LudzieTuryści w Tatrach zaskakują. "Coś nam się pomyliło i tak sobie idziemy"

Turyści w Tatrach zaskakują. "Coś nam się pomyliło i tak sobie idziemy"

Orla Perć w Tatrach to najtrudniejszy szlak po polskiej stronie gór. Nadal można jednak spotkać turystów, którzy znaleźli się na nim "przypadkiem". Tak samo bywa na trasie na Rysy czy Kościelec. Mimo że sprawdzenie trasy w Internecie wydaje się bułką z masłem, wiele osób nadal nie wie, dokąd idzie.

Turyści na Rysach
Turyści na Rysach
Źródło zdjęć: © Getty Images
Joanna Kocik

Połowa sierpnia. Szczyt sezonu turystycznego w Tatrach. Skrajny Granat na Orlej Perci – najtrudniejszym znakowanym szlaku po polskiej stronie Tatr. Dwójka turystów nadchodzi od strony Zawratu.

– Chcieliśmy iść na Świnicę, ale chyba nam się coś pomyliło. I tak sobie idziemy – mówi kobieta.

Obok grupka trzech ubranych w kolorowe górskie ciuchy kobiet robi sobie zdjęcia.

– Tamtędy na co się idzie?

– Na Krzyżne.

– A to wysoki szczyt?

– To nie szczyt, to przełęcz.

Góry dla wszystkich

Jestem zwolenniczką podejścia, że góry są dla wszystkich. Dla kogoś szczytem możliwości może być wejście na Giewont, dla kogoś marsz nad Morskie Oko – i nie ma w tym żadnego powodu do śmiechu czy poczucia "lepszości". Są osoby, dla których przeżyciem będzie wjechanie kolejką na Kasprowy Wierch i takie, którym wejście na Rysy nie sprawi szczególnych trudności. I wierzę, że dla wszystkich jest w górach miejsce. Ale warto wiedzieć, gdzie się idzie i z czym przyjdzie się nam mierzyć. A niewiedza chodzących po Tatrach turystów bywa porażająca.

Orla Perć
Orla Perć© Getty Images | Roland Nagy

Jest taka tatrzańska legenda – jeśli nieprawdziwa, to przynajmniej prawdopodobna. Turysta w Dolinie Kościeliskiej odbiera telefon i mówi: "Tak, pani Jolu, my już niedługo u pani będziemy. Godzinka, maks półtorej. Już jesteśmy w Dolinie Kościeliskiej, skoczymy jeszcze nad Morskie Oko i jesteśmy u pani".

Inni turyści podobno pytają w informacji turystycznej, czy dadzą radę obejść Rysy i Orlą Perć jednego dnia i nie wierzą, gdy słyszą "nie". Niektórzy sądzą, że na szczycie każdej góry znajdują się schronisko i sklep, dlatego chodzą "na lekko", bez ekwipunku i prowiantu. I nawet jeśli te historie są trochę naciągane, to jestem w stanie w nie uwierzyć. A wystarczy rzut oka na mapę, by się przekonać, że Dolinę Kościeliską i Morskie Oko dzieli dwadzieścia kilometrów w linii prostej.

Porażająca niewiedza turystów

Ile wysiłku dziś potrzeba, aby wpisać w Google "Rysy opis szlaku" i przekonać się, że to całodzienna i męcząca wędrówka o dużym stopniu trudności? Ile zajmuje zorientowanie się, jakie szlaki prowadzą z Zawratu i że nie wszystkie będą nadawać się na rodzinną wycieczkę?

Historia sprzed kilku lat, zamieszczona przez turystkę na jednej z popularnych stron górskich: "Wchodziliśmy na Świnicę od Kasprowego Wierchu we trójkę. Moje doświadczenie to Nosal, męża nic, córki 12-letniej – nic. Znajoma nam poleciła trasę. Coś tam w necie przejrzałam, ale chyba na inne strony trafiłam, bo wszędzie było napisane, że malownicza i łatwa trasa. Nie lubię wchodzić pod górkę, moja kondycja równa się zeru… Do tego jeszcze ubzdurałam sobie, że najgorsze to wejść na szczyt, a później wyobrażałam sobie szeroką i wygodną ścieżkę do Murowańca (schroniska - red.). Totalna amatorka, wiem. Efekt: owszem, udało się wejść, ale były łzy, pot i strach. Następnego dnia dziecko oficjalnie ogłosiło, że nienawidzi gór i na żadną już nie wejdzie. Ja zresztą też".

Chodzę po Tatrach od lat i wiele razy miałam okazję spotkać turystów, którzy zabrnęli w za trudne dla siebie miejsca. Na Kościelcu minęłam zapłakaną dziewczynę, która chciała schodzić, bo bała się iść wyżej, podczas gdy jej chłopak parł do przodu. Najdelikatniej jak umiałam poradziłam im, by jednak zeszli. Innym razem byłam świadkiem kłótni, którą słyszała chyba cała Dolina Pańsczycy – żona darła się na męża, że "miał być spacer", a tymczasem idą już piątą godzinę, ona nie daje rady i nie ma mowy, żeby poszła jeszcze wyżej.

Szlak na Kościelec
Szlak na Kościelec© Getty Images | Shaiith

Góry to nie zawody

Rozumiem, że są osoby, które, będąc w Tatrach pierwszy czy drugi raz w życiu, idą na Orlą Perć. Ostatnio miałam takich współlokatorów w schronisku. Wtoczyli się do pokoju o 19 (wyszli o 3.30), ledwie żywi. Dali radę, wiedzieli, na co się piszą i nie ukrywali braku doświadczenia. Poszli, bo chcieli mieć się czym pochwalić przed kolegami.

Nie rozumiem jednak, jak można nie sprawdzić trasy, na którą się wybieramy, i to w świecie, gdzie mapę i przewodnik można dostać wszędzie, a w Internecie nietrudno o dokładne opisy szlaków, zdjęcia i wideo, i relacje pokazujące szlak niemal krok po kroku.

Nie przyjmuję argumentów, że "chodź, przecież na Kościelec jest łatwe wejście". Może i jest – przy ładnej pogodzie dla osoby z dobrą kondycją i brakiem lęku przestrzeni. Ale to nie znaczy, że każdy zareaguje tak samo. Góry to nie zawody, kto wejdzie na szczyt szybciej albo ile ich zaliczy w ciągu tygodnia. W górach człowiek mierzy się przede wszystkim z samym sobą – swoim organizmem, wytrzymałością, lękiem. Ktoś może mieć żelazną kondycję, ale zabójczy lęk wysokości.

Na innym wąska ścieżka nad przepaścią nie zrobi wrażenia, ale wysiłek włożony w wejście będzie niewspółmierny. Wiele zależy od warunków atmosferycznych, naszego samopoczucia i oczekiwań. Bo jeśli ktoś spodziewa się, że nad Morskie Oko można dojechać busem (a jest takich osób całkiem sporo), to może się rozczarować, że czeka go 9-km marsz w jedną stronę.

Turyści nie wiedzą, turyści nie widzą

Dodatkowo, niektórzy turyści chodzący po Tatrach najwyraźniej mają problem ze wzrokiem i nie potrafią przeczytać tablic TPN, informujących o zamkniętych albo jednokierunkowych trasach. Szlak Zawrat-Świnica obecnie jest jednokierunkowy, co nie przeszkadza ludziom iść pod prąd. Przeszkadza to jednak tym, którzy idą we właściwym kierunku i wydłuża całą wycieczkę (trzeba wymijać się na łańcuchach). Nie ma niestety na to rady, na szczycie Świnicy nie stoi przewodnik TPN, który uprzejmie przypominałby, że ktoś idzie pod prąd.

W miasteczku, skąd zaczyna się szlak na jedną z największych atrakcji Norwegii, skałę Trolltunga, stoją wielkie tablice informujące turystów, jak mają się ubrać, w co wyposażyć i ile godzin przeznaczyć na wędrówkę. WIELKIMI LITERAMI napisane jest, że na trasie nie ma schronisk, a "zmęczenie nie jest powodem do wzywania pomocy". Na samej trasie stoją znaki mówiące: "uwaga, jeśli jesteś tutaj, a jest już po 13.00, zawróć. Nie zdążysz wrócić przed nocą".

Może i zasady te brzmią śmiesznie, zwłaszcza dla kogoś obytego z górami, ale czasem myślę, że podobne oznaczenia powinny stanąć przy każdym wejściu do TPN. Może wtedy więcej osób sprawdziłoby warunki na szlaku i mierzyło siły na zamiary. Bo góry naprawdę są dla każdego i każdy może odkrywać ich piękno. Byle tylko wiedział, dokąd idzie.

Źródło artykułu:WP Turystyka
góryw górachludzie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (342)