Mieszkania i domy w turystycznych rajach za 1 euro. Hit czy kit?
Każdego roku pojawiają się kolejne tego typu oferty, a stojący za nimi urzędnicy przekonują, że nie jest to żaden tani chwyt. Chodzi o znajdujące się w atrakcyjnych lokalizacjach mieszkania lub domy, które można kupić za śmieszne pieniądze. Gdy mieszka się w takim miejscu, wakacje mogą trwać bez przerwy. Ale czy rzeczywiście jest tak kolorowo?
Uroczy dom na włoskiej prowincji za symboliczne 1 euro? A może Chorwacja? Zwłaszcza z perspektywy Polski, gdzie ceny nieruchomości jawią się jako astronomiczne i wciąż przebijają kolejne nieosiągalne do niedawna pułapy, treść niektórych ogłoszeń, które regularnie podbijają światowe media, brzmi oszałamiająco.
Kupców na posiadłości za grosze nie brakuje, a lokalni włodarze – prym wiodą tu Włosi – co rusz wyskakują z kolejnymi obłędnymi ofertami. Niektórzy przezornie nie wierzą, że za bezcen można zamieszkać w "raju na ziemi", ale takich, którzy stawiają wszystko na jedną kartę, niczym bohaterka filmu "Pod słońcem Toskanii" i postanawiają zrealizować swoje marzenia, nie brakuje.
Mieszkanie tańsze niż... kostka masła
Jedną z ostatnich miejscowości, które wyszły z taką szokującą ofertą, jest Pratola Peligna. To miasto położone w Abruzji w prowincji L'Aquila. Niespełna dziesięciotysięczna miejscowość ma idealne położenie. W pobliżu znajduje się gęsta sieć dróg, urokliwe górskie parki i zimowe kurorty turystyczne. Bardzo łatwo dostać się stąd do Rzymu.
Ale już sama Pratola Peligna, której historia liczy ponad tysiąc lat, ma mnóstwo do zaoferowania. Nie brakuje tu charakterystycznych dla krajobrazu Włoch wąskich i magicznych uliczek.
Niestety, jest też jeden szkopuł. Populacja miasteczka od lat się kurczy. A władze nie są w stanie zahamować tego trendu. Jak tłumaczą urzędnicy, w niewielkiej miejscowości znajduje się obecnie ok. 630 pustych budynków. Wiele z nich zostało opuszczonych przez całe rodziny, które poszukiwały dla siebie lepszej przyszłości – szczególnie, gdy chodzi o warunki ekonomiczne. Jak twierdzą przedstawiciele lokalnej społeczności, tłumów nie było tutaj nigdy, nawet przed wybuchem pandemii.
W ostatnim czasie wiele osób motywowało natomiast swoją decyzję o wyprowadzce obawami o bezpieczeństwo. W ostatnich latach region ten był często nawiedzany przez trzęsienia ziemi – szczególnie silne wstrząsy, które doprowadziły do poważnych zniszczeń w sąsiednich miejscowościach, miały miejsce w 2009 r.
Ale nawet potęga żywiołu nie jest w stanie przesłonić atutów tej lokalizacji. Władze miasteczka liczą, że przygotowana przez nich oferta skusi wiele osób, które postanowią teraz przeprowadzić się do tego trochę zapomnianego miejsca.
Przed wystawieniem na sprzedaż mieszkań w cenie niespełna 5 zł urzędnicy przeprowadzili szczegółowy audyt, żeby oszacować liczbę pustostanów. Pieczołowicie wyjaśniano też sytuację prawną opuszczonych nieruchomości, co – jak podkreślają włodarze – stanowiło szczególnie poważne wyzwanie. Ostatecznie wyliczono, że w miasteczku znajduje się 630 lokali, w których nikt nie mieszka. Ustalono, że 250 z nich może zostać sprzedanych za 1 euro. Oczywiście pod pewnymi warunkami.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Nabywca wprawdzie nie musi wpłacać depozytu, jak to ma często miejsce w podobnych przypadkach. Pod groźbą wysokiej kary musi się jednak zobowiązać do przeprowadzenia remontu nieruchomości w ciągu trzech lat od jej nabycia. W ten sposób samorządowcy chcą zapobiec sytuacji, gdy wszystkie "promocyjne" nieruchomości rozejdą się jak świeże bułeczki, a ich właściciele znikną. Kompletnie mijałoby się to z założeniami akcji, której celem jest przywrócenie dawnej świetności miasteczku, uczynienie z niego tętniącego życiem ośrodka i odrestaurowanie historycznego centrum.
- Nasz cel to sprawienie, by wszystko było tu lśniące oraz przywrócenie piękna staremu miastu, nawet jeśli miałoby to zająć jakiś czas – wyjaśnia Paolo Di Bacco, lokalny urzędnik, który podkreślił, że miasto musiało zabezpieczyć się na wypadek, gdyby ktoś chciał po prostu kupić za bezcen we Włoszech wakacyjny dom, a potem pojawiać się tam od święta. - To byłby najgorszy scenariusz.
Burmistrz miasta Pratola Peligna - Antonella Di Nino podkreśliła, że największe obawy przy podejmowaniu decyzji o takich wyprzedażach rodzi stosunek zagranicznych turystów do Włoch, którzy kochają ten kraj, ale głównie jako tło dla wakacyjnych wojaży. Takie ogłoszenia nie są z pewnością adresowane do takich osób. Dlatego władze włoskich miasteczek starają się coraz lepiej zabezpieczać, obligując klientów do podpisywania klauzul.
- Szukanie ich po świecie i przymuszanie do tego, by zakończyli prace związane z remontem jest niemożliwe. To jest coś, czego stanowczo chcemy uniknąć podczas tego rozdania – wyjaśniła Antonella Di Nino, dodając, że w przeszłości gmina miała podobne doświadczenia z nowymi mieszkańcami, którzy kupowali dom, a potem znikali.
Wysyp ofert nieruchomości za grosze
Włochy w ostatnich latach stały się istnym eldorado, gdy chodzi o takie niezwykłe promocje. Dokładnie rok temu z podobną propozycją wyszły władze gminy Castropignano, położonej w środkowej części Włoch.
Burmistrz Nicola Scapillati zapowiedział wtedy sprzedaż opuszczonych i zaniedbanych kwater. Zaznaczył równocześnie, że ich zbywanie nie będzie się odbywać drogą licytacji, ale w ramach pertraktacji z zainteresowanymi osobami. Jak zaznaczył, chodziło o dopasowanie konkretnych nieruchomości do potrzeb potencjalnego nabywcy, a równocześnie spowodowanie, że miasto zacznie się dynamicznie rozwijać.
Podkreślił także, że liczy się mocno ze zdaniem aktualnych mieszkańców, dlatego ich także zaangażował w cały proces. Scapillati przyznał, że Castropignano jest gotowe na sprzedaż za równowartość kilku złotych ok. 100 nieruchomości. Oczywiście wszystkie one wymagają znaczących inwestycji. Decydując się na taki krok, burmistrz liczył na przyciągnięcie wielu nowych inwestorów, którzy pozwolą na przywrócenie dawnego blasku zarządzanemu przez niego miasteczku.
Ok. 100 nieruchomości w symbolicznej cenie zaoferowały niedawno także władze trzytysięcznej gminy Maenza, która znajduje się zaledwie ok. 50 km od Rzymu. Wszystkie są opuszczone, zaniedbane i wymagają pilnej interwencji, która spocznie na barkach nowego inwestora.
Czytaj więcej: Włochy. Domy za 1 euro w miasteczku pod Rzymem
Cena zakupu to zaledwie 1 euro, a urzędnicy okazali się w tym wypadku nad wyraz elastyczni, prosząc o kontakt potencjalnych nabywców także w przypadku, gdyby spośród ofert nie znaleźli wymarzonego domu. Urzędnicy chcą, by nowi lokatorzy wnieśli nową energię do urokliwego, słynącego z gajów oliwnych, XIII-wiecznego zamku i pięknej zabudowy miasteczka. Także w tym roku na sprzedaż trafiły domy i mieszkania w mieście Tarent, w regionie Apulia na południu Włoch. Zaoferowano łącznie 50 apartamentów nadających się do pilnego remontu.
Prawdziwym liderem promocji typu "kup nieruchomość za dolara lub euro" stała się w ostatnim czasie Sycylia. Media na całym świecie obiegła pod koniec 2020 r. propozycja władz miejscowości Salemi, gotowych przekazać za bezcen szereg nieruchomości. Decyzja, podobnie jak w wielu innych tego typu przypadkach, motywowana była przede wszystkim chęcią sprowadzenia nowych mieszkańców do wyludniającej się gminy. W taki sposób potencjalnych lokatorów do kupna domu zachęcali też przedstawiciele sycylijskiej gminy Mussomeli. Oczywiście główny warunek zakupu nieruchomości w promocji to gotowość do gruntownej modernizacji nieruchomości. Podobne oferty znaleźć można było w pięknej Bivonie (także Sycylia). Warunek? Wykonanie generalnego remontu w ciągu czterech lat od transakcji.
Tymczasem władze miejscowości Cinquefrondi w Kalabrii były gotowe nie tylko oddać w dobre ręce wiele mieszkań i domów, ale dodatkowo zdecydowały się na oryginalny chwyt reklamowy, chwaląc się w ub. r., że ich miejscowość wolna jest od pandemii COVID-19. Tylko w 2020 r. podobne oferty przygotowały też gminy: Santo Stefano di Sessanio (Abruzja) czy Sambuca di Sicilia. W tej ostatniej akcja cieszyła się w poprzednich latach tak dużą popularnością, że w tym roku zdecydowano się ją powtórzyć. Ale tym razem cenę już podniesiono... do 2 euro. Ofertę sprzedaży rozesłano do tych, którym nie udało się kupić bajkowej posiadłości w poprzedniej edycji.
Ale Włochy nie są odosobnione, gdy chodzi o kuszenie takimi obłędnymi promocjami. W tym roku z podobną akcją ruszyły władze jednej z chorwackich miejscowości. Legrad usytuowany jest na północy kraju, nieopodal granicy z Węgrami, a urzędnicy tej kilkutysięcznej miejscowości postanowili wystawić na sprzedaż szereg nieruchomości za symboliczną jedną kunę (ok. 60 groszy). Wszystkie z przeznaczeniem do generalnego remontu. Ale równocześnie włodarze zapowiedzieli, że nowi właściciele nie zostaną z problemem sami, gwarantując dofinansowanie do modernizacji. Konieczny do spełnienia warunek to natomiast przeprowadzka do Legradu przynajmniej na 15 lat.
Domy za 1 euro - hit czy kit?
Przy tym wszystkim kluczowe wydaje się oczywiście pytanie, czy to się w ogóle opłaca i posłuchać tych, którzy zdecydowali się na takie okazyjne zakupy. Dla wielu taka inwestycja to spełnienie marzeń. I choć nabywcy podkreślą, że zwłaszcza w czasach pandemii podobna decyzja wiąże się z wieloma logistycznymi wyzwaniami, to nie żałują.
Wielu z nich podkreśla jednak, że taka transakcja musi stanowić świadomą decyzję. Przede wszystkim dedykowana jest osobom, które uwzględniają konieczność przeprowadzki na stałe do nowego miejsca. Często wiąże się to z prawdziwą rewolucją w życiu – nie tylko zmianą miejsca zamieszkania, ale też z koniecznością znalezienia nowej pracy. Na uwadze trzeba mieć zwłaszcza ten drugi aspekt, bo "domy za euro" położone są często z dala od dużych miast czy ważnych ośrodków biznesowych. Ba! Bardzo często borykają się z wysoką stopą bezrobocia. Taki dom może jednak stanowić ciekawą opcję dla tych, którzy mają możliwość wykonywania swojej pracy zdalnie. Gospodarze miasteczek, które wystawiają takie oferty, przyznają, że paradoksalnie w czasach pandemii znalezienie takich osób stało się znacznie łatwiejsze.
No i najważniejsze. Trzeba pamiętać, że "dom za 1 euro" pozostaje w pewnym stopniu chwytem reklamowym, bo w istocie poza symbolicznym euro za samą nieruchomość, trzeba dysponować pokaźnymi środkami na projekt renowacji, obsługę notarialną czy generalny remont. Koszty renowacji potrafią zaś zbić z tropu. Wiele z ofert dotyczy tak naprawdę ruin, które wymagają czasami większych nakładów niż postawienie domu od podstaw.
Przedstawiciel miejscowości Pratola Peligna przyznał, że mury czy ściany niektórych domów grożą niekiedy zawaleniem, stanowiąc zagrożenie dla bezpieczeństwa. Starzy właściciele czasami sami zrzekają się praw do tych nieruchomości ze względu na olbrzymie koszty remontu i utrzymania. Ale dla osób, które wcześniej rozważały przeprowadzkę do słonecznej Italii, to może być wciąż interesująca oferta.