Turbulencje to koszmar każdego podróżnika. Zobacz, czy jest się czego bać
W jednej chwili jest w stanie wprowadzić nerwową atmosferę nawet w trakcie najprzyjemniejszego lotu. Turbulencje są jednym z efektów ubocznych podróży samolotem, choć zwykle nie stanowią większego zagrożenia dla bezpieczeństwa podróży. Od czasu do czasu zdarzają się jednak przypadki, gdy trzęsie naprawdę mocno.
23.04.2019 | aktual.: 26.04.2019 13:32
W internecie nie brakuje filmów i klipów dokumentujących chwile grozy towarzyszące pasażerom podczas turbulencji. Potrafią one zniechęcić przed podróżą tych, którzy samolotem jeszcze nie lecieli oraz podnieść ciśnienie osobom, które regularnie goszczą na pokładach samolotów i zdążyli się już oswoić ze zjawiskiem. Uwzględniając liczbę lotów, które odbywają się każdego dnia na świecie, te najbardziej drastyczne przypadki, które zmuszają pilotów np. do awaryjnego lądowania, należą na szczęście do rzadkości.
Strach ma wielkie oczy?
Marzec br. Powoli dobiegał koniec 10-godzinny lot ze Stambułu do Nowego Jorku. Ok. 45 minut przed lądowaniem Boeing 777 linii Turkish Airlines został zaskoczony przez silne turbulencje. Na pokładzie maszyny znajdowało się 326 pasażerów oraz 18 członków załogi. Jak opisali potem świadkowie, zjawisko wystąpiło bez żadnej zapowiedzi i od razu z pełną intensywnością. W związku z tym, że sygnalizator wskazujący na konieczność zapięcia pasów był wyłączony, część pasażerów "wystrzeliła" ze swoich foteli niczym z procy. Wielu z nich uderzyło głową w sufity oraz schowki. W efekcie 29 osób zostało rannych. Część z nich trafiła do szpitali. Dramatyczne nagrania oraz zdjęcia, pokazujące ślady krwi na suficie oraz ścianach, a także uszkodzenia wewnątrz kabiny, obiegły media na całym świecie.
Piloci przyznali, że wcześniej nie pojawiły się żadne zapowiedzi mogącego nadejść zagrożenia. Gdy przygotowywali się do procedury lądowania, samolot zaczął po prostu gwałtownie opadać. Na pokładzie samolotu zaczął panować chaos, a wiele osób modliło się w przekonaniu, że maszyna wkrótce się rozbije. Ostatecznie samolot szczęśliwie wylądował w Nowym Jorku.
Incydent na pokładzie samolotu Turkish Airlines, którego bezpośrednią przyczyną była turbulencja, był jednym z wielu, jakie miały miejsce w tym roku. Strachu najedli się w lutym pasażerowie maszyny linii Delta, lecącej do Seattle. W pewnym momencie zaczęła ona gwałtowanie opadać. Załoga zdecydowała się przerwać lot. W wyniku zdarzenia 5 osób zostało rannych – troje z nich zostało przewiezionych do szpitala. Wnętrze kabiny po wylądowaniu wyglądało tak, jakby przez samolot przeszedł huragan.
Na początku tego roku o horrorze w trakcie lotu opowiadali zaś pasażerowie linii Air New Zealand. W czasie wykonywania krajowego lotu, nowozelandzki samolot znalazł się w strefie turbulencji. Wiele osób przyznało, że lot, który przypominał swoisty rollercoaster, był jednym z najgorszych doświadczeń w ich życiu. Trzęsło tak mocno, że właściciele najsłabszych żołądków zaczęli wymiotować. Wielu pasażerów po wylądowaniu skorzystało z pomocy medycznej.
W grudniu 2018 r. trzy osoby zostały ranne, gdy należący do American Airlines samolot znalazł się w strefie silnych turbulencji, które uformowały się wokół burzy. Wcześniej, spodziewając się niesprzyjających warunków atmosferycznych, piloci sterujący maszyną lecącą z San Luis Potosi w Meksyku do Dallas zmienili kurs, by z dala ominąć front burzowy. Na niewiele się to jednak zdało, bo zmienne prądy, przechodzące nieopodal burzy, i tak wpłynęły na przebieg lotu obsługiwanego przez Bombardiera CRJ-900, który zbliżał się już do lotniska w Dallas. Dla 79 osób, które znajdowały się na pokładzie, lot zamienił się w prawdziwy koszmar. Piloci zdecydowali się zawrócić samolot i bezpiecznie wylądowali w Austin.
O prawdziwym piekle opowiadali też pasażerowie samolotu tych samych linii, lecący w styczniu 2016 r. z Miami do Mediolanu. Świadkowie relacjonowali, że samolot dwukrotnie zaczął opadać, co wywołało panikę i prawdziwy chaos. Samolot awaryjnie wylądował w Nowej Fundlandii. Z 203 osób, które znajdowały się na pokładzie, siedem zostało odwiezionych do szpitala.
Zobacz także
Skąd się biorą turbulencje?
Turbulencje, które osoby znajdujące się na pokładzie odczuwają jako drgania, silne wstrząsy albo gwałtowną utratę wysokości porównywaną do spadania samolotu, to nic innego, jak chaotyczny i niemiarowy ruch prądów powietrza. Zjawisko turbulencji jest kategorią bardzo pojemną i mówi się o nim w wielu różnych sytuacjach. Pojawia się np. wówczas, gdy zaczynają się ze sobą ścierać dwa prądy strumieniowe, z których każdy ma inne właściwości. Ich źródłem mogą być zmiany temperatur oraz ciśnienia. W efekcie tworzą się wiry powietrzne albo pojawiają się gwałtowne podmuchy wiatru, które nie mogą pozostać bez wpływu na przelatujący samolot. Turbulencje mogą powstawać nie tylko w rejonie frontów burzowych - omijanych zresztą przez załogi - czy wewnątrz chmur, ale też na bezchmurnym niebie. Mówi się wtedy o tzw. turbulencjach czystego powietrza. To one najczęściej zaskakują pilotów.
Eksperci z branży uspokajają, że w większości przypadków turbulencje nie mają na szczęście większego wpływu na bezpieczeństwo lotu. Nawet w tych najbardziej drastycznych przypadkach, gdy wewnątrz kabiny latają należące do pasażerów przedmioty, bagaże czy talerze, samolot bezpiecznie dociera do celu. Można zwiększyć jednak swoje indywidualne bezpieczeństwo. Jedną z metod, o której informuje zresztą personel pokładowy, jest zadbanie o to, by pasy bezpieczeństwa były podczas lotu zapięte również wtedy, gdy nie wymagają tego procedury. Gdy samolot zaczyna drżeć albo następuje gwałtowne obniżenie pułapu lotu, pasażerowi nie grozi zderzenie z sufitem.
Jako jeden z nielicznych przypadków, gdy turbulencja doprowadziła do katastrofy samolotu, wskazywany jest przykład lotu linii BOAC z Tokio do Hongkongu. Boeing 707 napotkał na gwałtowny podmuch wiatru, a turbulencja spowodowała zniszczenie samolotu w powietrzu. W wyniki katastrofy zginęły 124 osoby – 113 pasażerów oraz 11 członków załogi. Tragedia ta miała miejsce w 1966 r. Specjaliści uspokajają, że w tamtym zdarzeniu brała udział maszyna starej konstrukcji. W przypadku najnowszych samolotów do takiej sytuacji najpewniej by nie doszło.
Turbulencje będą coraz bardziej dokuczliwe
Niestety, dla tych, którzy boją się turbulencji, eksperci nie mają dobrych wiadomości. Z roku na rok wiadomości o koszmarnych doświadczeniach pasażerów, którzy znaleźli się w strefie turbulencji, może być coraz więcej. Przyczyną takiego stanu są pogłębiające się zmiany klimatyczne. Co gorsza, zjawisko to jest wciąż bardzo trudne do wykrycia. Instrumenty, które dziś znajdują się w kabinach samolotów, nie pozwalają tego robić efektywnie. Choć tu akurat jest szansa na pozytywną zmianę - obecnie trwają bowiem prace nad różnymi rozwiązaniami technologicznymi, które umożliwią pilotom wykrywać i omijać strefy silnych turbulencji. To zaś w wielu przypadkach wpłynie na poprawę komfortu lotu i bezpieczeństwa pasażerów. Jest szansa, że wybrani przewoźnicy zaczną te nowinki wdrażać już w przyszłym roku. Na razie pozostaje zapiąć pasy, ewentualnie wybrać miejsce w środkowej części samolotu, gdzie wszelkie niedogodności związane z turbulencjami są najmniej dotkliwe i tłumaczyć sobie, że czasami nierówności na drogach stanowią większe niebezpieczeństwo dla samochodów niż turbulencje dla znajdujących się w powietrzu maszyn.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl