Widok na schronisko nad Morskim Okiem© WP Turystyka

Pracują z dala od wszystkich. Niektórzy im zazdroszczą, inni nie rozumieją

5 sierpnia 2024

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Twierdzą, że mają pracę marzeń. Choć są na nogach od świtu do zmierzchu, tygodniami nie wracają do domów, a wszystkie obowiązki wykonują w błyskawicznym tempie. Wielu zazdrości im widoków, atmosfery, klimatu i pasji.

Artykuł jest częścią letniej edycji cyklu Wirtualnej Polski "Jedziemy w Polskę". Wszystkie reportaże publikowane w ramach akcji są dostępne na jedziemywpolske.wp.pl.

Szczyt sezonu. Pakuję się i jadę do jednego z najpopularniejszych schronisk nie tylko w Tatrach, ale i w całej Polsce - Schroniska PTTK nad Morskim Okiem. W tym roku zostało ono nagrodzone drugim miejscem w konkursie na najlepszy górski obiekt noclegowy PTTK, a wyprzedziło je jedynie schronisko na Przysłopie pod Baranią Górą.

Kultowe miejsce z ciekawą historią

Obiekt nad Morskim Okiem w sezonie turystycznym odwiedzają dziennie tysiące turystów. Przychodzą lub przyjeżdżają fasiągami, aby kontynuować wyprawę w dalsze części Tatr Wysokich lub po prostu spędzić czas nad jednym z najpiękniejszych górskich jezior. W znajdującym się nieopodal tafli wody schronisku, w miesiącach wakacyjnych zatrudnionych jest ok. 35 osób, po to, aby spełnić wszystkie oczekiwania turystów. Ich praca nie jest łatwa. Zgodnie jednak twierdzą, że nie chcieliby zamienić jej na inną.

- Tak naprawdę, przyszłam tu za karę - mówi śmiejąc się w głos pani Maria, kierowniczka schroniska. Historia połączenia jej i tego 117-letniego obiektu jest bardzo ciekawa. - Sama sobie w sumie wymyśliłam taką karę, po oblaniu matury z matematyki. Przyszłam tu początkowo na miesiąc do pracy, a później, życie tak się potoczyło, że zdałam maturę, skończyłam studia, a ta "kara" wciąż trwa. Teraz mogę powiedzieć, że zamieniła się w nagrodę - tłumaczy Maria Łapińska.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Powojenna historia schroniska jest nieodłącznie związana z nazwiskiem rodziny Łapińskich. Początkowo schronisko prowadzone było przez Wandę i Czesława Łapińskich. Potem do 1985 r. zarządzał nim ich syn, a mąż pani Marii - Wojciech. Po jego śmierci stery przejęła właśnie pani Maria, której teraz pomagają dzieci - córka Patrycja i syn Jakub.

Tegoroczna nagroda dla schroniska nad Morskim Okiem
Tegoroczna nagroda dla schroniska nad Morskim Okiem© WP Turystyka

- Tyle tutaj przeżyłam... zarówno radosnych i szczęśliwych chwil, bo to tutaj zaczęłam rodzić mojego syna. Wody mi odeszły o siódmej rano. W końcu ok. dziewiątej przyleciał helikopter i zabrał mnie do szpitala. Były także tragedie, a największa to ta z 2003 r., kiedy lawina porwała grupę młodzieży, próbującą zdobyć Rysy. Pamiętam, że przyjechałam tutaj w nocy i panowały okropne warunki pogodowe. Padał ciężki śnieg. Rano dowiedziałam się, że młodzież poszła na Rysy, a później przyszła ta dramatyczna wiadomość - mówi pani Maria, wspominając tragiczną śmierć dziewięciu osób w lawinie.

- Tylu wielkich gości przyjęłam. Nawet samego papieża Jana Pawła II, byli tutaj Fidel Castro, przywódca Kuby, książę Karol, nasze władze tu przyjeżdżały ciągle - Gomułka, Cyrankiewicz - wymienia pani Maria.

Spędzają poza domami całe dnie, tygodnie, miesiące

System pracy w schronisku od zawsze, wygląda tam tak samo. Wszystkie osoby pracują po 10 godzin dziennie, ale nad Morskim Okiem spędzają kilka dni, tygodni lub miesięcy bez przerw.

- Pierwszy raz pracowałem tutaj w ubiegłym roku. To już mój drugi sezon. Przyjeżdżam na miesiąc. Odcięcie od rodziny, przyjaciół, znajomych jest ciężkie, pozostaje tylko kontakt telefoniczny, ewentualnie internetowy, ale inne rzeczy zdecydowanie to rekompensują - przyznaje Karol z Lublina, który pracuje w sklepiku, znajdującym się w schronisku.

- Każdy może wybrać dni, kiedy wraca do domu, a tak to śpi tutaj. Wszystkim zapewniamy transport z Palenicy Białczańskiej, choć są osoby, które chcą przejść się pieszo - tłumaczy pani Maria. - Trzeba przyznać, że praca jest bardzo ciężka. Nie ma stanowiska, na którym można się obijać. Są cały czas na maksymalnych obrotach - dodaje.

  • W porze obiadowej w restauracji trudno znaleźć wolny stolik
  • Czas przejścia do schroniska z Palenicy Białczańskiej wynosi ponad dwie godziny
[1/2] W porze obiadowej w restauracji trudno znaleźć wolny stolikŹródło zdjęć: © WP Turystyka

Nie da się z tym nie zgodzić. Obserwuję pracę kucharek i osób przyjmujących zamówienia. Są tak zajęte, że nie chcą rozmawiać. Wykonują wszystkie czynności w ekspresowym tempie, aby zdążyć obsłużyć wszystkich klientów. Jeśli ktoś był choć raz latem nad Morskim Okiem, wie, z jakimi tłumami mają do czynienia. Zamówiony obiad dostaję po upływie zaledwie czterech minut. Więcej czasu zajmuje mi znalezienie wolnego miejsca, aby usiąść. Podobnie jest dzień później ze śniadaniem. Posiłek jest do odebrania w siedem minut.

  • Szarlotka to największy hit schroniska
  • Za taki obiad zapłaciłam 86 zł (34 zł - kwaśnica i 52 zł drugie danie)
[1/2] Szarlotka to największy hit schroniska Źródło zdjęć: © WP Turystyka

Aby w restauracji głównej schroniska i w sklepiku nie tworzyły się aż tak długie kolejki, przed budynkiem znajdują się stragany, na których kupić można wodę, kanapki, popcorn czy piwo. To ostatnie Polacy kupują bardzo chętnie. Dziennie sprzedawane jest ok. pięciu trzydziestolitrowych beczek piwa. Fanów tego trunku nie odstrasza nawet cena - 18 zł za pół litra (22 zł z sokiem).

Choć w kwestii cen, jak zwykle, zdania są podzielone. - Nad morzem tyle samo. Jesteśmy w schronisku, ceny normalne - mówią turyści. Są jednak i tacy, których cennik zbulwersował. - Widzieliście te ceny? Przecież one mogą zabić! - krzyknęła jedna z turystek. - Herbata 13 zł! Kawa dwie dychy! Chyba powariowali - dodała inna.

- Niektórzy nic nie mówią, inni tylko wzdychają, ale są tacy, którzy jak usłyszą cenę, to odchodzą, ale często też słyszymy, że są miejsca w Polsce, gdzie jest drożej. Koszty, jakie generuje takie schronisko, są bardzo wysokie, więc ceny muszą takie być - powiedział Karol.

Bar w podziemiach schroniska
Bar w podziemiach schroniska© WP Turystyka

Turyści nad Morskim Okiem

Stare i nowe schronisko oraz gazdówka są w stanie pomieścić łącznie ponad 100 osób. Do tego dochodzą tłumy w restauracji, które wpadają na chwilę. Czy ktoś narzeka?

Widok na Morskie Oko z wysokości Czarnego Stawu pod Rysami
Widok na Morskie Oko z wysokości Czarnego Stawu pod Rysami © WP Turystyka

- Rzadko są turyści roszczeniowi. Zdarzają się, czasem w grę wchodzi także alkohol, ale to są incydentalne sytuacje. Wszyscy tutaj tak się starają, że nawet im nie wypada czegoś krytykować i być złym. Bo na co mają się złościć? Nie nasza wina, że są tłumy - mówi pani Maria Łapińska.

- Trzeba też pod uwagę wziąć to, że ludzie idą tutaj ok. 10 km, więc są zmęczeni. Często wchodzą całymi rodzinami z dziećmi i przez to mają prawo być nie zawsze zadowoleni - zauważa Karol. - Największy problem jest z turystami z krajów arabskich, którzy nie znają angielskiego. My oczywiście mówimy po angielsku, ale nikt z nas nagle nie nauczy się arabskiego, a oni by tego chcieli - dodał.

Klimat i atmosfera wyjątkowego miejsca

Każdy, kto w sezonie letnim był nad Morskim Okiem wie, co dzieje się tam w samo południe. Tłumy turystów, krzyki dzieci, walki o najładniejszy kadr zdjęciowy - niewiele ma to wspólnego z wyciszającym górskim klimatem. Aby w spokoju zanurzyć się w pięknie otaczającej, górskiej natury trzeba pojawić się tam bladym świtem lub dopiero późnym wieczorem. Wtedy jest także większe prawdopodobieństwo na zobaczenie mieszkańców Tatrzańskiego Parku Narodowego. Taką możliwość mają właśnie tamtejsi pracownicy.

- Chciałem pracować blisko gór i wybór od razu padł na Morskie Oko. Co prawda myślałem, że będę miał trochę więcej czasu na chodzenie po szlakach, ale jak kończę pracę o 18, to zostają mi jeszcze trzy godziny spacerów w ciszy - przyznaje nam Karol.

  • O godzinie 7 rano jest cicho i spokojnie. Pojawiają się dopiero pojedyncze osoby
  • W samo południe robi się bardzo tłoczno
  • Kiedy turyści zniknęli nad Morskim Okiem pojawił się lis
[1/3] O godzinie 7 rano jest cicho i spokojnie. Pojawiają się dopiero pojedyncze osoby Źródło zdjęć: © WP Turystyka

Jeśli ktoś chce poczuć klimat tego miejsca, nie musi od razu rzucać się na głęboką wodę i zaczynać pracować w tak odizolowanym miejscu, ale chociaż spędzić tam noc. Pokój trzeba rezerwować z dużym wyprzedzeniem, bo pomimo dość wysokich cen, zainteresowanie jest ogromne. Za nocleg w nowym schronisku lub gazdówce w pokojach 3, 4, 5, 6-osobowych zapłacimy w sezonie 120 zł za noc. Z kolei w starym schronisku, gdzie są pokoje 13, 14 i 16-osobowe nocleg z własnym śpiworem kosztuje 70 zł.

- To nie jest pięciogwiazdkowy hotel, więc warunki są inne, ale wszyscy o tym wiedzą. Ludzie, czekając w kolejce do łazienki, rozmawiają, śmieją się, dzielą doświadczeniami, czasem nawet zawierają znajomości na całe życie - mówi pani Maria.

Cennik noclegów w schroniskach
Cennik noclegów w schroniskach© WP Turystyka

- Atmosferę tego miejsca tworzą ludzie, a zawsze pracują cudowni, bardzo różni i tacy też nas odwiedzają. Kiedyś pracował nawet śpiewak operowy. Wszyscy podsłuchiwali pod łazienką, kiedy on tam sobie śpiewał - mówi recepcjonistka schroniska nad Morskim Okiem. Trzeba przyznać, że zespół pracowniczy tworzą głównie ludzie młodzi, ale nie tylko. Twierdzą, że to ciekawy pomysł na zarobienie w czasie wakacji.

Pani Maria przyznaje, że ma bardzo dużą satysfakcję z prowadzenia tego miejsca. - Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Zresztą, moje dzieci tak samo. Najpiękniejsze miejsce w Tatrach i jestem zaszczycona, że mogę tutaj być - podsumowuje.

Źródło artykułu:WP Turystyka
Komentarze (168)