To tu mieszka najszczęśliwszy naród świata. Odkrywamy północ Europy
Na wakacje Polacy wybierają południe Europy, nic dziwnego - słońce i wysokie temperatury nie kojarzą nam się północą. Do odwiedzania Norwegii zniechęcają też wysokie ceny. Magda Bukowska w wywiadzie z Justyną Łukasik-Russek przekonuje, że urlop w Skandynawii to świetny pomysł.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Warto czasem wyjść poza schemat. Północne krainy kryją bowiem cuda, które zdecydowanie warto zobaczyć. Odkrywanie chłodnej północy warto zacząć od Norwegii, która w Polsce znana jest przede wszystkim jako cel wyjazdów zarobkowych, tymczasem ten piękny kraj może skraść nam serce i zupełnie od siebie uzależnić. Doświadczyła tego 40-letnia Justyna Łukasik-Russek z Gdańska, która od kilku lat niemal każdą wolną chwilę spędza w krainie trolli i reniferów.
Magda Bukowska: Większość Polaków na urlopowe destynacje, zwłaszcza te zimowe, wybiera miejsca leżące nieopodal równika. Pani w lutym ucieka na północ Norwegii. Dlaczego?
Justyna Łukasik-Russek: Norwegię wybieram nie tylko w lutym (śmiech). Latem także staram się odwiedzać ten kraj jak najczęściej. Dlaczego? Moja miłość do Norwegii, a właściwie do Skandynawii zaczęła się budzić wiele lat temu, gdy na stażu w Brukseli miałam okazję pracować ze Skandynawami. Odpowiada mi ich pozorny "chłód", który tak naprawdę jest niczym więcej jak szacunkiem dla prywatności innych. Nie są hałaśliwi jak południowcy, wszystko robią spokojnie, mają ogromny szacunek dla natury i kochają sport. Poza tym są bardzo życzliwi i - mimo pewnego zdystansowania - pełni zaufania do innych. Z daleka postrzegamy Norwegów jako zimnych i depresyjnych, ale to pozory. Warto pamiętać, że to najszczęśliwszy naród świata, który tej radości nie fetuje jednak przesadnie głośno (śmiech). Moje pierwsze wrażenia o Skandynawach potwierdziłam wiele razy podczas wizyt w tym rejonie, przede wszystkim w Norwegii i przyznają, że ludzie są jednym z powodów, dla których tak dobrze czuję się w tej części świata. Żeby poznać ich jeszcze lepiej uczę się języka norweskiego.
Wyjeżdżając na wakacje zazwyczaj większą uwagę do ludzi, których spotkamy, przywiązujemy do pogody, atrakcji turystycznych, pięknych miejsc, które możemy zobaczyć…
I to wszystko z pewnością za Norwegią przemawia. Zacznijmy może od tej sławnej, depresyjnej pogody. Faktycznie, Skandynawia to nie Wyspy Kanaryjskie. Nie możemy tu liczyć na słońce i wiosenno-letnią pogodę przez okrągły rok. Norwegia to surowy klimat i zmienna aura. W ciągu kilku godzin pogoda może zmienić się diametralnie i zawsze, także latem, musimy być na to przygotowani. Z drugiej jednak strony, pogoda to także wielki atut tego regionu, zwłaszcza w ostatnich latach, gdy w Polsce trudno o prawdziwe, śnieżne i mroźne zimy. Ja osobiście za nimi tęsknię, a w Norwegii mogę się nimi cieszyć w najpiękniejszym wydaniu. Wystarczy wynająć jakąś hyttę w ustronnym miejscu i można od rana do wieczora lepić bałwany, zwiedzać okolice na biegówkach, podziwiać pasące się pod oknem renifery, a wieczorem grzać dłonie przy kominku, z kubkiem gorącej herbaty i książką w dłoni.
Tym, co z pewnością przyciąga do Norwegii o tej porze roku jest możliwość zobaczenia na własne oczy niezwykłych zjawisk przyrodniczych. Warto przekonać się na własnej skórze jak wygląda noc polarna czy piękna zorza. Bardziej aktywni, szczególnie jeśli podróżują z dziećmi, z pewnością będą też zachwyceni wyprawą zaprzęgiem reniferów.
Oczywiście zima w Norwegii, zwłaszcza w jej północnej części, jest przeżyciem dość ekstremalnym. Ale osoby, które kochają naturę i nie zniechęca ich konieczność włożenia kilku warstw ubrania, z pewnością je docenią.
Czyli dla początkujących możemy polecić zaczynanie norweskiej przygody latem?
Latem też lepiej zaopatrzyć się w ciepłe ubrania (śmiech), ale oczywiście możemy też liczyć na piękne, słoneczne i naprawdę gorące dni. Generalnie Norwegia jest bardzo zróżnicowania. Północ jest bardziej mroczna, skalista, szara, zimna. Z kolei południe w maju jest tak zielone, że aż bolą oczy. W zależności od regionu, w tym samym czasie możemy opalać się na bujnych, zielonych pastwiskach w towarzystwie dziesiątek owiec, by następnego dnia śmigać w górach na nartach. Z całą pewnością jednak od kwietnia-maja do października łatwiej będzie poznawać największe atrakcje turystyczne Norwegii.
Czyli?
Ja polecam odkrywanie Norwegii po kawałku, niespiesznie - zgodnie z tym jak żyją mieszkańcy. Warto dać sobie czas na spokojne podziwianie natury, bo to ona jest największą atrakcją Norwegii. Jeśli jednak chodzi o takie hity, z których słynie ten kraj, z całego serca zachęcam do odwiedzenia Pulpit Rock. To położony nad Lysefjordem, 600-metrowy klif, zakończony niewielką płaską platformą, na który wspiąć się mogą nawet osoby, które mają niewielkie doświadczenie w górskich wędrówkach.
Wyprawa w obie strony zajmuje około 4 godzin. Ponieważ jest to topowa atrakcja Norwegii, na trasie jest dość tłoczno, jednak widok z góry na fiord faktycznie robi niesamowite wrażenie. Dla równowagi warto też przepłynąć się promem lub łódką i zobaczyć Pulpit Rock z poziomu wody. Pozwala to na cudowną zmianę perspektywy. To co z góry wydawało się gigantem, z dołu jest już tylko niewielkim klocuszkiem wciśniętym w linię brzegową.
Warto wiedzieć, że większość atrakcji polecanych przez norweskie foldery turystyczne, zainteresuje przede wszystkim miłośników górskich wspinaczek. Poza Pulpit Rock, na liście hitów jest też znajdujący się w tym samym regionie Kjerag. To wielki głaz, wiszący nad przepaścią, wciśnięty między dwie skały. Zdjęcia stojących na tym głazie turystów, to jedne z najbardziej charakterystycznych fotek z Norwegii. Wspinaczka na Kjerag jest jednak dość wymagająca, bo po drodze musimy wejść się na dwa inne szczyty.
Trzeci hit wspinaczkowy to Trolltunga, czyli "Język Trolla". Wisząca nad wodą półka skalna jest ponoć uznawana za jedno z najlepszy miejsc na świecie do zrobienia sobie selfie. To oczywiście kwestia upodobań (śmiech), z całą pewnością jednak sama skała, widok z półki i cała wspinaczka składają się nie niesamowite przeżycie. Wyprawa na Trolltungę nie jest tak trudna jak może się wydawać, z pewnością jednak jest męcząca i wymaga kondycji pozwalającej na 11 - 12 godzinny spacer po trudnym terenie. Można też wejść na górę jednego dnia, zanocować w namiocie i zejść kolejnego. My, chcąc przedłużyć pobyt w tym magicznym miejscu, tak właśnie zrobiliśmy.
Tak po prostu można rozbić namiot pod szczytem?
Tak. W Skandynawii można rozbić namiot za darmo, nie narażając się na żadne mandaty, właściwie wszędzie. Warunek, by nasza obecność nie zakłócała spokoju innym. Oczywiście jeśli planujemy biwakować na terenie prywatnym, należy najpierw zapytać o pozwolenie.
Malownicze fiordy i surowe skały to wizytówka Norwegii. A co z miastami? Są warte odwiedzenia?
Oczywiście. Ogromne wrażenie robi Oslo, które jest taką typową skandynawską stolicą - nie stolicą. Ludzie chodzą wolno, korki wcale nie są codziennością, wszędzie rowery, które bez problemu wypożyczymy na wielu stacjach. Oslo ma oczywiście do zaoferowania znacznie więcej niż cudownie leniwa, niespieszna atmosfera.
Znajdziemy tu mnóstwo ciekawych miejsc i cały czas powstają nowe - jak np. Muzeum Muncha. Myślę, że zarówno miłośnicy architektury, jak i sztuki czy aktywnego miejskiego wypoczynku doskonale odnajdą się w norweskiej stolicy. Także inne miasta i miasteczka mają dużo do zaoferowania. Mimo wszystko jestem zdania, że sednem tego kraju jest natura, a jej najpiękniejsze oblicza znajdziemy poza granicami miast. Choć niekoniecznie po wielogodzinnych wędrówkach. Wiele atrakcji możemy podziwiać z okien samochodu.
Co to znaczy?
Norwegia słynie z dróg turystycznych tzw. national road. To kilkanaście wyselekcjonowanych pod względem walorów krajobrazowych tras, na których zbudowano specjalne punkty widokowe ułatwiające podziwianie natury. Zjeżdżamy autem w wyznaczonym miejscu i naszym oczom ukazuje się wodospad, wisząca skała czy inne cuda. Do najbardziej spektakularnych tras należy ciągnąca się między wyspami i nad oceanem Atlantic Road. Równie niesamowita jest tzw. Droga Trolli. Niektóre odcinki tej wijącej się po zboczach gór, wąskiej drogi zostały uznane za najbardziej strome w Europie. Przejażdżka Drogą Trolli gwarantuje fantastyczne widoki, ale też mrozi krew w żyłach.
Właściwie bez końca mogłabym wymieniać takie perełki - miejsca, które absolutnie trzeba zobaczyć i zjawiska, które trzeba przeżyć. Do tej drugiej kategorii poza spotkaniem z reniferami, z pewnością trzeba zaliczyć podziwianie wielorybów. Nie jest to tania atrakcja, ale jeśli marzymy o spotkaniu z największymi ssakami morskimi, to właśnie w Norwegii możemy to marzenie spełnić. Tym bardziej, że Norwegowie to bardzo słowni ludzie, jeśli zabierając nas w rejs obiecają, że wieloryby będą, to będą (śmiech). Jeśli nie dziś to jutro, ale słowa dotrzymają.
Podobno nie tylko rejs w poszukiwaniu wielorybów może nadszarpnąć budżet turysty. Norwegia ma opinię kraju bardzo drogiego. Jak jest w rzeczywistości?
Norwegia jest droga i trzeba się z tym liczyć. Nie znaczy to jednak, że tych kosztów nie można ograniczyć. Z łatwością zaoszczędzimy na samej podróży, bo dzięki tanim liniom, możemy polecieć z Polski za naprawdę niewielkie pieniądze (od 24 zł w jedną stronę - przyp. red.). Jeśli nie mamy zbyt dużych wymagań w kwestii noclegów, w tym punkcie też możemy mocno ograniczyć wydatki. Jak już wspomniałam namiot możemy rozbić za darmo niemal wszędzie, oczywiście rezygnując z dostępu do różnych udogodnień np. prysznica. Niewiele zapłacimy też za nocleg w domku na campingu. Standardy takich miejsc są naprawdę wysokie, a ceny porównywalne do tych na Kaszubach. Dobrym pomysłem jest też wynajęcie tzw. hytte. Chyba każdy Norweg posiada hyttę, czyli domek letniskowy, który wynajmuje, gdy sam z niej niego korzysta. Cena wynajmu to około 300 zł za dobę. Koszt będzie oczywiście tym mniejszy, im większą grupą podróżujemy po Norwegii. Podobnie rozłożą się koszty wynajmu auta, opłat za drogi, tunele, mosty czy promy, które są wysokie, i których uniknąć niestety nie zdołamy.
Drogie jest także jedzenie. Żywienie w restauracjach nie jest tu tak popularne jak w Polsce, a tym bardziej na południu Europy, nie spodziewajmy się więc punku gastronomicznego za każdym zakrętem. Ale nie ma czego żałować, bo ceny w restauracjach są naprawdę wysokie, a lokalna kuchnia nie jest wyjątkowa. Za obiad dla pary, który w Polsce kosztowałby około 100 zł, zapłacimy 400 - 500 zł. Standardowy posiłek dla dwóch osób w popularnym w Norwegii Burger Kingu to wydatek rzędu 100 zł.
Nastawmy się więc na zakupy w lokalnych sklepach - też nietanie - i samodzielne gotowanie. Nie musimy czuć się niekomfortowo zabierając ze sobą jedzenie na wycieczki czy nawet do takich miejsc jak park rozrywki. Norwegowie robią to samo i nie wynika to z przyczyn finansowych. To element tutejszej tradycji i kultury.
Podsumowując Norwegia z pewnością nie jest tanim krajem, ale nie musi nas zrujnować.
Polacy zazwyczaj podróżują całymi rodzinami. Czy Norwegia może być atrakcyjna dla dzieci?
To zależy. Maluchy przyzwyczajone do wakacji spędzanych w hotelu, nad basenem i z tabletem w ręku mogą poczuć się zdezorientowane. Za to aktywne dzieciaki, nauczone spędzania czasu na świeżym powietrzu będą zachwycone. Moi synowie są zakochani w Norwegii na równi ze mną. Uwielbiają tutejszą swobodę, to że nikt nie stawia im zakazów, bo nie są dorośli. Zachwyca ich dzika przyroda, renifery, skałki, place zabaw, których jest tu mnóstwo. Jadąc z dziećmi do Norwegii trzeba jednak pamiętać, że to na nas spoczywa odpowiedzialność za ich bezpieczeństwo. Norwegowie są nauczeni współistnienia z naturą i nie stawiają barierek czy szlabanów na skraju skalnej półki. Nikt nie zabroni tu dziecku wejść na brzeg skały. To rola rodzica. Aby bezpiecznie zwiedzać Norwegię, sami musimy więc nauczyć dzieci jak bezpiecznie obcować z przyrodą.
Zobacz też: Wakacje first minute. Oto zalety wcześniejszych rezerwacji
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.