Bestialski zwyczaj w Hiszpanii. W cieniu tradycji ginie nawet 100 tys. psów rocznie
Niegdyś były hodowane przez rodziny szlacheckie, dziś są "narzędziem" w rękach myśliwych. Charty hiszpańskie, można kupić już za 10 euro (ok. 43 zł), a gdy stają się niepotrzebne, poddawane są okrutnemu traktowaniu. Są okaleczane, mordowane, porzucane. Nawet 100 tys. zwierząt rocznie.
Charty hiszpańskie (galgos español) hodowane są na masową skalę. Polowania na zające oraz wyścigi psów uznawane są przez Hiszpanów za tradycję narodową. Aby osiągać jak najlepsze wyniki są faszerowane sterydami, hormonami, odżywkami i substancjami dopingującymi. Przy czym właściciele nie dbają o zwierzęta, nie leczą ich, nie zapewniają pożywienia. Głodne, agresywne psy łatwiej zmusić o rywalizację na torze wyścigowym. Tak myślą.
Kupisz już za 10 euro
– Zwierzęta te traktowane są w sposób przedmiotowy do celów tzw. rozrywkowych. Są łatwo dostępne, bardzo tanie. A ponieważ zwierzę można kupić już za 10 euro (ok. 43 zł), to dlatego się go nie szanuje i traktuje jak rzecz. Po wykonaniu pracy taki chart staje się bezużyteczny – mówi w rozmowie z WP Anna Zielińska z fundacji VIVA! – Psy te pochodzą z tzw. pseudohodowli, w których suki są eksploatowane ponad miarę, a czworonogi sprzedawane za grosze, bardzo często w złym stanie – ujawnia fakty.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Przedstawicielka fundacji troszcząca się o dobro zwierząt zauważa, że cały proceder hodowania na masową skalę chartów hiszpańskich napędzany jest przez tradycję polowań. – Tylko czy te polowania są potrzebne? – zastanawia się pani Anna. – Myślę, że wręcz przeciwnie.
Zwierzęta te wykorzystywane są tylko przez jeden sezon. "Gdy są takie tanie, łatwo kupić nowe. W sezonie łowieckim, który trwa od listopada do lutego, myśliwi mają po 10, a nawet więcej, niektórzy nawet 70" – czytamy na stronie Podróże z pazurem.
– Byłam świadkiem jednego z takich polowań na zające w Teide na Wyspach Kanaryjskich. Odbywa się ono według podobnego schematu jak w całej Hiszpanii. Widziałam na własne oczy, jak traktowane są galgos. Jeśli pies po polowaniu na dźwięk gwizdka nie wróci do samochodu myśliwego – jest porzucany, zostaje na tych zboczach i po prostu umiera z głodu, bo nie jest w stanie samodzielnie wyżywić się na wyspie – opowiada Zielińska.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Najgorsza tortura - taniec fortepianowy
Autorzy bloga Iza i Piotr Podróże z pazurem, dzielą się bardziej drastycznymi opisami znęcania się nad wyeksploatowanymi zwierzętami.
"Jeśli polują słabo, są torturowane jako kara za wstyd, jaki przyniosły swoim właścicielom. Tradycyjne wytłumaczenie okrucieństwa wobec nich polega na tym, że jeśli psy skompromitują swego pana, nie spełniając jego oczekiwań, to zniesławienie musi zostać "zmyte" przez tortury i zabicie zwierzęcia. (…) Psy polewane są kwasem, przeciągane za samochodem, obdzierane ze skóry, grzebane żywcem, wrzucane do głębokich studzien, kanionów, no i postrzelane (jak mają szczęście i myśliwemu nie szkoda naboju). Ale jest jeszcze jedna – najgorsza tortura. 'Taniec fortepianowy'. Polega on na przywiązaniu psa za szyję i przymocowaniu go w taki sposób, że tylko lekko dotyka opuszkami tylnich łap ziemi. W ten sposób pies walczy o każdy oddech i powoli dusi się od tych ruchów. Trwać to może nawet 3 dni. Czemu fortepianowy? Bo pies wydaje przy tym charakterystyczne dźwięki" – czytamy na stronie blogerów.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Niepotrzebne zwierzęta są również oddawane do "perreras", czyli państwowych schronisk. Po 10 dniach czworonogi mogą zostać poddane eutanazji. Inni porzucają swoje psy na pustkowiach, często łamiąc im nogi bądź przywiązując, by nie mogły wrócić. Co bardziej okrutni, chcąc zatrzeć po sobie ślady, wycinają tatuaże i chipy, przyspieszając tym bardziej ich agonię.
"W Barcelonie nie kupuje się galgo, je się adoptuje"
Niewielka grupka trafia do schronisk poświęconych wyłącznie ratowaniu galgos w wyniku interwencji wolontariuszy wrażliwych na los zwierząt. Bo coraz więcej Hiszpanów uważa, że traktowanie tak pięknych przedstawicieli eleganckiej rasy jest nieludzkie. A posiadanie ich staje się nie tyle co normalne, ale wręcz modne. "W Barcelonie nie kupuje się galgo, je się adoptuje" - mówi Klea Levin, założycielka Barcelonadogs.com. Poza tą organizacją działają również SOSGalgos, GRIN, Galgos del Sol, które prowadzą szeroką działalność, zakładają ośrodki pomocy dla tej rasy, pomagają w adopcji i wysyłają psy za granicę, edukują młodzież, próbują docierać z informacjami do mieszkańców i mediów.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Abigail Christman, założycielka Galgo Rescue Internation Network (GRIN) mówi w zagranicznych mediach, że "kluczem jest następne pokolenie". Jej zdaniem należy uczyć młodych ludzi humanitarnego podejścia do zwierząt.
Tysiącletni skarb kulturowy
Gdy coraz więcej osób pochyla się nad losem wykorzystywanych zwierząt i powstają kolejne organizacje troszczące się o ich prawa, władze Hiszpanii przedstawiają polowania z chartami jako tysiącletni skarb kulturowy, praktykowany z pokolenia na pokolenie. Ponadto galgos uważane są za psy myśliwskie, czyli "pracujące", więc nie dotyczą ich przepisy zakazujące okrucieństwa wobec zwierząt domowych.
– Wiele procederów, które są absolutnie nieetyczne, tłumaczonych jest tradycją. Podobnie jak corrida czy, jak w przypadku Polski, przewozy nad Morskie Oko. To słowo, które bardzo często zasłania cierpienie i przedmiotowe traktowanie zwierząt. Myślę, że człowiek usprawiedliwia się, a tak naprawdę się znieczula, bo jeżeli jakiś zwyczaj trwa i jest on cały czas kontynuowany, to w pewien sposób następuje zobojętnienie na to, że to zwierzę może cierpieć, że dzieje mu się krzywda, że to, co człowiek mu robi, jest złe. To samo możemy powiedzieć o "łamaniu" słoni, żeby godziły się nosić turystów na grzbiecie, o delfinariach czy innych sytuacjach, gdy zwierzęta mają być źródłem rozrywki. O chartach też tak można powiedzieć, że w tym celu są wykorzystywane, bo nie sądzę, żeby komuś były potrzebne polowania – zauważa Anna Zielińska z fundacji VIVA!
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Europosłowie i miłośnicy zwierząt nie chcą milczeć. Podczas wydarzenia pt. "Broken spirit – The galgo’s last run", które zorganizowała Anja Hazekamp, holenderska poseł, wiceprzewodnicząca Intergrupy Parlamentu Europejskiego ds. Opieki nad Zwierzętami, zaprezentowano film dokumentalny. Nakręciła go Karen Soeters, założycielka Animals Today. Możecie również wyrazić swój sprzeciw, podpisując petycję
Zwierzę to nie pluszak
Anna Zielińska z fundacji VIVA! zwraca uwagę na inne działania dotyczące troski o naszych mniejszych braci, które może na pierwszy rzut oka nie wydają się spektakularne, to jednak mają sens.
– Przy Unii Europejskiej działa Eurogroup for Animals, która stara się m.in. przeciwdziałać sprzedaży żywych zwierząt przez internet. Jeżeli wprowadzony zostanie większy nadzór nad miejscami hodowli i zwierzęta przestaną być tak łatwo dostępne jak pluszak, który można włożyć w karton i wysłać, jest duża szansa, że świadomość w pewnym momencie zacznie się zmieniać. Zdaję sobie sprawę, że to bardzo długi proces. Mam nadzieję, że tego typu działania przyniosą efekt, podobnie jak aktywność hiszpańskich organizacji ratowania chartów czy zakładania dla nich azyli. Wierzę, że wszystko to wywrze nacisk na pewne grupy społeczne i sprawi, że świadomość zacznie się zmieniać – podkreśla przedstawicielka fundacji.
Ważna troska na co dzień
Przedmiotowe traktowanie naszych czworonożnych przyjaciół wkrada się tam, gdzie pojawia się kwestia użytkowania jakiegoś zwierzęcia, nieważne czy to chart biorący udział w polowaniu, zwierzę w cyrku czy koń wiozący turystów nad Morskie Oko.
– Często zapominamy, że "pracujące" dla nas zwierzę, to wciąż żywa istota, której musimy zapewnić dobrostan i opiekę. Takie warunki zostały zawarte w Ustawie o Ochronie Zwierząt. To nie jest rzecz. Ale niestety im bliżej wykorzystywanie zwierzęcia jest powiązane z dostarczaniem rozrywki człowiekowi, tym w mniejszym stopniu okazujemy mu empatię i troskę. Oczekujemy od niego wykonanego zadania, a gdy tak się nie stanie, nie zapewniamy mu podstawowej opieki. To się musi zmienić – podkreśla.
Jak można poprawić los tych zwierząt? Na Facebooku utworzono grupę Na Pomoc Galgo - walka z masowym mordowaniem psów w Hiszpanii.
Na profilu FB Podróże z pazurem zamieszczono również wzór listu protestacyjnego, który można wysłać do ambasady Hiszpanii.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Przy pracy nad artykułem korzystałam z bloga: Podróże z pazurem
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl