Wakacje z prezydentem, czyli niespodziewane spotkanie w środku lasu
O tym, że na poczucie humoru fortuny zawsze można liczyć wiem nie od dziś. Mimo to nadal potrafi mnie zaskoczyć. I to spektakularnie. Co zdarzyło się tym razem? Spotkanie z prezydentem na leśnej ścieżce w środku Borów Tucholskich, gdzie uciekłam od wszystkiego - począwszy od wiecznie domagających się żywienia kotów, a skończywszy na wiadomościach i polityce.
24.08.2023 | aktual.: 24.08.2023 11:14
Jak zaszyłam się w maleńkiej wiosce w środku lasu
Czernica, moja ukochana wioska nad Brdą w sercu Borów Tucholskich ma wiele do zaoferowania. Około 40 mieszkańców, dwa jeziora Dybrzk i Kosobudno, przez które przepływa Brda, przeszło 100-letni zabytkowy młyn i równie starą chałupę, dziś pustą, do której przez pierwsze kilkanaście lat mojego życia biegałam "do cioć" po świeże mleko od krowy. Jest tu też piękny staw, a od kilku lat nawet restauracja Stary Młyn, gdzie serwowanych jest dosłownie kilkanaście dań, za to wszystkie z produktów pochodzących z okolicznych jezior, pól i lasów.
Co najważniejsze Czernica oferuje też ciszę, spokój i wszechogarniający zapach sosen. Idealne miejsce, żeby zostawić za sobą wszystko, odpocząć od obowiązków i po prostu cieszyć się "tu i teraz" w najlepszym wydaniu. Zwłaszcza teraz, pod koniec sierpnia, kiedy znajdujące się nieopodal mojego malutkiego domku pole namiotowe powoli pustoszeje, na jeziorach też ruch już niewielki. Po prostu raj!
I nagle w tym raju pojawia się on - obecnie urzędujący prezydent RP, Andrzej Duda.
- Jak mnie tu znalazł? - to moja pierwsza myśl, zupełnie ignorująca fakt, że prawdopodobnie wizyta głowy państwa nie ma jednak nic wspólnego z moją osobą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W Czernicy wielkie poruszenie
Środowy poranek, jak większość poranków w tej okolicy, nie zapowiadał wielkich zdarzeń. Słońce wstało na wschodzie - jak zwykle - drzewa szumiały normalnie, ptaki śpiewały, śniadanie samo się nie zrobiło. Poranek jak każdy inny.
Pierwsze symptomy (a przynajmniej pierwsze, które ja dostrzegłam), że w sennej Czernicy coś się jednak wydarzy, pojawiły się koło godz. 15. Wracam sobie spokojnie z leniwej wyprawy kajakiem w stronę Drzewicza, mijam cypelek, na którym od dziesiątek lat stoi Harcerska Baza Obozowa, aż tu nagle na wodzie pojawia się policja. Motorówka z mundurowymi płynie najpierw w jedną stronę jeziora, potem w drugą, sprawdza zarośla przy brzegu. Ewidentnie coś się dzieje.
Dwie godziny później poruszenie czuć już nie tylko na wodzie, ale także w lesie, gdzie spokojnie spaceruję z psem, schylając się po pojedyncze kurki. Ruch na drodze do harcerzy jest większy niż w czasie zmiany obozowego turnusu. Do bazy nieprzerwanie ciągną kilkuosobowe grupki młodzieży w mundurach.
Co chwila przejeżdża jakieś auto. Jedzie straż pożarna, karetka… Zdecydowanie coś się dzieje. Co? Ze strzępów podsłuchanych rozmów wynika, że spieszą się na jakieś ważne spotkanie. Po chwili wiem już z kim. Do Czernicy jedzie prezydent.
Zbliżam się do bazy i oczom nie wierzę - dziesiątki aut, jeszcze więcej ludzi, policjant z psem, ochrona, rozmaite służby, oczywiście harcerze, no i trochę turystów, którzy wyglądają na równie zaskoczonych jak ja.
- Naprawdę prezydent przyjeżdża? - słyszę pytanie pana z wózkiem.
- No tak mówią - pada odpowiedź ze strony kobiety z dwójką dzieci. - Zaraz ma być, zobaczymy - dodaje.
Oni stoją, więc ja też przystaję, a właściwie przysiadam. Nagle na leśnej dróżce pojawia się kolumna. Na czele grupa pieszych, za nimi auta z przyciemnionymi szybami. Scena jak z filmu, z tym że rozgrywa się w najcichszym i najspokojniejszym miejscu na świecie. Kolumna zbliża się powoli i widzę, że tuż za trzema panami, jak się domyślam z ochrony, faktycznie idzie prezydent. Grzecznie się uśmiecha i kłania. Równie grzecznie odpowiadam "dzień dobry" i myślę sobie, że chyba mniej by mnie zdziwiło spotkanie w tym miejscu królowej Elżbiety II (oczywiście gdyby monarchini nadal żyła). Sądzę, że w Borach Tucholskich bardzo by jej się spodobało.
Papież, Napoleon i prezydenci - czyli VIP-y nad Brdą
Oczywiście prezydent nie jest pierwszą osobistością, która zawitała na te tereny. Mieszkańcy zawsze z dumą wspominają, że przepływał tędy kajakiem przyszły papież Jan Paweł II, wówczas młody ksiądz Karol Wojtyła. W Czernicy stoi nawet kapliczka ufundowana w 20. rocznicę rozpoczęcia pontyfikatu papieża Polaka przez Bruską Wspólnotę Parafialną "Panu Bogu Wszechmogącemu z wdzięcznością za obecność ks. Karola Wojtyły na kaszubskiej ziemi w latach 1953 i 1966".
Czytaj także: Bory Tucholskie i okolice. Przyrodniczy skarb Polski
Dziś już trudno stwierdzić, gdzie polski papież dokładnie biwakował i gdzie zatrzymał swój kajak, żeby przejść się po pięknych tucholskich lasach, ale lokalna duma z tego, że przepływał przez Czernicę pozostała.
Inną historią, której słuchałam od dziecka, jest opowieść o przejściu przez Czernicę wojsk napoleońskich, z samym Bonapartem na czele. Dziś, znając przebieg trasy francuskich żołnierzy, raczej trudno uwierzyć, że przechodzili przez samą wioskę, ale z pewnością byli nieopodal - w Bachorzu, gdzie w 1812 r. podczas popasu napoleońscy żołnierze wraz z przyjmującymi ich mieszkańcami wyciosali z grubej sosny blisko sześciometrowy krzyż, który ustawili na pamiątkę tego wydarzenia.
Nie do końca wiadomo, gdzie dokładnie stał, wiadomo jednak, że czas, zwłaszcza lata wojennej zawieruchy, nie były dla niego łaskawe. Z krzyża została ledwie połowa i dziś nie zobaczymy go w sosnowych borach. Są za to jego repliki i to aż dwie.
Nie tylko Bachorze, ok. 30 km od Czernicy, chwali się wizytami francuskiego cesarza. Nieopodal miejscowości o wdzięcznej nazwie Swornegacie podobno siedział pod lipą. Z kolei w lesie koło Drzycimia odpoczywał ponoć na narzutowym głazie, zwanym do dziś kamieniem Napoleona. Podobnych miejsc w okolicy znajdziemy naprawdę dużo.
Wracając jednak do XXI w. i współczesnych VIP-ów… czyli prezydenta Dudy. On z całą pewnością przyjechał do samej Czernicy. A dokładnie do Harcerskiej Bazy Obozowej w Czernicy, przepięknie usytuowanej na wcinającym się w jezioro Kosobudno cyplu. Przyjechał, jak się później dowiedziałam, na spotkanie z uczestnikami Zlotu Wędrowniczej Watry "Rozwiń Żagle", przy okazji wywołując spore zaskoczenie u tutejszych mieszkańców i turystów.
- Nie on pierwszy - usłyszałam we wsi. - Prezydent Komorowski też był u harcerzy - przypomniał ktoś.
- Fakt, ale podobno Komorowski przyjeżdżał tu za dzieciaka na obozy - dodał ktoś inny.
- Prawda, tamten znał Czernicę wcześniej.
- Ciekawe czy Duda wcześniej o niej słyszał - zastanawiał się kolejny uczestnik dyskusji.
- Pewnie nie - padła odpowiedź. - Ale to też nic dziwnego. Większość Polaków nigdy nie słyszała.
To prawda, o Czernicy, podobnie jak o innych urokliwych, ale maleńkich polskich wioskach - czy to na Kaszubach, czy na Warmii, Podlasiu, Podkarpaciu czy Kujawach słyszeli tylko nieliczni. Tym bardziej nie mogę uwierzyć, że nie w Warszawie czy w Gdańsku, gdzie mieszkam, ale właśnie w tej małej, sennej i ukrytej wśród sosen miejscowości, do tego podczas niewinnego zbierania grzybów (nielicznych niestety) przyszło mi spotkać samego prezydenta.
Magda Bukowska, dziennikarka Wirtualnej Polski