Lotnisko od kuchni: sprawdzamy, kim są marszałkowie
Jednym gestem potrafią zatrzymać na płycie lotniska nawet największy samolot. Są nazywani marszałkami, "follow me" lub po prostu koordynatorami ruchu naziemnego. We Wrocławiu doczekali się nawet własnej maskotki. Sprawdziliśmy, czym konkretnie się zajmują.
01.08.2017 | aktual.: 01.08.2017 11:01
Koordynatorzy ruchu naziemnego to jedni z najbardziej charakterystycznych pracowników lotniska. Można ich rozpoznać po żółtym kombinezonie. Najczęściej mówi się o nich marszałkowie, od angielskiego słowa marshaller, czyli sygnalista.
Popularnym określeniem jest również "follow me", od takiego samego zwrotu na kamizelkach i samochodach, co oznacza "podążaj za mną". W spolszczonej wersji używa się nawet zwrotu "folołek". Ich praca polega na sterowaniu i ustawianiu samolotów oraz pilnowaniu porządku na płycie lotniska. Niektórzy twierdzą, że to, co robią ma w sobie coś z magii, bo mają moc prowadzenia prawdziwych kolosów.
- Po lądowaniu koordynator prowadzi samolot na jedno ze stanowisk postojowych za pomocą prostej sekwencji znaków wydawanych załodze samolotu – tłumaczy Michał Płachecki, kierownik działu Obsługi Samolotów, jeden z koordynatorów ruchu naziemnego Portu Lotniczego Wrocław. - Takich sygnałów jest ok. 25, ale najczęściej używa się tylko 10 z nich. Dotyczą kierunku jazdy, wyłączenia lub uruchomienia silników czy hamowania.
Aby zostać koordynatorem ruchu naziemnego trzeba wykazać się umiejętnościami analitycznego myślenia i patrzenia przestrzennego. Następnie przyszły pracownik bierze udział w szkoleniach w jednym ze specjalnych ośrodków, które znajdują się przy lotniskach w Łodzi i w Warszawie.
Co ciekawe, wrocławscy marszałkowie doczekali się własnej maskotki - Czesława. Ma tradycyjny żółty kombinezon z napisem "follow me", duże słuchawki, a także charakterystyczne latarki sygnalizacyjne. Maskotka imię otrzymała na cześć jednego z najstarszych i najbardziej doświadczonych koordynatorów ruchu naziemnego wrocławskiego lotniska.
- Pan Czesław dobrze pamięta czasy, kiedy na lotnisku lądowały maksymalnie dwa samoloty dziennie, podczas gdy dzisiaj realizujemy około 40 operacji. Zawdzięczamy mu wyszkolenie wielu pokoleń naszych pracowników, a także pozytywną atmosferę, którą wnosi wszędzie tam, gdzie się pojawi – mówi Michał Płachecki.