Zielona kapsuła czasu. Właśnie to miejsce pokochała Simona Kossak
Do kin wchodzi właśnie jedna z najbardziej wyczekiwanych kinowych premier roku - "Simona Kossak". To świetna okazja, by lepiej poznać główną, choć nie tytułową bohaterkę filmu. Bo to nie tylko opowieść o kobiecie, która - jak sama mówiła o sobie - "poznała mowę zwierząt", ale także o miejscu, które wybrała albo przez które została wybrana - o Puszczy Białowieskiej.
W starym lesie drzewa szumią inaczej
Puszcza Białowieska jest najstarszym i największym lasem naturalnym w Europie Środkowej. Wielu podkreśla też, że ostatnim takim, który zachował się w tej części świata. 150 tys. ha naturalnego lasu na granicy Polski i Białorusi, wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Zdaniem tych, którzy poznali puszczę, to miejsce absolutnie wyjątkowe.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nazywają je Małym Wersalem. Jedno z najstarszych uzdrowisk Europy
Pisarka i scenarzystka, Joanna Pawluśkiewicz, jest z nią związana od dawna. Współtworzyła ruch społeczny Obóz dla Puszczy, a dziś wspólnie z przyjaciółmi prowadzi Stowarzyszenie Dom Przyrody i Kultury w Teremiskach, który pełni funkcję lokalnego domu kultury, realizującego wiele różnych projektów. W tym oczywiście te związane z edukacją i ochroną Puszczy Białowieskiej. Swoje pierwsze spotkanie z białowieskim lasem wspomina jako połączenie zachwytu i absolutnego zaskoczenia.
- Kiedy przyjechałam pierwszy raz do Puszczy Białowieskiej, ciężko mi było uwierzyć, że taki las jest w Polsce. Mój zachwyt był tak wielki, że nawet się nie zastanawiałam, dlaczego to miejsce jest tak wyjątkowe i co ma w sobie Puszcza Białowieska, że czuję się w niej całkiem inaczej niż w pozostałych lasach - opowiada. - Dopiero po pewnym czasie, chodząc wśród drzew, ale przede wszystkim słuchając przewodników puszczańskich, odkryłam, że po prostu nigdy i nigdzie nie widziałam takiego lasu.
Zdaniem pani Joanny tylko tu można spotkać taką jednolitą strukturę drzew. - Czułam się w niej wspaniale i zrozumiałam, czym różni się "las" posadzony przez ludzi, od tego który wyrósł sam i rośnie swobodnie od 11 tysięcy lat. Ta różnica jest wstrząsająca - dodaje. - To jakby porównać chodzenie po polu kukurydzy z bieganiem po dzikiej, bujnej łące.
Jak w przygodzie fantasy
Puszcza Białowieska często określana jest lasem pierwotnym. To jednak nie do końca prawda. - Olśnienie puszczą było skuteczne i trwa nadal - mówi Joanna Pawluśkiewicz. - Nigdy i nigdzie nie dowiedziałam się o przyrodzie więcej niż tu, w miejscu, gdzie można naprawdę zrozumieć różnicą między lasem sadzonym, a tym o cechach naturalnych. Mówię o cechach - bo prawdziwych lasów pierwotnych nie ma już na Ziemi. Nasza cywilizacja dotarła wszędzie - dodaje.
Mimo to w okolicach Białowieży ta dzikość świata, który przeminął, w pewnym stopniu przetrwała. - W Puszczy Białowieskiej można poczuć łączność z tym, co było, z tym, co zniszczył człowiek i z tym, co ocalało. Można zrozumieć, że Europa była kiedyś dzika, zobaczyć to na własne oczy - wyjaśnia. - Tylko w tym lesie można naprawdę poczuć się jak w najlepszej przygodzie fantasy. Zanurzyć w tym, czego już za chwilę nie będzie nigdzie.
Więc jeśli ktoś się zastanawia, czy warto zobaczyć Puszczę Białowieską, zakochana w niej pisarka odpowiada: - Tak. Tysiąc razy tak. Jadąc na Podlasie zamiast np. do Portugalii, nie emitując przy tym śladu węglowego, przeżyjemy przygodę, jakiej nie zaznamy nigdzie indziej, bo to ostatni taki las w Europie.
- Podpowiem tylko, że w tej przygodzie przyda nam się przewodnik lub przewodniczka. Nie tylko dlatego, że pokażą nam żubry, opowiedzą niezwykłe historie i zwrócą uwagę na ciekawostki, które sami możemy przegapić, ale też zabiorą w te części lasu, do których samodzielnie nie wolno wchodzić - dodaje Joanna Pawluśkiewicz.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Kapsuła czasu, kapsuła smaku
Nie tylko w starym lesie i znajdującym się na jego terenie Białowieskim Parku Narodowym poczujemy się jak podróżnicy w czasie. Także w samej Białowieży można odnieść wrażenie, że XXI w. jeszcze nie nadszedł. - Nie ma tu Biedronki czy Rossmanna. Jeszcze nie ma. Jeszcze jest inaczej niż wszędzie. Białowieża wciąż zachowuje swój unikatowy charakter, kształtowany od wieków przez mocno tu wiejące wichry historii, które dziś wcale nie cichną - opowiada pisarka.
Historia i przyroda to siły, które na Podlasiu odciskają wyjątkowo głębokie ślady. Mocno wpłynęły też na tutejszą kuchnię, która zdaniem Joanny Pawluśkiewicz jest - zaraz po wizycie w Puszczy Białowieskiej - kolejną ciekawą sprawą, jakiej możemy tu doświadczyć.
- Kosztowanie jedzenia w Białowieży jest niesamowicie przyjemne. Od wjazdu do Hajnówki już wiesz, że gastronomicznie będzie to bardzo miła przygoda. Niby malutka wioska Białowieża, a w tutejszych restauracjach znajdziemy cudeńka - pyszny barszcz, pierogi, babki ziemniaczane, wspaniałe ciasto marcinek, najlepsze po przyrodniczych spacerach - wymienia współtwórczyni Stowarzyszenia Dom Przyrody i Kultury, przestrzegając jednocześnie przed miejscami serwującymi mięso z żubra. - Nie jedzmy chronionego gatunku - apeluje.
Miłośniczka podlaskiej kuchni zdradza też sposób na jej odkrywanie w wersji ekonomicznej. - Podróżując budżetowo i rezygnując z restauracji, też znajdziemy najlepsze smaki regionu. Najlepiej wybrać się w sobotni poranek na targ (tu się mówi rynek) do Hajnówki. Znajdziemy tu produkty takiej jakości, że nic tylko kosztować. Istnieje tylko ryzyko, że kto raz zje lokalne smakołyki, może chcieć tu zostać na zawsze - ostrzega Joanna Pawluśkiewicz.
Lista smakołyków jest bardzo długa. - Pyszne sery z Hajnówki, wspomniane już przeze mnie wspaniałe ciasto marcinek, mrowisko - absolutny cud Podlasia, czyli chrust z miodem w formie piramidy, najlepsze na świecie kiszone ogórki i lokalne smakołyki typu kiszona rzodkiewka, ogórki krokodylki (nie pytajcie - spróbujcie), tutejsze pieczywo, wspaniałe cynamonki z Białowieży. Jedzenie jest tu ogromną przyjemnością - podkreśla.
Puszcza Simony
Przyroda, "wolniejsze" ruchy wskazówek zegara, wspaniała lokalna kuchnia - to wszystko sprawia, że Puszcza Białowieska i jej sąsiedztwo roztaczają niezwykły urok, który jak ostrzegała Joanna Pawluśkiewicz, może dopaść gości z taką siłą, że nie będą potrafili tych stron opuścić.
Być może właśnie tej magii uległa dawno temu Simona Kossak, która po ukończeniu studiów biologicznych przyjechała tu z rodzinnej Kossakówki w Krakowie na chwilę. To co miało być krótkim przystankiem, stało się całym jej życiem.
Odwiedzając dziś puszczę, będziemy chodzili po drogach, które przemierzyła tysiące razy. Spotkamy zwierzęta, którym poświęciła swoje zawodowe, ale też prywatne życie. Możemy również spojrzeć na dom, w którym razem z nimi i swoim życiowym partnerem, fotografem Lechem Wilczkiem, mieszkała przez wiele lat. Ukryta na skraju Białowieskiego Parku Narodowego leśniczówka Dziedzinka, dziś służąca strażnikom leśnym, była miejscem, które pokochała z całego serca i najlepszym obrazem jej świata.
Lech Wilczak tak opisał je w książce o Simonie: "Postukiwanie kołatków w masywnych belkach nad głową, skrobanie myszy pod podłogą, jaskółki regularnie gniazdujące u stropów ganków i wlatujące do mieszkania z zamiarem lepienia gniazd pod sufitem, ciepło kaflowych pieców zimą, bijące stare zegary, kuny kamionki z tupotem ganiające po strychu – wszystko to umacniało atmosferę zadomowienia i poczucia bezpieczeństwa".
I obraz, który wielu osobom z Simoną Kossak kojarzy się najbardziej - ona śpiąca na podłodze starej leśniczówki, tuż obok łóżka, w którym wypoczywa zaprzyjaźniona locha Żabka.
O filmie
Film "Simona Kossak" to polski film biograficzny w reżyserii Adriana Panka. Jest to historia biolożki (wcieliła się w nią Sandra Drzymalska), która po ukończeniu studiów postanawia porzucić dawne życie w Krakowie i rozpocząć pracę w Białowieży. Simona Kossak była wnuczką Wojciecha Kossaka i prawnuczką Juliusza Kossaka (słynnych malarzy) oraz bratanicą pisarek Magdaleny Samozwaniec oraz Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. W filmie zagrali m.in. Jakub Gierszał, Agata Kulesza, Borys Szyc.