W skarbcu olbrzyma. "Poczułam się jak kamyk wewnątrz kalejdoskopu"
Nie jestem wielką miłośniczką błyskotek, więc na propozycję odwiedzenia Muzeum Swarovskiego w Wattens w pierwszej chwili zareagowałam bez entuzjazmu. Potem zobaczyłam zdjęcie.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Gigantyczna zielona głowa i wypływający z jej ust wodospad. Obrazek raczej skojarzył mi się z Ameryką Południową niż Austrią. Zaintrygowało mnie to.
Wsiądź do zielonego autobusu
Swarovski Kristallwelten, czyli Kryształowe Światy Swarovskiego powstały w 1995 r. tuż obok fabryki Swarovskiego w Wattens. Można do nich dojechać własnym autem lub - bardzo szybko i wygodnie - komunikacją publiczną z Innsbrucku. Należy po prostu udać się na przystanek autobusowy koło dolnej stacji kolejki górskiej Nordkette i wsiąść w zielony autobus, który co dwie godziny dowozi turystów do Wattens.
Co ważne, zarówno za przejazd, jak i wizytę w muzeum, nie musimy płacić, jeśli mamy Innsbruck Card. Opłaca się ją nabyć nawet przy jednodniowym zwiedzaniu (53 euro dla dorosłych - ok. 230 zł), a jeśli planujemy pobyt dwudniowy (63 euro - ok. 270 zł) lub trzydniowy (73 euro - ok. 315 zł) - kupmy ją koniecznie!
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Innsbruck. Bajkowo położona stolica Tyrolu
Karta upoważnia m.in. do przejazdów transportem publicznym i wjazdu kolejką górską na szczyt Seegrube, a nawet znajdujący się na wysokości 2256 m Hafelekar. Umożliwia też zobaczenie dziesiątek atrakcji w Innsbrucku i okolicach - od zoo, przez wystawy, muzea, zamki i pałace, po wizytę na słynnej skoczni Bergisel i w niezwykłym muzeum kryształów, do którego ja właśnie dotarłam zielonym autobusem.
W zielonym królestwie
Kryształowe Światy Swarovskiego to podróż przez szalenie różnorodne artystyczne projekty zainspirowane kryształem. Każdy z zakątków Swarovski Kristallwelten przemawia do innych zmysłów, każdy opowiada inną historią i skłania do zupełnie różnych refleksji. Niektóre części wystawy są bardzo dosłowne, inne wprost przeciwnie.
Spotkanie z kryształem zaczynamy od leniwego spaceru po ogrodach. Warto zarezerwować na niego przynajmniej godzinę, bo to naprawdę zaczarowany ogród, który w zależności od pogody i pory dnia nieustająco się zmienia. W pełnym słońcu kryształowy las, odbijający się w spokojnej tafli jeziora, po prostu oślepia. Wystarczy jednak spróbować uchwycić to światło w obiektywie, by przypomnieć sobie, jak jest ulotne.
Równie ulotne jak uczucie prawdziwej, beztroskiej radości. Przypomina o tym ustawiona nieopodal kryjącego fioletowy kryształ grabowego labiryntu, staroświecka karuzela dostępna dla wszystkich gości - bez względu na wiek. Jednak niewielu dorosłych decyduje się, by na nią wsiąść. Karuzela to jeden z artystycznych projektów. Nosi nazwę Nostalgia i za sprawą bardzo wyrazistych postaci oraz spokojnej muzyki, ma nam przypomnieć jak niewiele potrzebowaliśmy do szczęścia jako dzieci, a jak rzadko udaje nam się je dogonić w dorosłym, zabieganym życiu.
Skarbiec zielonego olbrzyma
Choć kryształ kojarzy się ze wszystkimi kolorami tęczy, w które zmienia padające nań światło, dla mnie muzeum Swarovskiego jest przede wszystkim zielone. Dowozi do niego zielony autobus, ogrody toną w zieleni, a zasadnicza część wystawy kryje się za głową zielonego giganta, który strzeże swoje skarbów pod zielonym pagórkiem.
Sama głowa z pewnością robi wrażenie. Nie tylko rozmiarem. Hipnotyzuje kryształowym spojrzeniem, a fakt, że znajduje się właśnie w Tyrolu, u podnóża zaśnieżonych alpejskich szczytów, sprawia, że łatwo uwierzyć, że przenieśliśmy się do krainy czarów i spotkanie Alicji czy Białego Królika to tylko kwestia czasu.
Od razu zdradzę, że żadnego królika akurat w muzeum nie dostrzegłam, ale Alicja była. Podobnie jak Harry Potter. Stał spokojnie w muzealnym sklepie, a raczej ogromnym salonie z kryształowymi kolekcjami. Zanim jednak trafiłam do sklepu, czekała mnie podróż w głąb skarbca olbrzyma i przegląd artystycznych wizji twórców z całego świata.
Nie da się opisać wszystkich - jest ich po prostu za dużo. Myślę też, że nie warto tego robić, bo element zaskoczenia dodaje zwiedzaniu magii. Twórcy dobrze o tym wiedzą, dlatego wystrój się zmienia. Jedne wystawy znikają, by w ich miejscu mogły pojawić się inne.
W niektórych pomieszczeniach bogactwo kryształów, przepych i rozmach godne są złotej ery Hollywood i największych hitów Bollywood - oba światy spotkamy zresztą w muzeum. W innych czeka na nas "zaledwie" światło i dźwięk przenoszące zwiedzających do zupełnie innego wymiaru.
Zakrzywiona rzeczywistość
Jedna z sal zaprosi nas do wnętrza kryształu, inna zakrzywi przestrzeń tak dalece, że dosłownie poczułam się, jakbym była częścią nieskończonego wszechświata lub jednym z kamyczków wewnątrz kalejdoskopu. Niektóre projekty przemawiają przede wszystkim do wzroku, inne skłaniają do tego, by raczej zamknąć oczy i dać się ponieść dźwiękom i zapachom.
Jechałam do Swarovski Kristallwelte z ogromną ciekawością. I muszę powiedzieć, że to miejsce całkowicie mnie zaskoczyło. Okazało się zupełnie inne, niż sobie wyobrażałam. Niektóre sale specjalnie do mnie nie przemówiły, w innych chętnie spędziłabym znacznie więcej czasu, niż miałam. Ale właśnie ta różnorodność i pozorna niespójność okazały się ogromnymi wartościami tego miejsca.
Z pewnością wizyta w tym muzeum nie-muzeum to niezwykła przygoda. Jeśli więc będziecie w Innsbrucku lub okolicach, zajrzyjcie do Wattens i dajcie sobie szansę doświadczyć tego bogactwa obudzonych przez kryształ doznań i wrażeń.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.