Ukraina zabiega o turystów. "Można zobaczyć, jak wiele dzieje się już teraz"
Wojna w Ukrainie trwa już dwa lata. Strach, ból, głód, śmierć to obraz nowej rzeczywistości zwłaszcza na wschodzie Ukrainy. Ta wojna to jednak nie tylko dramat ludzi, ale też próba zniszczenia dziedzictwa narodowego Ukraińców. Rosjanie niszczą lub rozkradają najcenniejsze zabytki tego kraju. Ale turyści o Ukrainie nie zapomnieli.
W obecnej sytuacji nie da się dokładnie policzyć ile zabytków i cennych - z punktu widzenia pamięci narodowej i turystyki - obiektów zniszczyli Rosjanie od 24 lutego 2022 r.
Zniszczyć dziedzictwo narodowe Ukrainy
Ukraińskie Ministerstwo Kultury i Polityki Informacyjnej ogłosiło na swojej stronie internetowej, że do końca 2023 r. było ich przynajmniej 872, w tym 120 o znaczeniu ogólnonarodowym. Najwięcej zabytków zniszczono lub zburzono w obwodach: charkowskim, odeskim, donieckim i chersońskim.
Naukowcy z Ukrainy i USA postanowili w terenie przyjrzeć się sytuacji niszczenia zabytków, kościołów, muzeów czy stanowisk archeologicznych, a wyniki swoich obserwacji opublikowali na łamach naukowego czasopisma "Antiquity". Ocenili, że "ukraińskie dziedzictwo kulturowe jest niszczone w tempie niespotykanym od 1945 r.".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wakacje w ogarniętej wojną Ukrainie. "Ciężko jest wytrzymać"
Na liście zabytków, które w wyniku agresji Rosji zostały zniszczone lub uszkodzone, są miejsca o ogromnym znaczeniu historycznym, które przed wojną przyciągały tysiące turystów. Wśród nich XVIII-wieczny Sobór Zaśnięcia Matki Bożej w Charkowie, który stał się jedną z pierwszych historycznych ofiar Rosyjskiej inwazji. "Sobór przetrwał bolszewików i II wojnę światową, kiedy wszystkie budynki wokół zostały zniszczone" - napisał po ostrzelaniu świątyni w marcu 2022 r. przedstawiciel ukraińskiego MSW Anton Heraszczenko.
Zniszczeniu uległy też Teatr Dramatyczny w Mariupolu, zabytkowa cerkiew św. Bachmuta, Muzeum Narodowe w Kijowie czy wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO historyczne centrum Odessy. Nie można tu mówić o przypadku. Aż 25 odeskich zabytków, w tym słynny ołtarz Soboru Przemienienia Pańskiego, zostało uszkodzonych na skutek ostrzału dronami i precyzyjnymi pociskami manewrującymi. Po tym ataku UNESCO ogłosiło, że celowe niszczenie zabytków może być uznane za zbrodnię wojenną, a Rada Bezpieczeństwa ONZ przychyliła się do tej opinii.
Ochronić zabytki
Władze Ukrainy - zarówno te centralne, jak i regionalne - robią co mogą, by ochronić ukraińskie zabytki. Niektóre z nich - jak np. rzeźbę Chrystusa z XIV-wiecznej katedry ormiańskiej we Lwowie - ukryto w schronach. Inne zostały wywiezione z kraju, aby Rosjanie nie mogli ich zniszczyć lub rozkraść. Pochodzące z kościoła w Hodowicy nieopodal Lwowa XVIII-wieczne rzeźby przedstawiające sceny biblijne znalazły schronienie na Wawelu.
Te dzieła, których nie można przenieść, zabezpieczane są specjalnymi konstrukcjami. Tak dzieje się np. we Lwowie, do którego wciąż przyjeżdżają polscy turyści.
- Niektóre zabytki zostały zabezpieczone przed ewentualnym zniszczeniem i w związku z tym nie możemy ich dziś podziwiać. Wspaniała lwowska katedra jest zabezpieczona blachą i płytami. Za siatką ochronną ukrywa się pomnik Mickiewicza. Ukryte są też fontanny na rynku, możemy zobaczyć tylko ich wizualizację na banerze i napis, że prawdziwymi fontannami będziemy mogli się cieszyć, gdy Ukraina odniesie zwycięstwo - opowiada Andrzej Kudlicki, właściciel Biura Turystycznego Quand, które jako jedno z niewielu organizuje wyjazdy polskich grup do Lwowa.
Turystyka mimo wszystko
Polski MSZ odradza wyjazdy do Ukrainy. Wycieczek do kraju w stanie wojny nie można też ubezpieczyć. Jednak rejony, w których ataki Rosjan zdarzają się rzadko, nie zostały całkowicie zapomniane przez turystów.
- Nikt nie może powiedzieć, że we Lwowie (gdzie w czasie styczniowego ataku zniszczono m.in. Muzeum Szuchewycza) czy na Zakarpaciu jest bezpiecznie, ale są to tereny, gdzie ataki zdarzały się incydentalnie. W tej chwili to najbardziej aktywne turystyczne rejony Ukrainy - opowiada Andrzej Kudlicki. - Kwitnie, jeśli można tak powiedzieć, przede wszystkim turystyka wewnętrzna. Przyjeżdżają wycieczki szkolne z innych części kraju. Organizowane są też wyjazdy dla rannych żołnierzy, którzy potrzebują nie tylko leczenia, ale także wsparcia psychologicznego. Wycieczki po żyjącym niemal normalnie Lwowie są dla nich formą terapii - opowiada pan Andrzej.
Są też turyści zagraniczni. Zdarzą się goście z Europy Zachodniej, jednak najwięcej jest Polaków. - Zwykle są to turyści indywidualni, ale jesienią mieliśmy grupę, z którą przyjechaliśmy na festiwal, a w grudniu - z prezentami na Mikołajki. Polacy jeżdżą przede wszystkim do Lwowa, ale też w góry, do Truskawca, który nadal funkcjonuje jako kurort czy słynnego ośrodka narciarskiego Bukovelu - opowiada Kudlicki.
Turystyka w stanie wojny
Drugą rocznicę napaści Rosji na Ukrainę Andrzej Kudlicki spędzi we Lwowie. - Jedziemy z Polski sporą delegacją na zaproszenie władz samorządowych. Będziemy rozmawiać o turystyce w warunkach już po zakończeniu wojny. Bo pracownicy branży, mimo bardzo trudnej sytuacji w kraju, nie zaprzestali swojej działalności. Ponieważ mają znacznie mniej pracy związanej z przyjmowaniem gości, pracują nad stworzeniem nowej oferty - wyjaśnia Kudlicki.
Kto w ostatnim czasie odwiedził Lwów, mógł zobaczyć, jak wiele dzieje się już teraz. - Wszyscy mamy świadomość, że po wojnie znacznie wzrośnie liczba osób z niepełnosprawnościami. To dało silny impuls merowi Lwowa, żeby otworzyć miasto dla osób z ograniczeniami ruchowymi. Przebudowywany jest rynek, usuwane są krawężniki, w wielu budynkach poszerzane są wejścia, montowane windy, organizowane są też szkolenia - wszystko po to, by uczynić miasto przyjaznym osobom z niepełnosprawnościami - wymienia Andrzej Kudlicki.
Nad nową ofertą turystyczną intensywnie pracują też na Podolu. - To region o wspaniałych walorach przyrodniczych i działające tu organizacje turystyczne wykorzystują czas, kiedy nie ma zbyt wielu gości, by wypracować model turystyki zrównoważonej, tak by cuda natury udostępniać turystom z zachowaniem ochrony przyrody - wyjaśnia pan Andrzej.
Prace trwają też na styku Roztoczańskiego Parku Narodowego po stronie polskiej, z Jaworowskim Parkiem Narodowym w Ukrainie. To projekt transgraniczny, który świetnie się rozwija. - Są nowe pawilony, ścieżki turystyczne. Tu wszyscy czekają na turystów. Zresztą jak wszędzie. Widzę to za każdym razem, kiedy jestem w Ukrainie. Turyści witani są bardzo serdecznie, niemal z wdzięcznością - mówi Andrzej Kudlicki.
Ma to oczywiście swój wymiar finansowy, ale zdaniem Kudlickiego, ważniejszy jest wymiar emocjonalny: - To, że do nich przyjeżdżamy daje Ukraińcom takie poczucie, że nie są sami, że nie wszystkie mosty są spalone i że kiedy wojna się skończy, sytuacja wróci do normy, a może nawet - pod względem turystycznym - jeszcze się poprawi.
Magda Bukowska dla Wirtualnej Polski
WP Turystyka na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski