Trwa ładowanie...

"Nie jesteśmy Szwajcarią Ameryki Południowej. Żądamy reform". Mieszkańcy Chile chcą natychmiastowych zmian

W Chile coraz bardziej gorąco. Od półtora miesiąca mieszkańcy protestują na ulicach. Szacuje się, że podczas manifestacji i zamieszek zginęło 26 osób. O co chodzi Chilijczykom? Dlaczego ich sprzeciw wobec władzy nie stygnie? Rozmawiamy z Polką, Magdaleną Bartczak, która od kilku lat mieszka w kraju nazywanym Szwajcarią Ameryki Południowej.

"Nie jesteśmy Szwajcarią Ameryki Południowej. Żądamy reform". Mieszkańcy Chile chcą natychmiastowych zmianŹródło: Magdalena Bartczak
d33gkrp
d33gkrp

Urszula Abucewicz, WP: Prezydent dokonał rekonstrukcji rządu, ale Chilijczycy nie wracają do domów. Wciąż trwają krwawe protesty. Czy jest nadzieja, że sytuacja się poprawi?

Magdalena Bartczak, autorka książki "Chile południowe. Tysiąc niespokojnych wysp": W najbliższym czasie może być to trudne, choć rzeczywiście prezydent zaczął sobie uświadamiać, że wprowadzenie zmian jest koniecznością. Z zapowiadanej pełnej dymisji całego rządu, tylko ośmiu ministrów zostało zwolnionych lub przesuniętych na inne stanowiska.

Z jednej więc strony widać początek zmian, a z drugiej… wprowadzono prawo, które dotyczy penalizacji osób protestujących, które mogą być podejrzane o wandalizm czy inne agresywne działania. Dodatkowo służby mundurowe otrzymały ogromną władzę i zaczęły ją nadmiernie wykorzystywać. Często są wobec manifestujących osób bardzo agresywne.

Zobacz też: Zeskanowali czaszkę sprzed 20 mln lat. Musieli przyznać się do pomyłki

Konflikt na linii rząd-społeczeństwo stał się gorący. Chilijczycy po ostatnich miesiącach nieprzerwanych protestów wciąż oczekują bardziej konkretnych propozycji reform. Na razie największym osiągnięciem manifestantów jest to, że rząd zapowiedział zorganizowanie w przyszłym roku plebiscytu, w którym będzie można zagłosować za rozpisaniem nowej konstytucji (ta, która obowiązuje teraz, powstała w 1980 r., czyli jeszcze w czasach dyktatury). Ale dla wielu ten gest nie jest wystarczający. Chilijczycy żądają realnych zmian, a nie tylko kosmetycznych. Sytuację tę zaognia wzmocnienie działań służb, które znów zapowiedział prezydent.

Magdalena Bartczak / Archiwum prywatne
Źródło: Magdalena Bartczak / Archiwum prywatne

Chcą większych reform i zmiany konstytucji. O co jeszcze zabiegają Chilijczycy?

Chcą, żeby do wiadomości publicznej i do samych polityków dotarło, że Chile nie jest Szwajcarią Ameryki Południowej. Oczywiście, jeśli spojrzymy na statystyki, to zobaczymy, że jest dobrze rozwiniętym krajem. W porównaniu z innymi państwami regionu ma dobrą sytuację ekonomiczną, ale jego głównym problemem jest bardzo nierówne rozłożenie tego bogactwa. Szacuje się, że w rękach ok. 5 proc. mieszkańców znajduje się ok. 80 proc. narodowego PKB, a Chile jest jednym z kilkunastu najbardziej rozwarstwionych ekonomicznie państw na świecie.

d33gkrp

Mieszkańcy zwracają więc uwagę na te ekstremalnie wysokie nierówności, na nierówny dostęp do takich dóbr, jak edukacja, służba zdrowia czy emerytura – wszystkie te systemy są skrajnie sprywatyzowane, a podstawowe usługi, do których powinien mieć prawo każdy obywatel – bardzo drogie.

Mam wrażenie, że w tym procesie komunikowania się, nieudolnego i dość burzliwego, między społeczeństwem a rządem – ta myśl staje się przewodnia. Chilijczycy chcą być wysłuchani i chcą być wreszcie potraktowani poważnie.

Magdalena Bartczak
Źródło: Magdalena Bartczak

Dotychczasowe propozycje były niewystarczające. Rząd zaproponował podwyżkę emerytur o kilkadziesiąt złotych, a Chilijczykom chodziło o zreformowanie całego sprywatyzowanego systemu AFP, który naprawdę źle funkcjonuje – 70 proc. starszych ludzi w kraju dostaje głodowe emerytury. A tego na górze, wśród elit nie widać.

d33gkrp

Jednym z najważniejszych postulatów jest podjęcie rozmowy, w jaki sposób Chile zmienić. Ważnym motywem jest również podanie się do dymisji samego prezydenta, który obecnie ma nie więcej niż 13 proc. poparcia społeczeństwa, co jest rekordowo niską liczbą w historii tego kraju.

A kto jest teraz na topie, jeśli chodzi o polityków? Kto mógłby go zastąpić?

To jest ciekawe pytanie, ponieważ na fali protestów nie wypłynęła żadna partia czy jakiekolwiek konkretne nazwisko. Nie ma osób, które odgórnie kierowałyby tymi demonstracjami czy nadawałyby im ton.

d33gkrp

Jest to niezwykłe zważywszy na częstotliwość i ogrom tych demonstracji. W jednej – największej jak dotąd – w Santiago wzięło udział 2 mln ludzi. I przy takiej liczbie zgromadzonych nie pojawiały się żadne bandery, znaki partii czy innych stowarzyszeń. Według mnie nie ma nikogo, kto mógłby na tej sytuacji politycznie skorzystać.

Są oczywiście posłowie z partii lewicowych czy centrolewicowych, którzy popierają postulaty protestujących. Nie są przy władzy, są opozycją, więc siłą rzeczy krytykują rząd, ale rzeczywiście nie ma nikogo, kto w tej sytuacji politycznej wygrywa. Formacją, która traci, jest oczywiście związana ze środowiskiem prezydenta Renovación Nacional.

Magdalena Bartczak
Źródło: Magdalena Bartczak

Czyli to jest w pełni oddolny protest. Zastanawiam się, jak ludzie się skrzykują. Jak organizują te protesty?

To oczywiście siła internetu i social mediów. Wiele demonstracji jest organizowanych z dnia na dzień i ludzie dowiadują się o nich właśnie z mediów społecznościowych. Poza tymi większymi marszami, organizowane są też oddolne inicjatywy. Na przykład grupy ok. 50 czy 100 sąsiadów spotykają się na rogu jakiejś ulicy i uderzają sztućcami w rondle czy patelnie. Od tego charakterystycznego dźwięku tych manifestacji pojawiła się nazwa: cacerolazo, które notabene jest popularne w całej Ameryce Łacińskiej. Chilijczycy krzyczą, buntują się, organizują happeningi czy koncerty. Nie stoi za tym żadna osoba, raczej miliony, które oczekują zmiany. A w dobie Facebooka czy WhatsAppa łatwo o przekazywanie takich informacji.

d33gkrp

W Europie i Stanach Zjednoczonych coraz bardziej nośne są idee nacjonalistyczne, a do głosu dochodzą partie konserwatywne, prawicowe. Zastanawiam się, która strona polityczna staje się popularna w Chile?

Ta tendencja jest widoczna również w Ameryce Południowej. Rzeczywiście pewne formacje się radykalizują i mam wrażenie, że to, co jeszcze niedawno było centroprawicą teraz przesuwa się bardziej w prawo. I podobnie rzecz się ma z lewicą.

Jeśli zaś chodzi o nacjonalizm, to aż tak bardzo go na ulicach nie widać. Postawy patriotyczne są bardzo wyraźne i mocne wśród mieszkańców, ale mają raczej pozytywny charakter. Na przykład Dzień Niepodległości, który obchodzi się 18 września jest bardzo radosnym świętem. Jego celebrowanie trwa tak naprawdę 3 dni i wszyscy się bawią w dobrej atmosferze. Nie łączy się z myśleniem my versus: inni, obcy, gorsi.

Radykalizowanie prawicowych poglądów, nawiązujących do politycznego spadku Pinocheta, jest jednak widoczne. W zeszłym roku została założona młoda Partia Republikańska José Antonio Kasta. Polityk ten wyrósł z konserwatywnej prawicy, co więcej w czasach reżimu Pinocheta należał do jego młodzieżówki, kojarzony jest więc z tym środowiskiem. Na tej przeszłości buduje swoją karierę polityczną i popularność. Dla wielu konserwatystów krytykujących politykę Piñery, Kast oferuje więc bardziej zdecydowane, narodowościowe i tradycyjne spojrzenie na Chile i mam wrażenie, że w następnych wyborach ta właśnie radykalna, prawicowa formacja może zdobyć wiele głosów.

East News
Źródło: East News

Mocno również zradykalizowała się lewica, która jednak nie ma dobrej prasy i wielu Chilijczyków na niej też się zawiodło. To właśnie głównie centrolewicowe partie rządziły przez 30-letni okres transformacji po upadku dyktatury (z przerwą na jedną kadencję Piñery w latach 2010-2014). Nie przeprowadzono przez ten czas zbyt wielu reform. Pozostawiono m.in. konstytucję z czasów Pinocheta i w nikłym stopniu zaczęto wprowadzać politykę społeczną. Pomimo wielu postulatów i obietnic, zbyt wiele w okresie ich rządów się nie zmieniło.

d33gkrp

Protest, który rozgrzał teraz całe Chile, jest więc skierowany przeciw wszystkim elitom politycznym – zarówno tym z prawej, jak i lewej strony. Abstrahując od postulatów, których spełnienia manifestanci się domagają, to tak naprawdę jest to protest antysystemowy. Nie tylko skierowany przeciwko temu rządowi, lecz raczej przeciwko temu, co się działo, albo temu co się nie zadziało, przez ostatnie 30 lat.

East News
Źródło: East News

Chilijczycy są ponoć wyjątkowo dumni z miejsca, w którym przyszli na świat?

Myślę, że na tę dumę składa się przede wszystkim silny związek z przestrzenią, z krajem, w którym mieszkają. Są bardzo dumni ze swojej przyrody, kultury, tradycji, ze swoich poetów czy ze swojej kuchni. I o ile w Polsce często trzeba się na przykład natrudzić, żeby znaleźć naprawdę dobrą tradycyjną kuchnię, tak oni uwielbiają swoje rodzime dania i jedzą je na co dzień.

d33gkrp

Jest wiele takich elementów, które były dla mnie zaskakujące, gdy zaczęłam tu mieszkać. Mam wrażenie, że Polacy mają więcej kompleksów, choćby związanych z położeniem naszego kraju w Europie Środkowo-Wschodniej, a tożsamość Chilijczyków wydaje się pod tym względem nieco bardziej spójna. I rzeczywiście ta duma jest widoczna. Może nie z państwa jako konstruktu politycznego, ale z miejsca, w którym się urodzili i które ich ukształtowało.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

d33gkrp
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d33gkrp