Polacy utknęli na lotnisku na Rodos. "Sytuacja jest skandaliczna"
Grupa ok. 200 Polaków utknęła na lotnisku na Rodos na ponad dobę. Pasażerom, którzy 24 lipca mieli wracać z wakacji organizowanych przez biuro podróży TUI, na lotnisku powiedziano, że ich samolot nie odleci o czasie. W terminalu spędzili 31 godzin. - Nie było nam do śmiechu. Był za to płacz i dantejskie sceny - mówi w rozmowie z WP pani Karolina, jedna z poszkodowanych.
26.07.2023 | aktual.: 26.07.2023 14:42
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Na grupie "TUI Poland - pytania i odpowiedzi" na Facebooku pojawił się post, w którym zarzucono touroperatorowi, że zostawił swoich klientów bez opieki. Grupa ok. 200 osób oczekiwała na powrót z wakacji na Rodos. Mieli odlecieć do Polski w poniedziałek 24 lipca o godz. 17:40 na pokładzie samolotu linii Enter Air.
Planowany rejs jednak się nie odbył. Polakom na lotnisku przekazano informację, że samolot, który miał lecieć do Polski, poleciał jednak na Sycylię. Klienci biura podróży spędzili w terminalu ponad 30 godzin.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polacy są wściekli na TUI
"Wraz z rodziną koczujemy na lotnisku, moje dziecko śpi na kartonach. Wycieczkę kupiliśmy w lutym. Polecieliśmy 17 lipca, jak nie było jeszcze pożarów. Powrót z Rodos mieliśmy mieć 24 lipca o godz. 16:40. Po odprawie powiedzieli nam, że naszego samolotu nie ma, bo odleciał na Sycylię. Warunki w Rodos są stabilne. Inni odlatują, zostajemy tylko my" - pisali klienci touroperatora w komentarzach pod opublikowanym postem.
Klienci skarżyli się, że zostali lekceważąco potraktowani przez biuro podróży. "Dzieci spały przykryte workami foliowymi. Nikt z TUI nie pojawił się na miejscu, aby udzielić jakiegokolwiek wsparcia, mimo że przedstawiciele biura podróży są na Rodos. Jedyna informacja, jaką otrzymujemy od TUI, to nie wiemy" - pisali poszkodowani.
- To było straszne. Nie mogliśmy się wykąpać ani po ludzku położyć, chociaż na piętrze na lotnisku były prysznice i łóżka polowe. Nikt nam tego nie zaproponował. Zostaliśmy pozostawieni sami sobie. Chorzy ludzie nie mieli dostępu do swoich leków, bo przecież bagaże zostały dawno oddane - mówi w rozmowie z WP pani Karolina, która na lotnisku na Rodos spędziła z rodziną ponad 30 godzin.
Sytuacja na lotnisku poprawiła się dopiero po interwencji dyplomatów
Zdaniem poszkodowanej oraz innych uwięzionych na lotnisku Polaków, touroperator wiedział o tym, że lot do Polski nie odbędzie się w planowanym czasie.
- TUI zamiast zapłacić nam za hotel, wywiozło nas na lotnisko, żeby zrzucić z siebie odpowiedzialność. Dzieci spały na podłodze, okryte workami na śmieci. Teraz to się może wydawać śmieszne, ale wcześniej nie było nam do śmiechu. Był za to płacz i dantejskie sceny. Baliśmy się, że ten lot w ogóle się nie odbędzie - wyjaśnia Polka.
Atmosfera na lotnisku poprawiła się dopiero po wizycie konsul honorowej RP na Rodos. Zdaniem naszej rozmówczyni, dzięki jej interwencji obsługa lotniska odpowiednio się nimi zaopiekowała.
- Ta pani raz-dwa zrobiła porządek na lotnisku. Jak nas zobaczyła, to miała łzy w oczach. Nie miała pojęcia, że coś takiego się tutaj w ogóle dzieje. Przywiozła nam rzeczy pierwszej potrzeby, w tym m.in. środki higieniczne. Jesteśmy jej za to bardzo wdzięczni, bo potrząsnęła całym lotniskiem. Zagroziła, że jeśli sytuacja się nie rozwiąże, to Enter Air będzie miał czasowy zakaz lądowania na tamtejszych lotniskach. Powiedziała, że jest tutaj z dobrego serca, dlatego, że Polacy pomagają jej rodakom gasić pożary - relacjonuje pani Karolina.
TUI odmówiło komentarza w sprawie turystów na Rodos
Biuro podróży TUI odmówiło nam komentarza w sprawie sytuacji Polaków na Rodos. Jeszcze w chwili, gdy poszkodowani znajdowali się na lotnisku, w mediach społecznościowych pojawiło się za to oświadczenie zarządu Enter Air w nawiązaniu do rejsu ENT7064. Przewoźnik wyjaśnił, dlaczego nie zabrał turystów z Rodos.
"Ze względu na pożary panujące na wyspie sytuacja jest skomplikowana. Samoloty lecące na Rodos mają duże opóźnienia, co wpływa na czas pracy załóg. Nasz samolot, który miał wykonać rejs z Rodos, nie mógł przenocować na lotnisku na wyspie ze względu na trudną sytuację operacyjną spowodowaną pożarami. Po turystów wyślemy inny samolot z Bazylei, staramy się jak najszybciej sprowadzić ich do Polski" - czytamy w oświadczeniu.
Opóźniony o ponad 30 godzin lot z Rodos do Polski odbył się we wtorek 25 lipca. Oczekujący w terminalu Polacy zostali wpuszczeni na pokład dopiero ok. godz. 21:40. W Warszawie wylądowali o północy.
- TUI i linia lotnicza Enter Air zdają sobie sprawę z tego, że my tego tak nie zostawimy. Będziemy pisać zbiorowe pozwy - zapowiada klientka biura podróży.
Touroperator poinformował za to, że anuluje wyjazdy na Rodos zaplanowane od 28 lipca. Tego dnia samoloty zabiorą z wyspy wszystkich, którzy mają wracać stamtąd do Polski.