Trwa ładowanie...

Pracowała w greckiej restauracji. "Niedopity alkohol zlewaliśmy na zapleczu do butelek"

Po publikacji materiału, w którym poruszaliśmy temat nieuczciwych restauratorów w Grecji, otrzymaliśmy od naszych czytelników zgłoszenia potwierdzające powszechność tego zjawiska. Przedmiotem skandalu, który opisywaliśmy, a który wybuchł po kontroli barów i restauracji na wyspie Korfu, był fakt, że pracownicy niektórych z nich zbierali niedokończone drinki i sprzedawali je ponownie innym turystom. Okazuje się, że nie były to odosobnione przypadki.

Żywność "odzyskiwana" z talerzy turystów nierzadko trafia ponownie na stołyŻywność "odzyskiwana" z talerzy turystów nierzadko trafia ponownie na stołyŹródło: Adobe Stock, fot: ENGIN AKYURT
d2bgodp
d2bgodp

Po publikacji materiału odezwała się do nas m.in. Renata z Krasnegostawu na Lubelszczyźnie. Kilka lat temu pracowała jako kelnerka i pomoc na zmywaku w jednej z restauracji na wyspie Zakynthos w Grecji.

- Dorabiałam sobie, jak wiele innych osób w tamtym okresie, pracując w gastronomii - opowiada w rozmowie z WP Renata. - Można tam było naprawdę nieźle zarobić, wyjechałyśmy więc z koleżanką i zatrudnił nas właściciel jednej z restauracji, Albańczyk. Pracowałam od godz. 17 do ok. 12-1 w nocy, ale często przychodziłam wcześniej i pomagałam też przy rozkładaniu lunchu, za co dostawałam dodatkowe wynagrodzenie.

Do obowiązków Renaty i jej koleżanki - poza prasowaniem białych obrusów, rozkładaniem naczyń i żywności, należało m.in. "segregowanie" tego, co zostało po posiłkach.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Posezonowe urlopy. "Mamy bardzo dużo możliwości"

Odzyskiwanie żywności z resztek

- Musiałyśmy z małych miseczek, w których podawane było masło, zbierać to, co zostało i składać w jedno miejsce - wspomina Renata. - Zbierałyśmy też wędliny - wiadomo, takie niewybrudzone sosami czy warzywami. Ważną częścią "odzyskiwania" żywności było również wyszukiwanie dobrze wyglądających ziemniaków oraz niewyciśniętych cytryn.

d2bgodp

Odrębnym tematem była lokalna specjalność, czyli likier tentura (tradycyjny trunek wytwarzany w Grecji od XV w. - jest to likier robiony na bazie brandy z wytłoków winogron z dodatkiem anyżu oraz goździków, cynamonu, gałki muszkatołowej i cytrusów). Zadaniem pomocy kuchennych było zlewanie na zapleczu niedopitego alkoholu z kieliszków do butelek.

Niedopite  likiery w niektórych lokalach wykorzystywane są ponownie i w postaci nowych drinków podawane są kolejnym klientom Adobe Stock
Niedopite likiery w niektórych lokalach wykorzystywane są ponownie i w postaci nowych drinków podawane są kolejnym klientomŹródło: Adobe Stock, fot: pixcel3d

Na nasze pytanie, czy wiadomo, co działo się z poszczególnymi produktami "odzyskiwanymi" ze stołów, Renata odpowiada bez wahania.

- Oczywiście, alkohol wracał do klientów w niezmienionej formie, cytryny były wyciskane do sałatek, natomiast ziemniaki i wędliny były krojone i służyły jako baza do przygotowywania zapiekanek - relacjonuje.

d2bgodp

Masło ponownie chłodzono i na nowo układano w małych naczynkach.

Z talerzy zbierano czyste ziemniaki, wędliny, a nawet ćwiartki cytryn Adobe Stock
Z talerzy zbierano czyste ziemniaki, wędliny, a nawet ćwiartki cytrynŹródło: Adobe Stock, fot: kpn1968

Potworny zapach chloru

Renata, opowiadając o sposobie, w jaki postępowano w kuchni, zwraca uwagę na jeszcze jedną rzecz, która dla niej była najbardziej uciążliwa, a mianowicie na ogromne ilości substancji chemicznych, jakich używa się w kuchniach na południu Europy do dezynfekcji.

d2bgodp

- Na zapleczu wiecznie panował potworny smród chloru - wspomina kobieta. - Szef przywoził go w specjalnych baniakach i po każdym etapie prac musiałyśmy wszystko zalewać tym płynem, żeby zdezynfekować kuchnię: podłogę i poszczególne urządzenia. Nieraz jednak wyglądało to tak, że ledwo w pośpiechu zalałyśmy zlewy, już były dostawy towaru, nie zdążyłyśmy podbiec i spłukać chloru, a już dostawcy wsypywali do komór, w tę substancję chemiczną owoce czy warzywa i później to wszystko trafiało na stoły dla turystów.

Renata opowiada także, jak wyglądały inspekcje lokalnego sanepidu.

- Zdarzyła się też kiedyś sytuacja, że szef wpadł i krzyknął, że jest kontrola. Wtedy połowa nas uciekała przez balkon i siedzieliśmy z godzinę w krzakach. Pracowaliśmy bez umów, szefostwo nawet nie znało mojego nazwiska. Koleżanka powiedziała, że szef to załatwi, no i załatwił. Zaraz wróciliśmy do pracy i wszystko było ok.

d2bgodp

Proceder "odzyskiwania" resztek jedzenia znany jest dobrze również osobom, które aktualnie pracują w gastronomii na greckich wyspach. Osoby te jednak niechętnie dzielą się swoimi obserwacjami.

- Pracowałam w takiej restauracji przez trzy miesiące w tym roku - mówi nam studentka z Trójmiasta. - Nie chcę podawać swojego imienia ani nazwiska, ponieważ nie wykluczam, że jeszcze tam wrócę, żeby sobie dorobić do czynszu w kolejnym sezonie. Akurat ja nie musiałam oddzielać jedzenia do ponownego wykorzystania, ponieważ pracowałam jako kelnerka, ale dziewczyny z kuchni nieraz wspominały, że idą na "recykling". Tam nikogo to tak bardzo nie dziwi. Nie mówimy o zbieraniu jakiegoś brudnego jedzenia z talerzy, tylko raczej odzyskiwaniu z takich porcji jeszcze prawie nienaruszonych.

Mikrocząsteczki śliny i drobnoustroje chorobotwórcze

O komentarz do tej sytuacji poprosiliśmy Małgorzatę Danilewicz, technolog żywienia.

d2bgodp

- Żartobliwie mogłabym powiedzieć, że w zasadzie to powinniśmy brać przykład z restauratorów, którzy nie pozwalają, aby jedzenie się marnowało, ale oczywiście w żywieniu zbiorowym nie ma możliwości, aby takie praktyki akceptować czy nawet tłumaczyć - wyjaśnia ekspertka. - Musimy pamiętać, że na żywności, która trafiła na stoły i na talerze klientów, znajdują się mikrocząsteczki śliny osób, które konsumowały dany posiłek. Te cząsteczki są zarówno na wymienionych przez panią Renatę ziemniakach, jak i na wędlinach, na kieliszkach, do których nalany był likier. Przez ślinę można się zarazić całą gamą chorób - wymienię tu choćby te najbardziej popularne: grypa, opryszczka, mononukleoza, świnka, wirusowe zapalenie wątroby typu B. W ślinie znajdują się też bakterie wywołujące próchnicę zębów.

Oczywiście do zakażeń taką drogą dochodzi niezwykle rzadko, jednak Małgorzata Danilewicz zwraca uwagę na jaszcze jeden aspekt.

- Jeśli restaurator pozwala sobie na to, żeby jedzenie, które przez kilka godzin stało wyłożone na talerzach poza lodówkami, wróciło ponownie na stoły, to ryzykuje bardzo dużo - podkreśla. - W takich warunkach mogą rozwinąć się w nim drobnoustroje, które w najlepszym wypadku wywołają biegunkę, a w gorszym - spowodują poważne zatrucie pokarmowe. Należy pamiętać, że nawet zapieczone czy poddane innej obróbce cieplnej jedzenie, po wystygnięciu nie powinno pozostawać poza lodówkami dłużej niż dwie godziny. A przecież mówimy o praktykach stosowanych w krajach, gdzie temperatura powietrza jest znacznie wyższa niż w Polsce.

d2bgodp

Warto zwracać uwagę na szczegóły

Czy są skuteczne sposoby, aby ustrzec się przed nieuczciwymi restauratorami?

Zdaniem technolog żywienia, pewnych metod nie ma, jednak warto zwracać uwagę na szczegóły.

- Kiedy jesteśmy w restauracji, hotelu czy pensjonacie, patrzmy, czy napoje są podawane w oryginalnych butelkach, a jeśli nalewane są do karafek z beczek czy dużych butli - czy dzieje się to na widoku gości, czy gdzieś na głębokim zapleczu kuchni - radzi Danilewicz. - To drobiazg, ale pozwala się zorientować, czy właściciel lokalu ma coś do ukrycia. Podobnie z przygotowywaniem potraw - oczywiście nie wszystko, co robią kucharze, można zobaczyć, jednak starajmy się wybierać miejsca, w których chociaż część pracy personelu kuchni nie jest ukryta przed wzrokiem klientów.

Katarzyna Wośko, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d2bgodp
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2bgodp