Porosty kontra światowej klasy zabytek. Konserwatorzy w potrzasku
Można powiedzieć, że opactwo w Lubiążu ma pecha. Ten wyjątkowy zabytek - jedna z najwspanialszych barokowych rezydencji klasztornych na świecie - nie dość, że od lat nie mógł się doczekać remontu z prawdziwego zdarzenia, to teraz, gdy remont się zaczął, przeszkodzić w nim mogą... żełuczka i odnożyca.
Opactwo w dolnośląskim Lubiążu to drugi pod względem wielkości obiekt sakralny na świecie i jednocześnie największe na ziemi opactwo cysterskie. Znajduje się w niewielkiej wsi w zakolu Odry, na terenie Dolnego Śląska - niedaleko trasy z Wrocławia do Legnicy.
Choć od lat zachwyca turystów, fundacji, która zarządza obiektem, nie stać było na kapitalny remont. Wykonywane są tylko najpilniejsze prace zabezpieczające. Gdy rozmawialiśmy w listopadzie z przedstawicielami Fundacji Lubiąż, Magdalena Moskal z jej zarządu zwracała uwagę na konieczność wykonania dalszych prac przy elewacji opactwa.
Porosty zablokowały prace
Aktualnie te prace trwają, ale firma, która je prowadzi, natknęła się na nieprzewidziane przeszkody. Mowa o żełuczce i odnożycy - dwóch chronionych porostach, które wyrosły na zrujnowanej elewacji klasztoru.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polacy pokochali włoską wioskę. "To mój pierwszy raz i jestem zachwycona"
Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska we Wrocławiu wystosowała do fundacji pismo. Wzywa w nim do natychmiastowego zaprzestania wykonywania czynności, w trakcie których mogą zostać zniszczone okazy porostów lub ich siedliska oraz do złożenia wyjaśnień w tej sprawie.
Osoby opiekujące się opactwem nie miały pojęcia, że niepozorne narośla na ścianach zewnętrznych figurują w Czerwonej księdze gatunków zagrożonych na liście porostów wymarłych i zagrożonych w Polsce. Zlokalizowano tam ponad 40 stanowisk - najwięcej na ścianie pałacu opata, który stanowi największą atrakcję turystyczną zabytku.
Jak powiedziała w rozmowie z wyborcza.pl Dorota Krotowska z firmy Restoart, która wykonuje prace konserwatorskie w Lubiążu, porosty są to organizmy, które niszczą powierzchniową warstwę murów, więc naturalne działania konserwatorów polegają m.in. na ich usuwaniu. "Nawet jeśli próbowalibyśmy je zachować w kilku miejscach, używamy środków chemicznych, które są dla nich bardzo szkodliwe, więc wystarczy, że spadnie kropla i grzyby zostaną unicestwione. A zasłonić ich nie można, bo bez światła też zginą" - wyjaśniała dziennikarzom.
Patowa sytuacja
Konserwatorzy znaleźli się więc w sytuacji patowej. Z jednej strony na szali jest światowej klasy zabytek, który niszczeje, z drugiej - unikatowe porosty. Rosną one na cegłach, na spoiwie i tynku, a największe skupiska utworzyły pod parapetami okiennymi, w miejscach zacienionych.
Gdy wykonuje się prace w starych obiektach, zdarza się, że trzeba przenosić siedliska nietoperzy, ptasie gniazda czy chronić cenne okazy bluszczu, ale odnożyca lub żełuczka szczerze zaskoczyła ekspertów od ratowania zabytków.
Czytaj także: Lubiąż - jedyne takie miejsce na świecie
Jest szansa na kompromis
Ale w tej nietypowej sprawie pojawiło się światełko w tunelu. Po wizji lokalnej w klasztorze urzędnicy RDOŚ wyrazili zgodę na przeprowadzkę porostów. Ich nowym siedliskiem ma być mur otaczający klasztor.
Konserwatorzy przymierzają się wstępnie do operacji przenosin - oczywiście po uzyskaniu wszystkich zgód. Czy odnożyca i żełuczka zaakceptują swój nowy dom i równie chętnie będą na nim rozwijać swoje plechy? Czas pokaże.
Źródło: Fundacja Lubiąż, wyborcza.pl