Park jurajski Hitlera. Jakie zwierzęta hodowali naziści?
Powszechnie znany jest fakt, że naziści chcieli władać światem. Mniej uwagi przywiązuje się do tego, że chcieli oni podporządkować sobie także królestwo zwierząt. Trzech najsilniejszych ludzi Trzeciej Rzeszy – Hitlera, Göringa i Himmlera – fascynował świat fauny. Co zamierzali z nim zrobić?
Jeszcze przed wojną, kiedy Hitler doszedł do władzy, czyli w 1933 r. doszło w Niemczech do przyjęcia ustawy dotyczącej ochrony zwierząt. Według niektóry ten krok wyprzedził swoje czasy i Europę oraz pomógł Hitlerowi wygrać wybory. Zwierzęta miały większe prawa niż Żydzi w obozach koncentracyjnych. W historii nie zaistniał większy paradoks niż nazistowska wrażliwość na faunę i florę połączona z okrutnym i niehumanitarnym traktowaniem ludzi.
Mordercy kochający zwierzęta
Hitler nie krył się z tym, że jest wielkim miłośnikiem zwierząt, zwłaszcza swoich dwóch owczarków niemieckich, którym wierzył bardziej niż ludziom. Swojego pierwszego psa sprawił sobie podczas walki na froncie w czasie I wojny światowej. Najprawdopodobniej również dzięki temu stał się później zagorzałym wegetarianinem. Drugi rangą człowiek w rzeszy, Hermann Göring, także uwielbiał zwierzęta, ale głównie te dzikie, na które da się polować. We współpracy z dyrektorem berlińskiego zoo, doktorem Lutzem Heckiem, postanowił przywrócić parzystokopytne zwierzę, które już wyginęło. Miało być nie tylko doskonałym trofeum łowieckim, ale także narzędziem do zabijania.
Prawo dżungli dla ludzi
Świat zwierząt był idealnym materiałem dla nazistowskiej ideologii i teorii o nadrzędności germańskiej rasy. Niemcy uważali bowiem, że społeczeństwo także rządzi się prawami predatora i ofiary, nieustannej walki o życie, w której tylko najsilniejszy ma prawo do przetrwania. Uważali to za najbardziej naturalny proces, który działa także naprawczo. Nadrzędność rasową stosowali także w stosunku do zwierząt. Te niemieckie miały być czyste rasowo, a pozostałe zwierzęta były zbrukane, nieczyste tak samo jak ludzie "gorszej" rasy. Antysemickie założenia dotyczyły głównie bydła, które było przez Żydów zabijane w koszerny sposób. Prawo o ochronie zwierząt stanowczo tego zakazywało.
Psy, siejący grozę strażnicy więźniów
Do najbardziej udanych w mniemaniu nazistów eksperymentów należały te z wykorzystaniem psów. Pies, który był ucieleśnieniem całego niemieckiego narodu, powstał w 1899 r. dzięki Maxowi von Stephanitzowi. Mowa oczywiście o owczarku niemieckim. Hitler miał dokładne wyobrażenie na temat wyglądu rasy i jej charakteru i ta rasa doskonale się w nie wpasowała. Agresywna, posłuszna, aktywna i inteligenta. W późniejszym czasie niemiecka armia posiadała ok 200 tys. owczarków. Jednak ich posłuszeństwo koniec końców obróciło się przeciwko Niemcom. Znany jest przypadek, kiedy niemieckiego owczarka na froncie złapali Sowieci, przez jakiś czas głodzili, a następnie zamocowali na jego grzbiecie ładunek wybuchowy. Pies wrócił do niemieckiego obozu, w którym ładunek eksplodował.
Psi uniwersytet
Naziści przeprowadzali eksperymenty także na psach. Według szwedzkiego historyka Jana Bondersona Niemcy próbowali nauczyć psy, jak komunikować się z ludźmi. Najpierw chcieli, aby wystukiwały łapką konkretne sygnały na tablicy, a następnie próbowali zaktywizować zdolności telepatyczne. W późniejszych fazach celem nazistów było nawet nauczenie psów podstaw ludzkiej mowy. Do wykonywani tych eksperymentów założono niedaleko Hannoveru specjalną szkołę, do której zwożono najinteligentniejsze psy z całej Rzeszy.
Czy psy naprawdę mówiły?
Celem tych badań było zbudowanie siejącej postrach armii psów. Ten eksperymentalna jednostka nazywała się Wooffan SS. Krążą plotki, że podobno jednego psa udało się nauczyć czegoś, co przypominało ludzką mowę. Miał on na pytanie Kim jest Adolf Hitler? odpowiadać Mein Führer.
Pies narzędziem strachu
Naziści wykorzystywali psy jako strażników w obozach koncentracyjnych, którzy siali strach wśród więźniów. Ci bali się agresywnych psów dużo bardziej niż żołnierzy z bronią. Heinrich Himmler chciał nawet, aby wybrane psy zaganiały więźniów w stada, tak jak ma to miejsce w przypadku zwierząt hodowlanych. Psy były nauczone, że mają skoczyć na więźnia, który zrobi jakiś gwałtowny ruch.
Hitler dla psa ryzykował życie
Który pies był pupilkiem Hitlera? Suczka owczarka niemieckiego o imieniu Blondi, którą w 1941 r. otrzymał w prezencie od profesor architektury Gerdy Troost. Suczka miała swoją służbę i osobistego szkoleniowca. W ostatnich dniach wojny Hitler codziennie ryzykował swoje życie, kiedy opuszczał bezpieczny bunkier, aby wyprowadzić Blondi. Bezpośrednio przed swoją śmiercią rozkazał ją otruć, aby nie dostała się w ręce Sowietów.
Tury ostatecznie nie wzięły udziału w walkach
Najodważniejszym działaniem w tym temacie miało być przywrócenie przez nazistów wymarłego gatunku, jakim był tur. Według starych legend z tym niezwykle agresywnym gatunkiem walczył germański bohater i praojciec, Zygfryd. Co więcej, rasa ta miała być symbolem plemion germańskich, które do ataku nawoływały trąbieniem na rogu właśnie tego zwierzęcia. O turze wspominał także sam Cezar, którego zwierzę to napawało grozą. Nie jest wcale mniejszy niż słoń. Nie oszczędza nikogo. O przywrócenie gatunku mieli zadbać bracia Lutz i Heinz Heck, członkowie NSDAP.
Poszukiwanie przodka
Miejscem, w którym naziści postanowili wypuścić swoje bydło przypominające pierwotnego tura, została Puszcza Białowieska. Rozległe tereny, które obrano na planowany rezerwat, poddano czystkom w zaledwie tydzień. W międzyczasie przemierzali Europę w poszukiwaniu zwierzęcia o cechach typowych dla tura. Skrzyżowali dzikie byki z Kostaryki, waleczne wyki z Sewilli i umięśnione bydło z Francji lub gatunki z Węgier i Szkocji. Miał z tego powstać agresywny twór, który można by wykorzystać jako broń przeciw ludziom. Niemcy jednak nie zdążyli sfinalizować projektu, ponieważ Krowy Hitlera zabili partyzanci i radzieccy żołnierze. Mimo to rasa ta przeżyła i do dziś występuje w Szkocji.
Koń, symbol nazistowskiego żołnierza
Naziści starali się także wyhodować nowy gatunek konia. Bracia Heck dostali za zadanie przywrócić gatunek tarpana, czyli europejskiego dzikiego konia. Niestety bracia nie sprostali temu zadaniu. Konie odgrywały jednak w czasie wojny ogromną rolę. Naziści odnosili się do nich z wielkim szacunkiem. Koń stał się symbolem zawodowego żołnierza.
Ogromna liczba zgonów
Według źródeł historycznych Trzecia Rzesza posiadała aż 3,8 mln koni, z czego 885 tys. Wehrmacht wykorzystywał w celach wojskowych. Wiele z nich zginęło na froncie. Podczas oblężenia Stalingradu zginęło 52 tys. koni, z czego 30 tys. zabili sami wycofujący się Niemcy, aby zwierzęta nie dostały się w ręce wroga.
Źródło: 21. Wiek