Staruszek skonstruował wehikuł i przemierza nim świat. Wyruszył w podróż przez Atlantyk
Jean-Jacques Savin zawsze śnił o tym, by zasmakować przygody. Czas na spełnienie największego z marzeń przyszedł na starość. Mężczyzna ruszył w niezwykłą podróż, podczas której przemierza świat inaczej niż wszyscy.
02.03.2019 11:34
Nie ma ograniczeń
Mówi się, że tym, co nas ogranicza, jest nasza wyobraźnia. Pewien francuski emeryt udowodnił, że ta popularna maksyma może się odwoływać również do świata podróży. 72-latek, ku zaskoczeniu znajomych i bliskich, zaczął pewnego dnia pracować nad rodzajem kapsuły, która pomoże mu w odbyciu niesamowitej wyprawy. Mężczyzna postanowił, że w takim przypominającym batyskaf wehikule przemierzy Ocean Atlantycki. To wszystko na początku może brzmieć jak żart, ale on, już na samym początku, podszedł do sprawy śmiertelnie poważnie. Ci, którzy go znają, wiedzą, że kiedy Savin coś sobie postanowi, to niemal na pewno mu się to uda.
Kapsuła jak z książek
Francuz zaczął od zbiórki pieniędzy. Za pośrednictwem platform crowdfundingowych udało mu się zebrać 68 tys. dol. (ok. 260 tys. zł). To wystarczyło na pokrycie większej części kosztów budowy oryginalnej łodzi. Po zgromadzeniu funduszy dokończył proces budowy statku, który wygląda, jakby za jego projektem stał pisarz i wizjoner Juliusz Verne.
Stworzona przez Francuza konstrukcja składa się głównie z drewna i żywicy. Sam Jean-Jacques Savin określił całość mianem pływającej, pomarańczowej beczki. Mężczyzna położył duży nacisk na wytrzymałość zaledwie trzymetrowej kapsuły, która w założeniu miała być odporna na zmienną pogodę, gigantyczne fale, a także na możliwe ataki grasujących w oceanie drapieżników. Ale uwaga - model nie jest wyposażony ani w silnik, ani w żagle!
Zobacz także
Zobacz także
Całość, choć wygląda dość niepozornie, jest bogato wyposażona. W środku znalazło się wszystko, co jest potrzebne, by przetrwać wielomiesięczną przygodę. Na 6 metrach kw. mężczyzna wygospodarował przestrzeń na niewielką kuchnię, przechowalnię oraz oczywiście sypialnię. W podłodze znalazł się iluminator pozwalający podróżnikowi obserwować morskie życie. Na kadłubie zamontowany zaś został kolektor słoneczny, dzięki któremu zasilana jest aparatura do nawigacji oraz urządzenia, za pośrednictwem których mężczyzna komunikuje się ze światem.
Podróż rozpoczęła się 26 grudnia 2018 r. na Wyspach Kanaryjskich – staruszek wyruszył z wyspy El Hierro. Jego celem są położone po przeciwnej stronie Atlantyku Karaiby. Do pokonania ma dystans ok. 4 500 kilometrów. Według jego pierwotnych wyliczeń, na realizację zadania potrzeba było przynajmniej trzech miesięcy. Ale sukces i tempo od początku uzależniał od warunków pogodowych i prądów, które są jedyną siłą napędową, "popychającą" jego wehikuł. Prędkość jego łodzi zwykle nie przekracza 2-3 kilometrów na godzinę. Sporo udaje mu się nadrabiać przy wietrznej pogodzie – poinformował serwis BBC.
Mężczyzna wyruszył w drogę z marzeniem, by powtórzyć wyczyn i kolejny raz potwierdzić założenia Alaina Bombarda, lekarza i podróżnika, który uważał, że pokonanie Oceanu Atlantyckiego możliwe jest bez większego wsparcia technicznego – twierdził, że wystarczy posiadać ograniczone zaplecze i dysponować niewielkimi zapasami. Zmarły w 2005 r. francuski zdobywca udowodnił to w 1952 r., kiedy w zaledwie 65 dni przepłynął Atlantyk na pontonie. W czasie tej przeprawy żywił się złowionymi przez siebie rybami i pijąc deszczówkę.
#
Savin jest na dobrej drodze, by powtórzyć ten wyczyn, choć na pewno nie uda mu się tego dokonać w czasie tak imponującym jak Bombardowi. Od początku jego podróży minęło już ponad 60 dni i na razie udało mu się pokonać ok. 1/4 dystansu. Ale nie zraża się tym i podkreśla, że nie o bicie rekordów tu chodzi. Jest też pewien, że ostatecznie uda mu się zatriumfować. W odniesieniu sukcesu powinno mu pomóc życiowe doświadczenie. W przeszłości był spadochroniarzem w wojsku, przez lata pracował jako pilot, a potem też jako strażnik leśny. Do różnych ekstremalnych sytuacji jest zatem przyzwyczajony.
Francuz o postępach swojej wyprawy regularnie opowiada za pośrednictwem serwisów społecznościowych. Na Facebooku informuje m.in. o pokonanej odległości oraz o tym, co mu się ostatnio przydarzyło. Wbrew pozorom, mimo niespiesznego tempa rejsu oraz braku towarzystwa, nie ma czasu na nudę. Sporo czasu upływa mu na zdobywaniu pożywienia – łowieniu ryb czy pozyskiwaniu wodorostów; w wolnych chwilach obserwuje podwodne życie, podziwia wschody i zachody słońca, a w nocy uwielbia patrzeć na rozgwieżdżone niebo.
Nie brakuje też sytuacji, które znacząco podnoszą mu poziom adrenaliny. Np. w ostatnich dniach jego łódź omal nie została staranowana przez przepływający w pobliżu statek towarowy. W ostatniej chwili udało mu się skontaktować z załogą jednostki drogą radiową, dzięki czemu do kolizji nie doszło.
Jean-Jacques przywitał już w kapsule Nowy Rok i świętował tam swoje urodziny. Nie czuje się jednak samotny. Jego poczynania śledzi już ponad 20 tys. internautów, a on w kolejnych relacjach zamieszcza także odpowiedzi na pytania zadawane przez zaciekawionych jego wyprawą ludzi z całego świata.
Komentatorzy nie kryją podziwu dla 72-letniego "człowieka z beczką", jak zdążyły ochrzcić go media. Wielu zazdrości mu przygody, ale też charakteru i cierpliwości, jaką musi się wykazywać na co dzień. "Ta historia jest niesamowita" - to jeden z najczęściej pojawiających się komentarzy, jakie można znaleźć pod postami rezolutnego globtrotera na Facebooku.