Trwa ładowanie...

Wyzwolić psy spod noża. Kolejny sukces na ziemi Państwa Środka

Jedzenie psiego mięsa przez mieszkańców Chin jest tematem kontrowersyjnym i obecnym w mediach już od wielu lat. Przeciwdziałanie bestialskim praktykom spędza sen z oczu wielu aktywistom. Świadectwem są media społecznościowe.

Wyzwolić psy spod noża. Kolejny sukces na ziemi Państwa ŚrodkaŹródło: Shutterstock.com
d3e5ed8
d3e5ed8

Jedzenie ukochanych przez Europejczyków czworonogów jest w Chinach popularne od zarania dziejów. Problem jednak nie polega na tym, że ludzie to robią , ale w jaki sposób. Pozwolę sobie przypomnieć o częściowo zakazanych już festiwalach psiego mięsa, przyciągających co roku rzesze turystów (nie wiadomo skąd, bo któż chciałby brać w tym udział). Na popularnych psich targach zwierzęta są obdzierane ze skóry, bite, szlachtowane na oczach publiczności oraz wrzucane żywcem do gorącej wody. A potem przyrządzane i gotowe do degustacji.

W Yulin od 2009 roku * organizowany jest festiwal psiego mięsa. Rozpoczyna się on *21 czerwca i trwa do końca miesiąca. Co roku w calach konsumpcyjnych zabija się tam od 10 do 15 tysięcy psów. Wiele raportów widzów, jak i drastycznych nagrań oraz zdjęć przedstawiających przebieg "festiwalu” mrozi krew w żyłach i przyprawia o dreszcze. Sprzeciw i nacisk społeczności międzynarodowej oraz postulaty obrońców praw zwierząt doprowadziły do częściowego ograniczenia bestialskiej tradycji. W wielu miejscach udało się zakazać "psich targów”, ale wciąż pozostają one elementem tradycji starszych chińskich pokoleń.

- Chińczycy jedzą psy, ale to są kwestie kulturowe i na to nie możemy mieć wpływu – mówi * Michał Cessanis, polski dziennikarz i podróżnik* – Nie można natomiast godzić się na to, w jakich męczarniach te zwierzęta umierają. To bestialstwo. W Chinach od lat działają organizacje na rzecz psów i tego w jakich warunkach są przetrzymywane w rzeźniach. Biorą w nich udział ludzie z całego świata, którzy robią wszystko, aby wykupić psy z chińskich rzeźni, aby zaoszczędzić im bólu, cierpienia i przede wszystkim życia w okropnych warunkach - dodaje.

- Procedury związane ze sprowadzeniem psa np. do Polski są skomplikowane, a poza tym niezwykle kosztowne. Pierwszy pies, o którym zrobiło się głośno i o którym piszę w swojej książce "Made in China” to Da Sheng, który przyleciał prosto z Pekinu. Pocięta skóra, odleżyny – zwierzę, które tak wyglądało musiało naprawdę wiele przejść – tłumaczy – Młode pokolenie Chińczyków jest coraz lepiej wyedukowane i również działa na rzecz ochrony praw zwierząt. Z roku na rok zmienia się podejście do problemu i coraz więcej młodych ludzi włącza się do akcji walczących przeciwko tym praktykom. Sporą inicjatywą jest np. fundacja Candy Cane Rescue, która pomaga w wykupie psów w z chińskich rzeźni - mówi.

d3e5ed8

Jeden z ostatnich postów Michała Cessanisa na Facebooku jest dowodem na to, że działalność na rzecz ochrony praw zwierząt nie jest bezcelowa i bezskuteczna. To już kolejny sukces psich obrońców i kolejny psiak uratowany spod noża chińskich rzeźników. Xiong Xiong (po polsku * Niedźwiadek) to kolejny szczęściarz, któremu przy pomocy *Tomasza Sajewicza udało się trafić do polskiej rodziny adopcyjnej. Ten mały gest ma symboliczne znaczenie w światowej kampanii prowadzonej przeciwko bestialskiemu traktowaniu zwierząt.

Podobne posty traktujące o okrucieństwie wobec zwierząt, a w tym przypadku i o brutalnych praktykach festiwalu psiego mięsa w Yulin możemy zobaczyć na Instagramowym koncie Joanny Krupy. Modelka opisuje i przedstawia na wideo warunki, w jakich transportowane są zwierzęta. Apeluje i prosi o dotacje, o podpis pod petycją o zaprzestaniu praktyk – o jakąkolwiek reakcję.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Zobacz też:O psie, który okazał się niedźwiedziem

d3e5ed8
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3e5ed8