Polacy chcą na urlop, ale stać ich na coraz mniej. Krótsze pobyty i własne konserwy
Nadchodzący długi czerwcowy weekend na Mazurach będzie inny niż dotychczas. Choć turyści rezerwują noclegi, to nie będzie ich tak dużo jak zawsze. A branża turystyczna zauważa, że goście zastanawiają się przed wydaniem każdej złotówki.
06.06.2022 | aktual.: 06.06.2022 08:00
Jeśli zastanawiacie się na spędzeniem długiego weekendu na Mazurach, to raczej nie będziecie musieli martwić się o wolne miejsca. Choć sporo Polaków planuje spędzić tam czas, to większość obiektów ma wciąż wolne pokoje. Bez problemu można też zarezerwować domki wypoczynkowe i pokoje w gospodarstwach agroturystycznych.
- Obserwujemy, że w tym roku wiele osób rezygnuje z rezerwacji z długim wyprzedzeniem i na ostatnią chwilę, spontanicznie decyduje się na przyjazd - powiedziała PAP menedżer z hotelu Amax w Mikołajkach Renata Grabowicz.
Potwierdzają to dane portalu Nocowanie.pl. W pierwszej dziesiątce miejscowości najchętniej wybieranych na długi weekend są tylko te znad morza oraz Kraków i Zakopane. Mazurskich miejscowości szukać ze świecą.
- 25 proc. wszystkich wyszukiwań zakwaterowania w czasie długiego weekendu w czerwcu dotyczy województwa pomorskiego, a 20 proc. - zachodniopomorskiego - informuje Karol Wiak z Nocowanie.pl.
Kapryśna pogoda i wysokie ceny na Mazurach
Przyjazd w ten rejon Polski wiele osób uzależnia po prostu od pogody. - Mazury są pod tym względem najbardziej kapryśnym regionem w kraju. Gdy jest ciepło i słonecznie mamy gości, gdy pada Mazury pustoszeją - przyznała agencji prasowej menedżer z hotelu Tajty w Wilkasach Marta Adamska.
Adamska dodała, że ponieważ ceny poszły w górę, to goście dużo wnikliwiej niż dotąd zastanawiają się przed wydaniem każdej złotówki. - Ceny nie mogły pozostać na poziomie sprzed roku, bo podrożały koszty pracownicze, media i produkty. Każdy z czynników, który ma wpływ na koszt pobytu, wzrósł - podkreśliła Adamska.
Renata Grabowicz uważa zaś, że właśnie ze względu na ceny goście często zamiast na tydzień przyjeżdżają już tylko na trzy czy cztery dni.
Ceny noclegu na Mazurach
W długi czerwcowy weekend za dobę w hotelu na Mazurach trzeba średnio zapłacić ok. 300 zł za osobę. W tej cenie jest już zazwyczaj śniadanie. Obiad w restauracji to minimum 50 zł od osoby. - Za tę cenę będzie skromny posiłek, bez deseru czy kawy - podkreśliła Adamska. Przyznała, że pracownicy restauracji na Mazurach często słyszą od klientów, że ceny w menu są zbyt wysokie.
Na Mazurach można też wynająć małe domki lub pokoje u gospodarzy. Przeciętnie w małych prywatnych kwaterach należy zapłacić ok. 100 zł za osobę za dobę. Najtaniej jest na polach namiotowych.
- Na majówkę miałam gości, którzy przywieźli ze sobą wekowany bigos, konserwy, parówki, a nawet kawę i herbatę. Dla dzieci mieli mleko w kartonach. Goście byli z Warszawy, przyznali, że mają kredyt frankowy i ze względu na rosnące raty nie stać ich na stołowanie się w restauracjach -- powiedziała PAP właścicielka gospodarstwa agroturystycznego pod Węgorzewem. - Chcieli odpocząć, pooddychać wiejskim powietrzem, chcieli pobyć z dziećmi na łonie natury, dlatego przyjechali. Ale poza opłaceniem pobytu nie było ich na nic więcej stać.
Kobieta dodała, że martwi się, że rosnące ceny paliwa sprawią, że ludzie obciążeni wysokimi ratami kredytów będą rezygnowali z przyjazdów na Mazury.
Czytaj też: Więcej osób może skorzystać z bonu turystycznego
Lato na Mazurach pod znakiem zapytania
Ze względu na drastyczny wzrost cen Polacy mocno zastanawiają się nad wyjazdami nie tylko na długi weekend, ale i wakacje. - Rezerwacje na lato nie spływają, a kapią. Jest ich jak dotąd najmniej od 15 lat. Mamy nadzieję, że nadejdzie ciepłe, słoneczne lato i zagra w rodakach polska dusza, która zatęskni choć za krótkim odpoczynkiem, choćby na zasadzie "zastaw się, a postaw się". Czekamy na gości, jesteśmy do sezonu gotowi - przyznała Adamska.
Właściciel pensjonatu, który dysponuje 10 pokojami powiedział PAP, że dotychczas od maja do października zarabiali na swoje utrzymanie przez pozostałą część roku. Boi się, że w tym roku to się nie uda.
- Jeśli teraz okaże się, że goście będą ze swoim prowiantem, że nie kupią u nas nawet lodów i kawy, to nie zarobimy na koszty pracowników, podatki, opłatę rachunków. Duże hotele jakoś sobie pewnie poradzą, my, malutcy, nie damy rady - powiedział w rozmowie z PAP.
Źródło: PAP/WP Turystyka