Ceny w Zakopanem zwalają z nóg. "A myślałam, że drożej się nie da"
W grudniu media obiegła wiadomość o kosmicznych cenach na polskich jarmarkach, gdzie za pajdę ze smalcem czy za grzane wino trzeba było zapłacić naprawdę dużo. Okazuje się, że równie drogo było w Zakopanem podczas skoków narciarskich. Nasza czytelniczka dzieli się wrażeniami z minionego weekendu.
Skoki narciarskie to impreza, która od lat ściąga do Zakopanego prawdziwe tłumy Polaków. W tym roku odbyła się w weekend 14-16 stycznia. Wraz z tłumami pojawiło się wielu sprzedawców, chętnych na zarobek podczas tego sportowego święta. W okolicach skoczni i wzdłuż ulicy Piłsudskiego od białego rana ustawiały się stragany z jedzeniem i piciem.
Ceny w Zakopanem - grzane wino za 20 zł to dopiero początek
- Szliśmy w niedzielę o godz. 10:00 na otwarcie labiryntu, który znajduje się przy skoczni. Na ulicy Piłsudskiego stała już masa straganów - z jedzeniem i ciepłymi napojami dla kibiców. Wszystko bulgotało w wielkich garach, a w powietrzu unosił się mocny zapach grzanego wina - opowiada pani Iwona.
Nasza czytelniczka spojrzała z ciekawości na ceny. Kiełbasa z dodatkami to wydatek 25 zł, szaszłyk 20-30 zł, a golonka 30-40 zł.
- Byłam w tym roku na jarmarku świątecznym we Wrocławiu, myślałam, że już drożej być nie może. Ale Zakopane też się ceni. Najwięcej to w ogóle było straganów z grzanym winem - widać, że ma wzięcie. Mały kubeczek kosztował 15 zł, duży 20 zł. Przy czym mały to 200 ml, a duży 300 ml. Nawet na jarmarku było taniej - opisuje nasza czytelniczka.
Skoki narciarskie to spory wydatek
Dodajmy, że bilety na skoki narciarskie kosztowały od 100 zł na kwalifikacje, a 200 zł na konkurs drużynowy lub indywidualny. Najlepsze miejsca kosztowały aż 750 zł.
Jeśli więc ktoś wybrał się z rodziną i jadł na miejscu, to musiał wydać całkiem sporo. Ale chętnych nie brakowało.