Uliczna sztuka pełną gębą. Dziś każde miasto chce mieć swoje murale
Jeśli myślisz, że murale to nie sztuka, to chyba nie widziałeś żadnego na żywo. I choć wielkoformatowych obrazów jest w Polsce coraz więcej, to chcemy jeszcze. "Sztuki w przestrzeni publicznej polskich miast jest wciąż za mało" - mówi Teresa Latuszewska-Syrda, prezes zarządu Fundacji Urban Forms.
Murale nadają charakteru często zapomnianym i zwyczajnie brzydkim zakątkom polskich miast - ja nie mam wątpliwości. Gdy przejeżdżam przez gdańską Zaspę, to cieszę się jak dziecko. A to dlatego, że mamy się czym pochwalić - na jednym osiedlu można znaleźć 60 różnorodnych murali. Ale to nie koniec. Gdy jestem w Łodzi czy Poznaniu, szczęka mi opada na widok wychodzących z murów postaci czy kamienic namalowanych na murach. Chyba nikt nie jest w stanie wskazać, ile w Polsce jest w tej chwili murali, bo powstają masowo.
Kiedyś niszowe, dziś są praktycznie wszędzie. Murale można znaleźć nie tylko na wielkoformatowych płytach budynków, ale też na starych murach czy w przejściach podziemnych. W wielu miastach organizowane są nawet specjalne wycieczki szlakiem murali. To sztuka pełną gębą, której nie musimy już zazdrościć Berlinowi czy Brukseli. Mamy u siebie uliczne, gigantyczne dzieła sztuki - i każdy może je oglądać za darmo.
W Łodzi od kilku lat funkcjonuje Galeria Urban Forms - stała ekspozycja sztuki ulicznej w publicznej przestrzeni miasta. Składa się z ok. 80 wielkoformatowych malowideł umieszczonych na elewacjach budynków głównie w centrum miasta. Tworzą szlak artystyczny dostępny dla wszystkich mieszkańców i osób odwiedzających Łódź. - W tym roku powstaną kolejne cztery - zdradza w rozmowie z WP Teresa Latuszewska-Syrda, prezes zarządu Fundacji Urban Forms.
Wśród najciekawszych murali w Łodzi wymienia się te, które powstały w 2017 r., np. autorstwa Opiemme i Kasi Brzeskiej. Ten pierwszy zdobi frontową elewację, schody i ścianę Szkoły Podstawowej nr 45.
Wielobarwny mural Kasi Brzeskiej wtapia się w strukturę elewacji i podkreśla rytm takich elementów, jak puste i zamurowane okna czy charakterystyczne, drewniane pale podpierające budynek. Znajduje się na śródmiejskim podwórku, które łączy ul. Jaracza i cieszącą się złą sławą "Włókienkę".
Za prawdziwą perełkę w skali kraju Teresa Latuszewska-Syrda uznaje mural z 2015 r. - Był zrealizowany we współpracy z Urzędem Miejskim w Grudziądzu autorstwa australijskiego artysty Guido van Helten - dodaje.
Ten znany artysta z Australii tworzy fotorealistyczne, wielkoformatowe portrety mieszkańców danego miejsca na ścianach silosów, wieżowców czy kamienic. Ma specyficzny sposób pracy - w danym miejscu obserwuje jego mieszkańców, zaprzyjaźnia się, robi zdjęcia. Kiedy wreszcie trafia na inspirującą historię, przenosi jej bohaterów na mural, tworząc niejednoznaczne, poddające się różnorodnym interpretacjom prace. Efekt jego jedynej pracy wykonanej w Polsce faktycznie robi wrażenie.
Ciężko jednoznacznie podać, ile czasu zajmuje namalowanie muralu. Wszystko zależy chociażby od rozmiaru. Nie trwa to dłużej niż 10 dni. - Dla mnie to oczywiste, że murale to sztuka, tym bardziej wartościowa, że ogólnodostępna. Uważam, że sztuki w przestrzeni publicznej polskich miast, a zatem również murali, jest wciąż za mało - mówi Teresa Latuszewska-Syrda.
Jedną z najbardziej imponujących kolekcji malarstwa monumentalnego, bo tak ładnie mówi się o muralach, można podziwiać na gdańskim osiedlu Zaspa. Pierwsze murale powstały tam 21 lat temu. Dziś jest ich 60, a największy ma ok. 400 m kw. Mniejsze aranżacje zdobią wejścia do klatek. - Są bardzo różnorodne zarówno jeśli chodzi o styl, jak i tematykę - mówi Basia Sroka z Instytutu Kultury Miejskiej w Gdańsku.
Jednym z murali, który przykuwa uwagę jest portret Lecha Wałęsy autorstwa Piotra Szwabe, umieszczony na ścianie bloku, w którym mieszkał z rodziną. Z dystansu, to niebudzący wątpliwości wizerunek przywódcy Solidarności. Oglądany z bliska, jest niejednoznaczny i nieoczywisty, bo to mural wykonany w pikselach. Każdy mieszkaniec Zaspy wskaże drogę do tego bloku. - Latem galerię murali można zwiedzać z lokalnymi przewodnikami, którzy z pasją opowiadają o historii osiedla, artystach i wykonanych przez nich pracach - mówi Basia Sroka.
Na ścianach bloków zobaczyć można też m.in.: Fryderyka Chopina, Czesława Miłosza czy Jana Pawła II. Są też prace, które nawiązują do różnych wydarzeń historycznych czy scen z życia miasta. Obejrzymy też przodowniczkę pracy pchającą wózek sklepowy bez dna czy niewielką (jak na wielki format) postać w kaloszach zamiatającą liście.
Dziś każde miasto w Polsce chce mieć kolorowe ściany, którymi może się pochwalić. Murale są Katowicach, Warszawie czy Gdyni. Są już praktycznie wszędzie.
Najbardziej znanym muralem w Białymstoku jest czarująca "Dziewczynka z konewką", wykonana przez absolwentkę łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych, Natalię Rak. Znajduję się na bocznej ścianie kamiennicy przy Alei Józefa Piłsudskiego. Malowidło wielkoformatowe nawiązuje do podlaskiej legendy o wielkoludach i powstało w ramach akcji: "Folk on the street". Nie sposób przejść obojętnie obok takiej pracy.
W ubiegłym roku przy ulicy Roosevelta 8 we Wrocławiu powstało prawdziwe kolorowe cudo. Na murach przedstawiono wybrane dzieła znane z historii sztuki: malowidła jaskiniowe, słynne prace Van Gogha, Muncha, Fridy Kahlo, Muchy, Chagalla i inne. Całość podzielonych na sekwencje murali zajmuje powierzchnię 1600 m kw.
Ale polskim hitem na skalę światową jest bez wątpienia ten poznański. Na ścianie kamienicy na rogu ulic Śródka i Rynek Śródecki zachwyca awangardowy, wykonany w technice 3D, mural zatytułowany "Opowieść śródecka z trębaczem na dachu i kotem w tle". Na pierwszy rzut oka to zbiór kilku budynków. Gdy zorientujesz się, że wzrok cię oszukał, twój podziw dla tego dzieła będzie jeszcze większy. Inicjatorem powstania muralu jest Gerard Cofta, osiedlowy radny zafascynowany fotografią z lat 20. ubiegłego wieku. Obraz wykonali członkowie Fundacji Artystyczno-Edukacyjnej Puenta.
Basia Sroka nie ma wątpliwości, że moda na murale istnieje, choć obecnie raczej przemija. - Wiele miast czy miejsc chciało mieć swoje wielkoformatowe malowidła. Można nawet mówić o wyścigu na ilość, wielkość prac czy bardziej znane nazwiska artystów - mówi. - Trzeba też pamiętać, że to sztuka przemijająca. Cały czas powstają nowe prace, a czasem niektóre znikają bezpowrotnie, bo np. ściana jest burzona.
Zobacz najciekawsze murale w Europie: