Selfiekacje. Najazd narcyzów już się rozpoczął
Co koniecznie trzeba zabrać na urlop? Na wakacje, szczególnie te nad Morzem Śródziemnym, trzeba obowiązkowo zabrać smartfona. A w wersji pro także pasujący do niego kijek. Bo jeśli nie zrobisz na wyjeździe miliona selfies, to po co w ogóle ruszać się z domu?
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Wakacyjny obłęd. Nie da się tego inaczej nazwać. Scenariusz jest zawsze ten sam. Najpierw szukanie pozycji. Może być w kucki, może być z półobrotu.
Może być też klasycznie: stają na palcach, naprężają całe ciało, wydymają wargi, biust do góry, brzuch przyklejony do kręgosłupa. Oczy spoglądają spod półprzymkniętych, ciężkich powiek. W zamyśle chyba ma być kusząco, ale w efekcie tak upozowana plażowiczka wygląda na ofiarę ciężkiego udaru słonecznego. Kiedy już udaropodobna poza zostanie przyjęta, to cyk! Robimy fotkę. A później kolejną. I jeszcze jedną, dla pewności. Później wybierze się najlepszą. I jeszcze raz, tylko tym razem w przyklęku w wodzie, w profilu, z rozwianym włosem. I cyk. I tak w nieskończoność.
W sezonie nie da się przejść plażą, bo brzeg oblepiają. Nieważne, jak kluczysz. I tak się którejś wpakujesz w kadr. Występują też w parach. Wówczas pani się pręży, a pan fotografuje. Albo w stadach. Koniecznie w wodzie do połowy uda i bikini. A następnie miliony takich samych fotek z hasztagami #chill, #BestTeamEver, #holiday, #MyGirls oraz obowiązkowo #sun, zalewają media społecznościowe.
Robienie sobie zdjęć to nie przestępstwo. Niechaj pierwszy rzuci kamieniem, kto nigdy nie poczuł chęci, by strzelić sobie fotkę na rajskiej plaży, a później pochwalić się nią znajomym. Ale to co do niedawna było tylko elementem wakacyjnego resetu, ostatnio zmienia się w jego główny cel. Treść.
Nie możesz już leżąc sobie na kocyku kontemplować turkusowej wody i malowniczych skał. Bo każda ze wspomnianych skał jest oblepiona paniami z selfiestickami, szukającymi ujęcia. Nie możesz też wskoczyć do wody i podokazywać jak dziecko, bo zachlapiesz aparat bardzo umięśnionego pana, który właśnie robi sesję swojej dziewczynie o bardzo małym kostiumie i bardzo długich paznokciach.
Darujmy sobie plażowanie. To może zwiedzanie? Proszę bardzo, może morskie groty? To charakterystyczna atrakcja południowej Europy, jaskinie wyrzeźbione przez fale wściekle bijące o skalisty brzeg można zobaczyć i w Portugali, i w Grecji, i na Cyprze i we Włoszech. Na ogół wiedzie do nich ścieżka wśród skał, a na końcu strome wąskie schodki. Ale teraz już ich nie zobaczysz. Bo schodki skutecznie terasują panie wdzięczące się do smartfona przyczepionego do kija.
Jak już uda ci się taką wyminąć, to nadziejesz się na parę, która właśnie próbuje zrobić sobie zdjęcie w wejściu do groty. Co z tego, że to zdjęcie nie ma prawa się udać. Wszyscy na schodkach będą czekać, aż państwo po zrobieniu pięćdziesięciu wersji uznają, że na wszystkich mają prześwietlone twarze, a za nimi zieje czarna dziura. I dopiero wtedy dadzą za wygraną. Albo i nie, wszak dobre zdjęcie warte jest trudu.
Zabytki? Ależ oczywiście, selfiki w kościołach najwyraźniej ładnie uzupełniają letnią kolekcję. Dozorcy jeszcze niedawno skupiali się na zwracaniu uwagi, że same bermudy i japonki albo bikini przykryte siatkową koszulką to nieodpowiedni strój do świątyni. Teraz trochę odpuścili. Bo cała ich uwaga jest skupiona na ganianiu urlopowiczów, którzy po prostu muszą mieć zdjęcie, na którym przytulają się do ikonostasu, albo układają dłoń w znak V przy ekstazie świętej Teresy. Tabliczki z przekreślonym aparatem ich nie dotyczą.
Zmęczeni tym widokiem idziemy zjeść. Domyślacie się, co zastaniemy w każdej trattorii czy tawernie? Ależ oczywiście. Fotografujących jedzenie. I głośne narzekania, że światło nie takie, stolik za mały i porcja nie wygląda, jak na prawdziwym foodporn.
A na horyzoncie mamy już kolejną modę. Selfie z drona! Trudnodostępny kadr już nie jest problem. Do walizki podręcznej taniej linii lotniczej nic oprócz tego drona się nie zmieści. Ale co tam. Takich ujęć nie ma nikt! I już są. Siedzi taki na urwisku. Nogi mu zwisają ze skał, a nad głową lata dron. I cyka te zdjęcia. Jedno za drugim.
I tak od rana do nocy. Nie lubimy czuć się staro, ale pamiętamy, jak z wakacji naszego dzieciństwa rodzice przywozili dwie, maksymalnie trzy rolki filmu. To miało inne ograniczenia, jak ojciec, który kazał się ustawiać na tle fontanny i dziesięć minut szukał idealnego ujęcia. I lamenty, jak w kadr wszedł paluch fotografującego. Ale przynajmniej te zdjęcia można dziś uznać za prawdziwą pamiątkę. Ciekawe, czy o fotce na której widać tylko przymknięte oczy i wydęte usta będzie za kilka lat można powiedzieć to samo.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zobacz także: Niedoceniany zakątek Europy
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.