Leśniczówka Simony Kossak. Co stanie się z Dziedzinką?
Stół dzieliła z lochą Żabką, przyjaźniła się z krukiem, wychowywała stada saren, a myszołowy wyczyniały dla niej podniebne ewolucje. Trudno wyjaśnić fenomen zażyłości prof. Simony Kossak z przyrodą. A może to po części magia miejsca, w którym mieszkała? Osada Dziedzinka w Puszczy Białowieskiej właśnie została zabytkiem.
Mijają lata, a mieszkańcy Podlasia nie zapominają o swojej leśnej gawędziarce. Z zapartym tchem słuchaliśmy jej audycji "Dlaczego w trawie piszczy?" na antenie Radia Białystok, w których o przyrodzie, puszczy i mieszkających w niej zwierzętach Simona Kossak opowiadała z czułością, jak o najbliższych istotach. A tak plastycznie i ze swadą, że wszystko, o czym mówiła, malowało się przed oczami słuchaczy.
Pani na Dziedzince
Była postacią niezwykłą. Prawnuczką Juliusza, wnuczką Wojciecha, a córką Jerzego Kossaka, która po przodkach nie odziedziczyła wszak talentu malarskiego, ale znalazła w sobie siłę, by pójść własną drogą, odnaleźć własne przeznaczenie.
Z rodzinnej Kossakówki w Krakowie, zaraz po studiach biologicznych wyjechała w sam środek Puszczy Białowieskiej, by podjąć pracę w Zakładzie Badania Ssaków w Białowieży. Okazało się, że tu przynależy.
W 1971 roku wprowadziła się do części wynajętej leśniczówki na uroczysku Dziedzinka i bez reszty poświęciła badaniom naukowych i popularyzowaniu przyrody. Tutaj też znalazła miłość i towarzysza życia. Po sąsiedzku, przez ścianę mieszkał fotograf dzikiej przyrody, który sprowadził się tu z Warszawy - Lech Wilczek. Razem stworzyli dom i ostoję zwierząt. Oswoili m.in. dzika Żabcię i kruka Koraska.
Jej losy opisała w książce "Opowieść o niezwyczajnym życiu Simony Kossak" Anna Kamińska. Autorka ta opublikowała też w "Wysokich Obcasach" pasjonujący artykuł o tym, jak to Simona miała być czwartym Kossakiem i portretować krakowskich mieszczan, a zamiast tego została strażniczką puszczy. Pełno w nim anegdotek. Choćby o tym, jak wychowane od pisklaka, uratowane z wyrębu myszołowy specjalnie dla niej wykonywały podniebne akrobacje. Albo kiedy podczas pracy nad doktoratem badała zachowania saren i nie raz doświadczyła z ich strony dowodów międzygatunkowej przyjaźni: "Kiedyś, gdy chodziła z nimi po wielkiej zagrodzie blisko domu, sarny zaczęły ostrzegać siebie nawzajem oraz ją - człowieka - przed rysiem, którego wyczuły w pobliżu".
Powiedzieć o profesor, że była minimalistką, to nie powiedzieć nic. Jak pisze Anna Kamińska, potrafiła żyć bez prądu, wystarczały jej lampy naftowe, ubierała się w sklepach z używaną odzieżą i oszczędzała wodę.
Była też bardzo oddana idei ochrony przyrody, a w szczególności puszczy. W swojej książce "Saga Puszczy Białowieskiej" jasno zadeklarowała: "Uważam, że obowiązkiem Polaków jest natychmiastowe objęcie ochroną konserwatorską w postaci parku narodowego całej polskiej części Puszczy Białowieskiej. W przeciwnym razie znowu ktoś nam powie: »Miałeś, chamie, złoty róg!«".
Jaki malowniczy zabytek
Simona Kossak mieszkała w Dziedzince ponad 35 lat. Odeszła po ciężkiej chorobie nowotworowej w marcu 2007 r. W 2012 r. ukazała się fotograficzno-literacka opowieść Lecha Wilczka "Spotkanie z Simoną Kossak". On sam zmarł pod koniec grudnia 2018 r.
Dziedzinka opustoszała.
Postępowanie w sprawie wpisania jej do rejestru zabytków, prof. Małgorzata Dajnowicz, podlaska wojewódzka konserwator zabytków wszczęła z urzędu. 18 maja 2021 r. mogła ogłosić decyzję: do rejestru zostaje wpisana leśniczówka i stodoła ze spichlerzem. Obydwa budynki wybudowane w 1935 roku.
- Leśniczówkę cechuje oryginalna, zwarta, proporcjonalna i prosta bryła, której wyrazistym akcentem jest wydatny dach naczółkowy. Stodoła ze spichlerzem pomimo, że jest obiektem typowo gospodarczym, to swoim wyrazem nawiązuje do architektury leśniczówki - opisuje walory nowego zabytku konserwator. - Obiekty przetrwały do dziś w niezmienionej formie, co świadczy o zachowanym walorze autentyczności. Oba budynki są nośnikiem wartości naukowych i historycznych - stanowią źródło badań nad drewnianą architekturą związaną z terenami Puszczy Białowieskiej. Ponadto, zespół budynków na uroczysku Dziedzinka posiada walor malowniczości.
- Zlokalizowany na płaskim terenie, otoczony lasem, wykonany z tradycyjnego, naturalnego budulca doskonale wpisuje się w puszczański krajobraz - zauważa prof. Dajnowicz. - Dziedzinka, położona w granicach rezerwatu ścisłego, była doskonałym punktem obserwacyjnym zwierząt w ich naturalnym środowisku.
Uratować miejsce i pamięć
Znajdujący się w rezerwacie ścisłym Białowieskiego Parku Narodowego obiekt nie jest ani użytkowany, ani udostępniony zwiedzającym. I trzeba pogodzić się z tym, że zagubiona w puszczy osada Dziedzinka nie zostanie oddana masowej turystyce. Leży pomiędzy dwoma rezerwatami ścisłymi: po polskiej, i białoruskiej stronie. Na terenie Transgranicznego Obiektu Światowego Dziedzictwa UNESCO. To oczywiste, że takie miejsce nie powinno być eksplorowane, a nasilanie ruchu turystycznego z punktu widzenia przyrodniczego nie byłoby tu wskazane. Ale co dalej? Jak zauważają władze Białowieskiego Parku Narodowego, równie niekorzystne byłoby, gdyby budynek stał i niszczał. Dlatego wzięły sobie za cel uratowanie i jego samego, i idei jego ostatniej mieszkanki.
- Dziedzinka jest o tyle bliska naszym sercom, że nieodzownie kojarzy się z panią profesor Simoną Kossak - przyznaje dr Michał Krzysiak, dyrektor BPN. - Jest też przykładem architektury polskiej XX-lecia międzywojennego, więc ratowanie jej wpisuje się świetnie w 100-lecie ochrony Puszczy Białowieskiej (rok 2021 jest rokiem jego obchodów - red.).
Tłumaczy, że obowiązujący plan ochrony przewiduje tu ochronę krajobrazową, jedynie z przeznaczeniem na badania naukowe. - Budynek mógłby więc być ewentualnie wykorzystany na cele nauki - dodaje dyrektor.
Ma nadzieję, że razem z wojewódzką konserwator zabytków, która od tego roku jest członkiem rady naukowej BPN, łatwiej będzie im zdobyć środki na uratowanie - choćby etapami - i tego, i innych parkowych zabytków. Bo BPN jest jednym z wyjątkowych - obok Ojcowskiego i Pienińskiego - parków narodowych, gdzie oprócz przyrody, do ocalenia i podziwiania są też zamki czy pałace. W Białowieży zwłaszcza naszpikowany zabytkami jest Park Pałacowy. Dyrektor Krzysiak wylicza, że wyremontowany został już Dworek Gubernatora, w trakcie remontu jest teraz Brama Carska oraz strop w Domu Marszałkowskim. Starań i nakładów oprócz Dziedzinki wymaga także dom na osadzie Zwierzyniec, przy pomniku żubra, po drodze do Białowieży.
- To dodatkowe wyznanie, żeby pamiętać też o dobrach kultury - podkreśla.