w wyborach?
Zamierzam, ale czy wezmę? Nie wiem. Kiedy brałam udział w wyborach parlamentarnych, to we Francji było ok. 14 komisji wyborczych. W tym roku mają być tylko 4, w tym 3 w Paryżu i 1 Lyonie. Do Paryża nie mogę pojechać, bo jest oddalony o ok. 600 km. Do Lyonu mam ok. 140 km. Wybory mają się odbyć 10 maja, a społeczna kwarantanna we Francji kończy się dzień po nich. Teoretycznie nie mogę wziąć w nich udziału. Polskie wybory prezydenckie nie znajdują się wśród ważnych powodów wyjścia z domu na obowiązującym podczas kwarantanny zaświadczeniu. Jest to wciąż wielka niewiadoma. Podobna sytuacja dotyczy Polaków w wielu innych krajach, takich jak Irlandia czy Anglia.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl