Widok na Energylandię z Wonder Wheel© WP

Pojechałam do Energylandii w sezonie. To, czego żałowałam, was zaskoczy

Ilona Raczyńska

W ubiegłym roku w sezonie Energylandię odwiedziło 1 mln 850 tys. gości. W tym roku może być ich znacznie więcej, a w te statystki wliczę się ja. Turystka, która skusiła się na wizytę w paszczy lwa w sezonie. I wiecie co? Żałuję jednego. Ale o tym za chwilę.

Artykuł jest częścią cyklu #JedziemyWPolskę. Chcesz opowiedzieć o czymś, co dzieje się w Twojej miejscowości? Pisz na dziejesie@wp.pl.

Wszystkie teksty powstałe w ramach cyklu #JedziemyWPolskę znajdziesz tutaj.

Godz. 10.30. Zator. Dzieci piszczą ze szczęścia, że zaraz przekroczą próg słynnej Energylandii. Ja biorę wdech i nastawiam się, że będzie fajnie, ale pewnie tłocznie. W końcu są wakacje.

Dzień w Energylandii to za mało

Do wjazdu na parking kieruje obsługa. Dokładnie pokazują, gdzie zostawić samochód. Wysiadamy i już po kilku metrach trafiamy na ciuchcię, która dowozi turystów pod samą bramę parku. Za darmo.

Przed kasami piętrzą się ludzie. Widać, że sporo osób chce wykorzystać bony turystyczne - dla nich są specjalne okienka. Do wejścia przez bramki czeka się kilka minut. Nie ma dramatu, wchodzimy.

Dojście do Energylandii przed godz. 11 w dzień powszedni
Dojście do Energylandii przed godz. 11 w dzień powszedni© WP

Na pierwszy ogień idzie Energuś. Mały rollercoaster, który osiąga prędkość 50 m/h. Ale jest odpowiedni dla dzieci od 100 cm, które mogą z niego skorzystać pod opieką dorosłego.

Przed nim, jak i w wielu innych miejscach parku, są szafki, w których można zostawić plecaki. Jest niewyobrażalnie gorąco, a w kolejce trzeba odstać 30 minut. Temperatura przekracza 30 st. C., ale nie odczuwamy tego, bo rozwieszone są żagle przeciwsłoneczne i rozstawione zraszacze.

Przed najbardziej popularnymi atrakcjami, czyli rollercoasterami ustawiają się największe kolejki. Jesteśmy w środku tygodnia. Najdłużej czeka się 40 minut. Pocieszam się, że to wciąż mniej niż w kolejce do wjazdu na Kasprowy, gdzie odstać trzeba nawet cztery godziny. Ale są takie karuzele, na które można wejść z marszu, albo odczekać tylko aż skończy się poprzedni zjazd.

Zaliczamy jeszcze Kopalnię Złota i Splash Battle. Ta druga to powolne płynięcie łódkami i okazja do strzelania wodą w siebie nawzajem. Nikt nie wychodzi suchy. Mi makijaż spływa po policzkach, ale co tam. Zabawa była przednia.

Zaraz przy wyjściu są turbo suszarki, ale w tak upalny dzień decydujemy się na wyschnięcie w promieniach słońca. Niektórzy nam zazdroszczą takiego orzeźwienia i dopytują, gdzie można się tak zmoczyć.

  • Zraszacze pomagają funkcjonować w upalny dzień
  • Mokrzy po Splash Battle
  • Kolejka do Emergusia
  • Czekanie pod żaglami słonecznymi nie jest wcale takie uciążliwe
[1/4] Zraszacze pomagają funkcjonować w upalny dzieńŹródło zdjęć: © WP

Wśród atrakcji, z których korzystamy nie może oczywiście zabraknąć nowości, czyli Wonder Wheel. To koło młyńskie o wysokości 15-piętrowego budynku. Z gondoli widać, jak ogromna jest Energylandia. Można zobaczyć zjeżdżające wagoniki z najwyższych rollercoasterów, dzieci bawiące się w strefie wodnej, camping po drugiej stronie ulicy czy, jak powstaje nowa strefa, która powiększy park o kolejne atrakcje.

Największy miłośnik ekstremalnych atrakcje w naszej rodzinie nie odpuszcza oczywiście hitów, czyli Zadry - największego drewnianego rollercoastera na świecie czy Game Expert Hyperiona - hypercoastera, którym zjazd niejednego przyprawia o zawrót głowy. Czy są warte swojej sławy? Absolutnie tak. Emocje nie z tej ziemi.

Obecnie na terenie 70 ha dostępnych jest ponad 120 atrakcji, a będą kolejne. Teraz ogarnięcie ich w jeden dzień, nawet poza sezonem, jest po prostu niemożliwe. Dlatego już po kilku godzinach spędzonych na miejscu wiem, że popełniłam ogromny błąd, planując pobyt w Energylandii tylko na jeden dzień. To stanowczo za mało. Żałuję, że nie były to dwa dni i już wiem, że sporo będziemy musieli odpuścić, ale też jestem pewna, że wrócimy na sto procent.

Jak w bajce

Godz. 14. Gdy wstawiam relację na Instagrama, ktoś mi pisze, że wygląda, jak w bajce. I ma rację, bo na miejscu wszystko jest tak dopracowane, że można poczuć się jak w nierealnym świecie. Świecie, który kiedyś dla nas znany był tylko z bajek czy filmów, a teraz mamy go na wyciągnięcie ręki. Byłam w ogromnych parkach rozrywki w Europie czy USA i Energylandia niczym im nie ustępuje, a nawet znacznie je przewyższa. A zdjęcia i filmiki nie oddają tego, co można zobaczyć na miejscu.

  • Smoczy Gród jest zaaranżowany jak scenografia do bajki
  • Wonder Wheel to nowość
  • Tu powstaje nowa strefa w Energylandii
  • Po prawej Zadra - najwyższy na świecie drewniany rollercoaster
[1/4] Smoczy Gród jest zaaranżowany jak scenografia do bajkiŹródło zdjęć: © WP

Atrakcje są na najwyższym poziomie, punktów gastronomicznych czy toalet nie brakuje, a dbałość o detale i bezpieczeństwo pozytywnie zaskakuje. Jeśli nie jesteście marudami, które szukają dziury w całym, to będziecie zachwyceni.

Godz. 16. Odkrywamy Bajkoandię. Strefę, w której dzieci mogą wejść praktycznie na każdą atrakcję same lub pod opieką dorosłego. Raj. To ważne miejsce, bo sporo osób z maluchami odbija się od wejścia przy większych atrakcjach. A w Bajkolandii maluchy mogą bawić się przez dobrych kilka godzin.

Ze względu na porę z bólem serca decydujemy się odpuścić strefę wodną, którą niby zostawiliśmy na koniec, ale teraz wiemy, że nie skorzystamy z niej w pełni, a resztę sił wolimy zostawić na inne atrakcji parku.

  • W Bajkolandii idealnie odnajdą się najmłodsze dzieci
  • Na niektóre atrakcje dla dzieci wejście jest tylko do 140 cm, a więc bez rodziców
  • Zmęczenie daje się we znaki po kilku godzinach szaleństw
[1/3] W Bajkolandii idealnie odnajdą się najmłodsze dzieciŹródło zdjęć: © WP

"Żyjesz?"

Godz. 18. Powoli zaczynam mieć dość. Ale nie miejsca czy ludzi, bo warto dodać, że nie wypatrzyłam tu żadnego "januszowania". Nie było gołych klat, przepychanek, przeklinania czy pijaństwa. Tu ludzie, jak w transie naćpani dobrą zabawą, upajają się chwilą.

Przed godz. 19 syn zasypia na ławce. Obok jakieś inne dziecko leży, a ojciec żartobliwie go pyta, czy żyje. Decydujemy się na ewakuację.

  • Parkingi wypełnione był po brzegi
  • Urocze ciuchcie wożą gości z parkingu do Energylandii i z powrotem
[1/2] Parkingi wypełnione był po brzegiŹródło zdjęć: © Licencjodawca

Wsiadamy do ciuchci i mkniemy na parking. I wtedy zaczyna się problem, bo w morzu samochodów nie jesteśmy w stanie znaleźć swojego. A w porannej euforii nie wpadliśmy na to, że warto zapamiętać, gdzie je zostawiliśmy, bo na słupach są oznaczenia. Po dobrych dwudziestu minutach szukania odnajdujemy samochód i odjeżdżamy. Zmęczeni, ale szczęśliwi. Młodszy syn ponownie zasypia, a starszemu przez cztery godziny podróży buzia się nie zamyka i w ekscytacji wspomina dzień spędzony w Zatorze.

Ilona Raczyńska - dziennikarka Wirtualnej Polski

Teneryfa. Odwiedź jedną z największych atrakcji wyspy

Źródło artykułu:WP Turystyka
energylandiazatormagiczne miejsca

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (450)