"Stój! To imperium śmierci". Nie każdy odważy się zejść do miasta umarłych
Mają ok. 50 km długości i zajmują 770 ha. Paryskie katakumby, choć są otwarte dla turystów, to nie wszyscy mają odwagę do nich zejść. Katarzyna Bryś, autorka bloga "Paryż moimi oczami", która organizuje kameralne spacery po francuskiej stolicy, przyznaje, że nigdy nie przekracza bram imperium śmierci. Dlaczego?
28.10.2024 | aktual.: 30.10.2024 13:59
Magda Bukowska: Jak to jest, że choć zajmujesz się oprowadzaniem turystów po Paryżu i pokazywaniem im atrakcji miasta, nigdy nie zeszłaś do katakumb?
Katarzyna Bryś: Na szczęście to jest takie miejsce, w którym opieka przewodnika nie jest potrzebna. Zwiedza się je indywidualnie z audiobookiem. Więc jeśli moi goście chcą zejść do podziemnego Paryża, to robią to albo przed naszym spacerem albo po nim. Ja im opowiadam wcześniej o historii tego miejsca, przygotowuję na to jakie warunki panują na dole, podpowiadam gdzie kupić bilety i jak dojechać do oficjalnego wejścia, a na dół schodzą już sami.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mam wrażenie, że uciekasz od odpowiedzi.
(Śmiech) Może trochę. Prawda jest taka, że podziemia budzą we mnie lęk. Są osoby, które pociągają takie atrakcje - bliski kontakt ze śmiercią, możliwość oglądania milionów czaszek i kości. Ja do nich nie należę. Przede wszystkim jednak mam lekką klaustrofobię - ciasne, ciemne, wąskie miejsca, do tego pod ziemią, to nie są przestrzenie, w których czuję się najlepiej.
Dlatego ja zostaję na powierzchni i zamiast do katakumb wybieram się do innej ogromnej nekropolii Paryża - na cmentarz Père-Lachaise, który jest absolutnie wyjątkowy i też skłania do refleksji na temat przemijania, ale jest zdecydowanie mniej mroczny.
W takim razie zróbmy tylko wirtualny spacer po paryskim ossuarium. Jak dawno powstało?
Historia tego miejsca sięga czasów Cesarstwa Rzymskiego. Nie było to wówczas jednak miejsce pochówku, a kamieniołomy, z których pozyskiwano wapień do budowy Paryża. W ten sposób wykorzystywano je do czasów średniowiecza, a potem porzucono. Sytuacja zmieniła się w XVIII wieku, kiedy to na skutek szalejących epidemii przykościelne cmentarze w Paryżu całkowicie się wypełniły.
Pochówków było tak dużo, że kopano mogiły zbiorowe, ziemia się osuwała odsłaniając ciała. Z płytkich grobów zanieczyszczenia trafiały do wody pitnej. Sytuacja była dramatyczna i trzeba było jakoś ten problem rozwiązać. Wówczas zakazano dalszych pochówków w granicach miasta i zdecydowano o przeniesieniu wszystkich szczątków z cmentarzy do dawnych kamieniołomów.
Ogromna operacja.
Gigantyczna. Szacuje się, że do katakumb przeniesiono szczątki około 6 - 7 mln ludzi. Ta skala i pośpiech, w którym ta operacja była przeprowadzana, wiązała się z tym, że odbywało się to w sposób mało subtelny. Po prostu pakowano kości na wozy i zwożono w nowe miejsce. Wspominam o tym dlatego, że ta sytuacja do tej pory kładzie się pewnym cieniem na paryskich katakumbach.
Choć jest to miejsce absolutnie wyjątkowe na skalę światową, budzące ogromne zainteresowanie turystów, to nie znajdziesz go raczej w oficjalnych folderach turystycznych, w przeciwieństwie do cmentarza Père-Lachaise. Paryżanie czy ogólnie Francuzi podchodzą do tego miejsca z pewnym dystansem, jakby zawstydzeniem, że to miejsce powstało w taki sposób.
Jak to się więc stało, że katakumby zostały udostępnione turystom?
Taka decyzja została podjęta już na początku XIX wieku. Niewielki odcinek trasy - 1,5 kilometra, którego przejście zajmuje około godziny, przygotowano jako takie zbiorowe mauzoleum, do którego można wejść i oddać cześć zmarłym. Do pozostałych korytarzy i sal prowadzi w Paryżu wiele innych wejść, jednak nie zachęcam do prób schodzenia do nich na własną rękę. Pomijając fakt, że naprawdę łatwo się w nich zgubić, to grożą za to wysokie mandaty.
Jeśli chodzi o ten odcinek otwarty dla zwiedzających, to właściwie w całości jest on zbudowany z ludzkich szczątków. Wchodzimy do niego mijając napis "Stój! To imperium śmierci". Kości i czaszki są ułożone w specjalny sposób, tworząc ściany. Wewnątrz znajduje się kaplica, ustawiono też specjalne rzeźby. Najważniejsza jest chyba jednak atmosfera tego miejsca.
Czasem rozmawiam z moimi gośćmi już po wizycie w katakumbach i pytam ich o wrażenia. Często słyszę od nich, że bez względu na nastawienie z jakim wchodzili - chęć takiego bliskiego spotkania ze śmiercią czy pragnienie poczucia dreszczyku emocji - bardzo szybko ulega się takiemu nastrojowi zadumy, powagi. Pojawia się ta świadomość, że jesteśmy wewnątrz gigantycznej, zbiorowej mogiły.
Jak to wygląda od strony technicznej? Gdzie znajduje się wejście? Czy konieczna jest wcześniejsza rezerwacja?
Wejście do imperium śmierci znajduje się w Paryżu XIV. Nie jest szczególnie oddalone od centrum, ale też w okolicy nie ma innych atrakcji turystycznych, więc jedziemy specjalnie do katakumb. Brama do podziemi znajdziemy nieopodal stacji metra Denfert-Rochereau (linie metra 4 i 6) i jest dobrze oznaczona.
Bilety (normalny w cenie 29 euro) najlepiej kupić na oficjalnej stronie katakumb. Lepiej zrobić to wcześniej, bo jak wspomniałam wielu turystów chce zejść do nekropolii, a ze względu na ograniczoną przestrzeń, obowiązuje limit - jednocześnie w podziemiach może znajdować się 200 osób.
Z takich technicznych informacji warto pamiętać, że w nekropolii panuje stała temperatura około 14 stopni, jest tam wilgotno, wąsko i dość ciemno. Nie wejdziemy do środka z większym plecakiem. Katakumby nie są też dostępne dla osób z niepełnosprawnościami i z pewnością nie powinny do nich schodzić osoby z klaustrofobią.
Chciałabym jeszcze zapytać o sławne osoby, które znalazły tu miejsce spoczynku. Czytałam gdzieś, że spoczywają tam m.in. Robespierre i Molier. To prawda?
Faktycznie panuje przekonanie, że szczątki przywódców Wielkiej Rewolucji Francuskiej - Robespierre’a i Dantona znajdują się w katakumbach. Istnieją też legendy mówiące o tym, że spoczywają tu także Molier czy La Fontaine, ale nie jest to pewne. Oficjalny nagrobek Moliera znajdziemy na cmentarzu Père-Lachaise i bardziej prawdopodobna jest teza, że właśnie tam zostały przeniesione jego szczątki.
Odnośnie sławnych osób związanych jakoś z katakumbami, to można jeszcze wspomnieć, że atmosfera tego miejsca bardzo odpowiadała Napoleonowi. Lubił organizować w nich spotkania ze swoim sztabem i omawiać plany taktyczne. Zdecydowanie więcej znanych nazwisk niż w katakumbach znajdziemy na cmentarzu Père-Lachaise. Tu spoczywają chociażby Oscar Wilde, Edith Piaf, Jim Morrison czy Fryderyk Chopin.
Widzę, że nawet podczas wirtualnego spaceru po katakumbach, co chwilę wyprowadzasz nas na powierzchnię i prowadzisz na cmentarz Père-Lachaise.
(Śmiech) Robię to bezwiednie. Pewnie dlatego, że - o ile można tak powiedzieć o cmentarzu - bardzo lubię to miejsce. Ma fantastyczny klimat, pozwala się wyciszyć i na chwilę zwolnić. Poza tym jest on po prostu piękny. Zwłaszcza jesienią nabiera wyjątkowego charakteru. Zachwyca architekturą, jest niesamowitą lekcją historii, ale też funeralnej mody - mamy tu pomniki piramidy, wyjątkowe rzeźby, ścięte kolumny symbolizujący nagłe rozstanie z życiem.
Przede wszystkim jednak to miejsce ma wyjątkowego ducha. Lubię się zatrzymywać zwłaszcza przed zbiorowymi mogiłami, np. mogiłą Żydów, przy której modlący się zostawiają kamyczki. Z wielu miejsc na cmentarzu mamy też fantastyczne widoki na miasto np. na Panteon czy Wieżę Eiffla. To naprawdę wyjątkowa nekropolia i nie musimy kupować biletu, żeby zanurzyć się w ten cichy, bardzo klimatyczny świat.