Rajskie plaże i bałkański klimat. Konkurencja Chorwacji zaskakuje
Ma mieszkańców tyle co Wrocław, a na niewielkiej powierzchni niecałych 14 tys. km kw. znajdziemy zarówno rajskie plaże, krajobraz przypominający fiordy, stare miasta z wąskimi ulicami i cennymi zabytkami czy górskie szlaki z boskimi widokami. Mowa o Czarnogórze, którą często nazywa się perłą Adriatyku. Czy zasłużenie?
Do Czarnogóry wybierałam się od lat, skuszona pięknym połączeniem gór i morza, które możemy zobaczyć w Boce Kotorskiej. W tym roku w końcu się udało dotrzeć do tego zakątka Europy. Kraj ten zaskoczył mnie pod wieloma względami. Jest tu wiele drobiazgów, które przypominają, że to nie Europa Zachodnia. Cześć z nich ma swój urok, część niekoniecznie, ale Polacy świetnie odnajdują się w tym bałkańskim klimacie.
Lądujemy w Podgoricy, skąd do Kotoru jedziemy autobusem. Pierwsza niespodzianka czeka nas na dworcu. Bilety kupiłam online, ale pokazanie ich na ekranie telefonu nie wchodzi w grę. W Czarnogórze wszystko musi być wydrukowane. Pan na bramce wejściowej odsyła nas do kasy, a pani z kasy do informacji. Tam po podaniu numeru rezerwacji otrzymujemy wydrukowane bilety. Co ciekawe, w Podgoricy za usługę nie płacimy, w drodze powrotnej w Kotorze za wydrukowanie biletów zapłaciliśmy po 1 euro za sztukę, czyli w sumie 4 euro za naszą rodzinę. Warto dodać, że choć Czarnogóra nie jest w UE, walutą jest tam euro.
Podobna zasada obowiązuje na lotnisku. Mobilne karty pokładowe się nie liczą. Trzeba udać się do stanowiska check-in, gdzie otrzymamy wydrukowane karty pokładowe.
Boka Kotorska - jedno z najpiękniejszych miejsc w Europie
Nasza baza wypadowa w Czarnogórze to słynny Kotor, położony nad zatoką, która do złudzenia przypomina norweskie fiordy. Miasto z trzech stron otoczone jest masywami górskimi: Lovćen, Vrmac i Dobrota. Poza pięknym położeniem, turystów przyciąga licznymi zabytkami.
Punkt obowiązkowy to średniowieczne mury miejskie - warto się na nie wybrać rano, gdy jeszcze nie ma upałów, na dodatek wejście do godz. 8 jest bezpłatne. Należy się przygotować na porządne podejście, za które nagrodą jest wspaniały widok na Kotor z lotu ptaka z malowniczą Boką Kotorską w tle.
W Kotorze znajduje się także plaża, która przypomina chorwackie - jest kamienista i najlepiej poruszać się po niej (i w wodzie) w specjalnych butach. Zatoka z kolei kusi pięknym turkusowym odcieniem. Dzieci nie przejmują się brakiem piasku i od razu biorą się za budowanie twierdzy z kamyków.
Miasto zaskakuje mnie też pozytywnie liczbą placów zabaw - podczas spaceru trafiamy na nie bardzo często, dodatkowo są w świetnym stanie, czyli nowe i bezpieczne dla maluchów - żadnych wystających gwoździ czy wysłużonych sprzętów.
Rajskie zakątki Boki Kotorskiej
Jedziemy po klucze do apartamentu, który znajduje się w Dobrocie - oficjalnie odrębnej miejscowości, w praktyce części mieszkalnej Kotoru, który sam obejmuje głównie zabytkowy obszar. Widać to w liczbie mieszkańców - Kotor ma ich mniej niż tysiąc, a Dobrota - osiem tysięcy.
Jeszcze po drodze widzimy zachęcające miejsca do kąpieli, które obiecujemy sobie odwiedzić. Rzeczywiście, Dobrota kryje w sobie przepiękne zakątki do relaksu nad wodą. Jest tu zdecydowanie mniej turystów niż w Kotorze, a woda zachwyca niezwykłą barwą, której się po Boce nie spodziewałam. Gdy parę dni później plażujemy w okolicach apartamentu, obok nas nad wodą są tylko miejscowi - głównie mamy z dziećmi.
Jeśli chodzi o transport na miejscu, sprawa nie jest prosta. Autobusy są, przystanki też, ale już rozkładów jazdy niestety nie uświadczymy. Chcieliśmy wybrać się autobusem do oddalonego o 12 km od Kotoru Perastu, więc postanowiliśmy poczekać na odpowiednim przystanku aż coś przyjedzie, ale po 15 minutach czekania w upale z dziećmi, zaczęliśmy się skłaniać do taksówki, szczególnie, że postój był tuż obok. Pierwszy kierowca zażyczył sobie 20 euro. Po 5 minutach podszedł inny i zaoferował dowóz za 15 euro, co przy 5 osobach było kwotą rozsądną - autobus miał kosztować 2 euro od osoby.
Perast - zachwycający zakątek Boki Kotorskiej
Perast to miejsce, które absolutnie warto wpisać na listę, jeśli planujemy urlop w Czarnogórze. Taksówkarz wysadza nas przed miejscowością, bo dalej nie można wjechać autem (to przywilej jedynie mieszkańców), co tylko umila spacer po miejscowości.
Jest malutka, ale niezwykle urokliwa ze względu na starą zabudowę i piękne umiejscowienie. Charakterystycznym punktem jest kościół św. Mikołaja z najwyższą dzwonnicą na wschodnim wybrzeżu Adriatyku.
W Peraście znajdujemy też małą plażę z przecudną wodą, gdzie z radością się chłodzimy przed wyprawą na jedną z dwóch wysp, które widać w oddali.
W zatoce w pobliżu zlokalizowana jest Wyspa św. Jerzego, nazywana Wyspą Umarłych. Owiana jest legendami, ale nie jest dostępna dla turystów - znajduje się w rękach prywatnych. Można ją bez trudu rozpoznać ze względu na rosnące na niej cyprysy. Z Perastu można się za to wybrać wodną taksówką na Wyspę Matki Boskiej na Skale, na której znajduje się kościół i muzeum. Została sztucznie utworzona - to jedyne takie miejsce na Adriatyku.
Na wyspę dopływamy w 5 minut, podziwiając widok na Perast i górujące nad nim zbocza. Popołudniowe słońce pięknie oświetla okolice, a ciepłe światło dodaje krajobrazowi uroku. Przeprawa w dwie strony wraz z 25-minutowym pobytem na wyspie kosztuje 5 euro od osoby.
Kolejnego dnia decydujemy się wypożyczyć auto. Benzyna w porównaniu do innych krajów europejskich nie jest koszmarnie droga - za litr zapłacimy w tym momencie ok. 8 zł (cena na koniec czerwca). Czarnogóra jest niewielka, więc odległości nie są duże. Nam na jeden dzień objazdu z Kotoru przez Tivat do Budvy i miejscowości Sveti Stefan spokojnie starcza ćwierć baku.
Czarnogóra zaskakuje nas tanimi parkingami. Standardowo godzina postoju kosztuje 80 eurocentów (3,7 zł). Takie ceny są zarówno w Kotorze - najpopularniejszym miejscu nad Boką Kotorską, jak i w ekskluzywnym Porto Montenegro w Tivacie. Z wyższą ceną spotykamy się w Budvie (1,5 euro) i Św. Stefanie (2 euro), ale do tego ostatniego wpadamy dosłownie na godzinkę.
Rosyjscy turyści w Czarnogórze
Mieszkańcy Czarnogóry okazują się niezwykle serdeczni i pełni południowego luzu. Nie widać u nich także chęci zysku za wszelką cenę. Taksówkarz z prywatnej korporacji, zapytany o przewóz, z góry nas uświadamia, że z nim będzie dużo drożej i lepiej poszukać miejskiej taksówki. Rzeczywiście, prywatna spod bramy Starego Miasta do Dobroty kosztuje 10 euro, a za miejską płacimy ostatecznie 2,80 euro.
Zaskakuje nas jednak pytanie, które słyszymy praktycznie codziennie. "Jesteście z Rosji?" - pada w taksówce, autobusie czy sklepie. Jest to dość standardowe pytanie kierowane do Polaków za granicą, słyszałam je już wielokrotnie, jednak przyznam, że w tym roku mnie ono zdziwiło. Czarnogórcy nie czują by było niewłaściwie. Ewidentnie turysta z Rosji jest dla nich ważny niezależnie od okoliczności.
- Pytali czy jesteście z Rosji? Poważnie? - nie może się nadziwić taksówkarz, który wiezie nas na lotnisko w Podgoricy i od razu bezbłędnie odgaduje skąd jesteśmy. - Przecież Rosjanie wyglądają zupełnie inaczej niż wy! Zupełnie inaczej mówią. Polski bardziej przypomina z brzmienia czarnogórski niż rosyjski - dodaje.
Gdy dojeżdżamy do lotniska, ledwo nas wypuszcza z auta, tak bardzo się rozgaduje w temacie. - Rosjanie to tacy turyści, co przyjeżdżają, idą do baru i cały pobyt tylko jedzą i piją - podsumowuje na zakończenie, życząc nam przyjemnej podróży.
To, że turyści z Rosji są ważni dla miejscowej turystyki widać m.in. właśnie w restauracjach, w których menu bardzo często jest przygotowane nie tylko po angielsku, ale też właśnie po rosyjsku. My nie spotkaliśmy w Czarnogórze wielu Rosjan, dużo częściej w Kotorze czy Budvie słyszeliśmy język polski.
Czuć, że Polacy coraz chętniej odkrywają ten zakątek Bałkanów. Warto się z tym pospieszyć, bo noclegi na miejscu wciąż kuszą cenami i są niższe niż np. w Chorwacji, ale wkrótce, wraz z rosnącą popularnością Montenegro, może się to zmienić.
Nawet w środku sezonu znajdziemy nocleg dla rodziny 2+2 za mniej niż 200 zł za noc w apartamencie z widokiem na Bokę Kotorską. W Chorwacji jest to możliwe przy rezerwacji z dużym wyprzedzeniem albo po sezonie, ale w lipcu i sierpniu ceny szybują w górę.
Czym przyciąga Chorwacja? Dziennikarka zdradza, gdzie najlepiej spędzić urlop po sezonie
WP Turystyka na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski