Cirque du Soleil czaruje publiczność. "Ta bajka mogłaby trwać dłużej"
Ostatni raz w cyrku byłam ponad 30 lat temu i pamiętam tylko wielki namiot w paski. Co było później? Nie wiem. Pamiętam za to bardzo dobrze większość spektakli muzycznych, na których byłam w kolejnych latach. Zachwyt nad scenami tańca, śpiewu czy akrobacji. Po tym, co zobaczyłam na przedstawieniu kultowego Cirque du Soleil, wiem jedno - tego na pewno nigdy nie zapomnę.
Każdy chyba słyszał o Cirque du Soleil, ale nie każdy miał okazję widzieć ich na żywo. Jeśli jesteście w tej drugiej grupie, to zmieńcie to przy najbliższej okazji, bo ich najnowszy spektakl robi ogromne wrażenie. We wrześniu można go było już zobaczyć w Krakowie, a obecnie w Trójmieście. Zainteresowanie jest tak ogromne, że do sprzedaży trafiły dodatkowe pule biletów. Na spektakle zjeżdżają ludzie z całej Polski.
Wesoły pogrzeb oczami klauna
"Corteo", bo taki tytuł nosi kultowa produkcja ekipy z Kanady, to po włosku procesja. Spektakl opowiada o klaunie Mauro, który wyobraża sobie swój pogrzeb w bardzo radosnej atmosferze. Pokazuje widzom, co w jego życiu było ważne, piękne, ale i smutne.
Jednak w trakcie oglądania z twarzy widzów nie znika uśmiech, a czasem nawet podziw. Wszystko to za sprawą niezwykłych akrobacji i popisów gimnastycznych ekipy występującej w spektaklu. Tancerki zwisające z żyrandoli, zwinne skoki z łóżka na łóżko, akrobacje w kole, na drążkach czy taśmach. A wreszcie żonglerka i niesamowita muzyka na żywo. Po prostu: wow!
Uroki całości dodaje pozorna atmosfera bałaganu stworzonego we wspomnieniach Mauro. A to nad głowami widzów przeleci karlica podczepiona pod wiązankę gigantycznych balonów (a każdy chętny może ją odbić dalej). Innym razem po scenie przebiegnie ktoś przebrany za konia, za chwilę jedna z postaci wpadnie w dziurę w scenie, której jeszcze przed chwilą nie było, albo nagle przebiegnie po scenie kilka par butów. Tak samych butów - bez ludzi!
Całość dopełniona przez kolorowe kostiumy i scenki aktorskie sprawia, że widz nie jest w stanie oderwać wzroku od tego, co dzieje się przed nim.
Polskie akcenty w "Corteo"
Nikomu nie przeszkadza fakt, że bohaterowie mówią głównie po włosku. Czasem bowiem pojawiają się zrozumiałe dla wszystkich fragmenty w języku angielskim. A wisienką na torcie są momenty, gdy aktorzy mówią po polsku. Pojawia się oczywiście "dzień dobry", ale są też bardziej zaskakujące zwroty, np. gdy Mauro chce rozgrywać z tancerką wyimaginowany mecz między drużynami Inter Mediolan i Lechią Gdańsk, albo gdy chce, by ktoś wybił go z równoważni, a on poleci do... Gdyni.
Publiczność pęka ze śmiechu i jest pełna podziwu, bo zapewne w każdym mieście na świecie, gdzie "Corteo" jest wystawiane, aktorzy muszą uczyć się tych scen w lokalnych językach.
Wszystko to zobaczyć można w trakcie dwóch godzin trwania spektaklu i jedyny problem, jaki mam z tym, jest taki, że ta bajka mogłaby trwać dłużej.
Ilona Raczyńska, dziennikarka Wirtualnej Polski