Strzelnice były do niedawna mało popularną atrakcją. Dziś pękają w szwach
Do tej pory strzelnice odwiedzali głównie pasjonaci, a wolnych terminów nie brakowało. Z łatwością można było również zapisać się na kursy. W niektórych miastach strzelnice stanowiły swego rodzaju atrakcje - m.in. wieczorów kawalerskich czy imprez integracyjnych - ale takich tłumów jak teraz dawno tam nie widziano.
08.03.2022 | aktual.: 08.03.2022 11:29
Lokalne media z całego kraju informują o tłumach na strzelnicach. Takie zainteresowanie spowodowało rozpoczęcie wojny w Ukrainie. Jak się okazuje, obsługi broni oraz celnego strzelania chcą się nauczyć nie tylko przebywający w naszym kraju Ukraińcy - dla których organizowanych jest sporo bezpłatnych szkoleń - ale również sami Polacy. Co więcej, ze względu na aktualna sytuację na świecie i dostępność amunicji w wielu miejscach trzeba się liczyć z wyższymi cenami.
Rośnie też zainteresowanie pozwoleniami na broń. - Coraz więcej osób do nas przychodzi, więcej osób zapisuje się też na kursy i do klubu strzeleckiego. Chcą się nauczyć strzelać i mieć własną broń - mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Andrzej Marsjanik, prezes klubu strzeleckiego "Cover" działającego na strzelnicy Warszawianka i AWF.
Strzelnice odwiedzają całe rodziny. Instruktorzy nie mają chwili wytchnienia
Zainteresowanie jest duże nie tylko w stolicy, gdzie - jak zaznacza Marsjanik - na strzelnicach ciągle się coś dzieje, a instruktorzy nie mają kiedy odpocząć. O wejściu bez wcześniejszej rezerwacji można zapomnieć. - Jeszcze do niedawna bywały na strzelnicy czasy, kiedy było cicho i pusto. Teraz to się nie zdarza - tłumaczy. Z tego względu część miejsc zdecydowała o wydłużeniu godzin pracy.
Podobnie jest na Pomorzu. Jak informuje portal pruszczgdanski.naszemiasto.pl, wzrasta również liczba członków w klubach strzeleckich. Kiedyś przyjmowały one dwie czy trzy osoby w miesiącu, a ostatnio te liczby wzrosły nawet dziesięciokrotnie. Są miejsca, gdzie zgłaszają się całe rodziny.
Strzelnice są potrzebne. Jest ich za mało?
- Pół roku temu wybrałem się na strzelnicę. To był mój pierwszy kontakt z bronią po 20 latach, bo ostatnio korzystałem z niej w wojsku. Na miejscu byli praktycznie sami pasjonaci. Dla mnie to była atrakcja, realizowałem swój prezent urodzinowy. Oczywiście cały spędzony tam czas traktowałem bardzo poważnie, a nie jak zabawę, ale teraz dopiero myślę, że to było bardzo przydatne - mówi pan Paweł z Gdańska i dodaje, że chętnie znów wybrałby się na strzelnice, ale obecnie graniczy to z cudem.
Z kolei pan Dariusz, emerytowany policjant i instruktor strzelectwa z Krakowa, wspomina w rozmowie z WP, że w Polsce strzelnic jest mało. - W wielu miastach - nawet przed wzrostem zainteresowania, który obecnie obserwujemy - ciężko było ćwiczyć strzelanie czy uczyć się obsługi broni. To spory problem, który teraz się nasilił - tłumaczy mężczyzna.
Pozwolenia na broń głównie dla myśliwych
Pod koniec 2021 roku pozwolenie na broń w Polsce miało nieco ponad 250 tys. osób. W rękach prywatnych jest ok. 660 tys. sztuk broni palnej. Co ciekawe, większość pozwoleń wydano w celu łowieckim (ponad 130 tys.), a nie ochrony osobistej (ponad 31 tys.).
Źródło: "Gazeta Wyborcza", Policja