Lecieli na urlop na Maderę. Po drodze przeżyli prawdziwy koszmar
Pasażerowie samolotu TUI w piątek 12 stycznia rano wylecieli z Manchesteru. Na Maderę mieli dolecieć po czterech godzinach. Niestety, dotarli tam dopiero w niedzielę wieczorem. Podróż zajęła im blisko 60 godzin.
Samolot czarterowej linii lotniczej TUI miał wylądować na lotnisku w Funchal na Maderze. Ten port lotniczy znany jest z tego, że stanowi jedno z najtrudniejszych wyzwań dla pilotów. Porywisty wiatr sprawia bowiem, że bardzo często trudno jest tam wylądować.
Piloci TUI kilkanaście razy próbowali wylądować na Maderze
Maszyna opuściła lotnisko w Manchesterze o godz. 8:48 lokalnego czasu. Na Maderze miała wylądować ok. godz. 13:00. Jak podaje portal Simple Flying, niestety, z powodu niesprzyjającej aury oraz wyjątkowo silnego wiatru, samolot mimo kilkunastu podejść, nie mógł wylądować na lotnisku w Funchal.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sztuka podróżowania - DS4
Rejs został przekierowany na lotnisko Porto Santo na sąsiedniej wyspie o tej samej nazwie. Tam pasażerowie zostali zakwaterowani na noc w hotelu. Kolejnego dnia piloci ponownie podjęli próbę dowiezienia podróżnych na Maderę. Nie powiodło się i tym razem, a lot przekierowano na lotnisko Tenerife South na Teneryfie.
Po czterech godzinach piloci po raz kolejny spróbowali posadzić maszynę na płycie lotniska w Funchal na Maderze. Po trzech godzinach nieudanych manewrów, znów wrócili na Teneryfę.
Podróżni chcieli zrezygnować z kontynuowania podróży
Podróżni ostatecznie dotarli na docelowe lotnisko w niedzielę o godz. 21:26 lokalnego czasu. Co ciekawe, podczas gdy piloci TUI wielokrotnie próbowali wylądować w Funchal, inne samoloty normalnie tam lądowały. Z sukcesem wylądował np. samolot Ryanaira, który wyleciał z lotniska w Manchesterze zaledwie godzinę po fatalnym rejsie TUI.
Simple Flying donosi także, że część pasażerów TUI już w sobotę chciała zrezygnować z dalszej podróży z przewoźnikiem. Firma jednak naciskała, aby dowieźć podróżnych do celu.
Źródło: Simple Flying, Fly4free