Niesamowite ujęcie z Polski. "Polowałem ponad dwa lata"
Koniec października i pierwsza połowa listopada obfitowała w wyjątkowe osiągnięcia w dziedzinie dalekich obserwacji. Pierwszy raz uchwycono Krywań z Wyżyny Lubelskiej - jest to najdalsza obserwacja słowackiego szczytu z terenu Polski.
18.11.2024 | aktual.: 18.11.2024 12:44
Przełomowej obserwacji dokonał Kamil Gołąb z okolic wsi Salomin w powiecie kraśnickim. To moment "długo wyczekiwany" przez społeczność pasjonatów.
Pionierska obserwacja Krywania
- Jest to pierwsza potwierdzona analizą obserwacja Hrubego i Krywania z Wyżyny Lubelskiej i najdalsza obserwacja Krywania z terenu Polski - mówi w rozmowie WP Kamil Gołąb, który pasjonuje się tego typu fotografią. - Ujęcie z okolic Salomina jest dla mnie szczególnie ważne, gdyż przygodę z dalekimi obserwacjami zaczynałem właśnie w tym miejscu. Na szczyty Hrubego i Krywania z odległości 235 km polowałem ponad dwa lata - przyznaje.
Trzeba podkreślić, że do takich obserwacji konieczne są wyjątkowe warunki, które zdarzają się naprawdę rzadko.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"W wyniku wyżowej i bezchmurnej pogody wytworzyły się dwa typy inwersji – inwersja z osiadania oraz inwersja radiacyjna nad lasami Kotliny Sandomierskiej – taki stan rzeczy i niejednorodna temperatura ośrodków, przez które przechodziła fala świetlna, spowodowały większe ugięcie niż standardowe fali świetlnej i zjawisko podniesienia horyzontu" - czytamy na dalekieobserwacje.eu.
Wkrótce po obserwacji Krywania z Salomina, fotografowi udało się uchwycić Tatry z Wierzchowisk. Od Lodowej Kopy, szczytu po słowackiej stronie, dzieliło go 240 km. Dodajmy, że najdalsza obserwacja Tatr z terenu Polski należy do Pawła Kłaka, który uchwycłi je z Godziszowa na Roztoczu z odległości 241,1 km.
- Była to bardzo trudna technicznie obserwacja, która wymaga zwiększonej refrakcji atmosferycznej (zjawisko ugięcia promieni świetlnych w atmosferze - przyp. red.). Przy standardowej refrakcji 0.13 Tatry są schowane za horyzontem.Tu mieliśmy refrakcję na poziomie 0.22-0.23, która występuje dosyć rzadko - tłumaczy Kamil Gołąb. - Ta obserwacja jest szczególnie bliska mojemu sercu, gdyż towarzyszyła i kibicowała mi moja małżonka Agnieszka, która po raz kolejny czynnie uczestniczy w wyprawie i jak widać przynosi szczęście w zarejestrowaniu tych wspaniałych kadrów - zdradza fotograf.
Także w listopadzie Kamil Gołąb trafił na wyjątkowe warunki na Tarnicy w Bieszczadach. - Podczas wyprawy z żoną uchwyciłem bardzo fajne miraże. Zdarzają się one dosyć rzadko - tłumaczy. - Podczas zachodu słońca na Tarnicy było z 70 osób. Potem zostaliśmy tylko we czworo i mieliśmy wspaniałe widoki na Tatry - wspomina.
Co ciekawe, z Tarnicy przy dobrych warunkach można ująć góry w Rumunii, oddalone o ponad 200 km. W 2016 r. Radosław Wierzbiński jako pierwszy uchwycił szczyt Vladeasa, położony aż 257 km od najwyższego szczytu Bieszczadów. Potem udało się to Michałowi Skibie, a 10 stycznia 2024 r. Vladeasę z Tarnicy sfotografował Kamil Gołąb z Bartoszem Siedleckim.