Kłopoty w raju. Dramatyczna sytuacja w ukochanych wakacyjnych miejscach Polaków
Jest na świecie kilka turystycznych "adresów", w których Polacy zakochali się bez pamięci. Każdego roku szturmują je setki tysięcy z nas, a w ostatnich latach stały się one synonimem wakacyjnego relaksu. Miejsca te łączy jeszcze jedno – już teraz wszystkie one zmagają się z kryzysem niepodobnym do niczego w ostatnich dziesięcioleciach.
Zagraniczne wczasy w epoce PRL-u były oznaką ekstrawagancji. Od czasu przemian ustrojowych wiele się jednak zmieniło. Urlop spędzany poza granicami kraju przestał być postrzegany w kategoriach luksusu. Ale zmieniły się też kierunki zagranicznych wypadów. Bardzo popularną niegdyś Bułgarię, Złote Piaski, Słoneczny Brzeg czy Balaton zastąpiły: Majorka, Korfu, Rimini, Zadar, Hurghada czy Bodrum. Dziś kraje, w których położone są te popularne ośrodki, zmagają się ze skutkami poważnego, wywołanego pandemią kryzysu, który w najbliższym czasie będzie się nasilał.
Przedstawiciele branży turystycznej w Turcji, Grecji (zdecydowanie najpopularniejsze kierunki), we Włoszech, w Hiszpanii, Chorwacji czy w Egipcie już notują gigantyczne i trudne do odrobienia straty. Zdaniem wielu przedsiębiorców, tegoroczny sezon jest już stracony. Nikt nie jest też w stanie odpowiedzieć na pytanie, jak długo zajmie odbudowywanie tego, co zostało zburzone w ostatnich miesiącach.
Sytuacja, do jakiej nie sposób było się przygotować
Dla Grecji, która jest niekwestionowanym numerem jeden wśród polskich turystów, obecne załamanie to prawdziwy cios. Po wieloletniej walce z kryzysem ekonomicznym wydawało się, że wszystko idzie w końcu we właściwym kierunku.
Aktualna sytuacja może jednak zniweczyć długotrwałe starania. Grecka gospodarka - w Unii Europejskiej druga po Cyprze tak mocno uzależniona od turystyki - nie poradzi sobie bez wpływów z tego sektora. A te mogą być znikome. Tymczasem jeszcze kilka miesięcy temu spodziewano się rekordów. Zgodnie z wcześniejszymi prognozami, Helladę miało w tym roku odwiedzić nawet ponad 30 mln turystów (wobec 28 mln w 2018 r. i 18 mln w 2012 r.). Już teraz wiadomo, że rekordu nie będzie, a i do historycznych minimów może być trudno "dobić". Lyssandros Tsilidis, szef federacji zrzeszającej tamtejsze agencie i biura podróży, stwierdził, że branża turystyczna w Grecji została już właściwie zdewastowana.
Rezerwacje w tamtejszych hotelach (niezależnie od standardu) są masowo odwoływane, a dziś trudno powiedzieć, kiedy cokolwiek zacznie się poprawiać. Na wyspie Rodos poziom anulacji rezerwacji miejsc noclegowych w maju jest bliski 100 proc. Dla kraju, w którym co piąte miejsce pracy powiązane jest z sektorem turystycznym, to katastrofa. Według Tsilidisa, zorganizowane formy wypoczynku w Grecji mogą wrócić za ok. półtora roku. Oczywiście pod warunkiem, że kryzys koronawirusowy zostanie zażegnany we wszystkich krajach na świecie.
Przedstawiciele branży zdają sobie tam sprawę z tego, że likwidacja obostrzeń w samej Grecji nie wystarczy, bo żaden turysta z Wielkiej Brytanii, ze Stanów Zjednoczonych czy innego kraju nie zaryzykuje przyjazdu na południe Europy, jeśli po powrocie do domu będzie musiał przechodzić przymusową, kilkutygodniową kwarantannę.
Minorowe nastroje panują też we Włoszech
Wyjątkowo smutna była tegoroczna Wielkanoc w Italii. Oblegane zazwyczaj przez turystów place w najpopularniejszych włoskich miastach świeciły pustkami. Tymczasem to właśnie ten czas stanowi najczęściej symboliczny początek sezonu turystycznego. Właśnie wtedy część hoteli i pensjonatów podnosi swoje ceny, dostosowując je do wysokiego sezonu.
We Włoszech już w lutym było wiadomo, że ten rok będzie inny od poprzednich. Sytuacja była dramatyczna. Prasa pisała o największym kryzysie we współczesnej historii, a przecież szczyt zachorowań miał dopiero nadejść. Sektor turystyczny daje w tym kraju pracę milionom ludzi. Szacuje się, że, podobnie jak w Grecji, co piąta zatrudniona dziś we Włoszech osoba utrzymuje się dzięki pieniądzom z turystyki. Confturismo, działająca tam organizacja reprezentująca firmy z branży turystycznej, szacuje, że wpływy podmiotów zarabiających dzięki przyjezdnym z całego świata mogą z powodu epidemii zostać uszczuplone o 22 miliardy euro. Ale te straty pociągną za sobą kolejne.
- 100 euro generowanych przez turystykę przyczynia się do uzyskania 86 euro w innych sektorach, włączając w to branżę spożywczą czy nieruchomości – wyjaśnia cytowany przez serwis The Local Alberto Corti, szef departamentu turystyki w Confcommercio, włoskiego związku zrzeszającego 700 tys. przedsiębiorstw.
Kryzys w turystyce = kryzys w gospodarce
Kolejnym krajem, obok Włoch i Grecji, wymienianym jako ten, który poniesie najdotkliwsze straty z tytułu utraty wpływów z turystyki jest Hiszpania. Specjaliści z World Travel & Tourism Council (WTTC) szacują nawet, że globalnie może być tym krajem (spośród dużych graczy), w który kryzys uderzy najmocniej. W ubiegłym roku wpływy z turystyki odpowiadały tam aż za 14,3 proc. krajowego PKB (we Włoszech było to 13 procent, w Chinach – 11,3 proc., a w Niemczech – 9,1 proc.). To, spośród dużych krajów, czyni z Hiszpanii obecnie najwrażliwszą gospodarką świata.
Pandemia COVID-19 stała się też przekleństwem dla bałkańskich rajów turystycznych. Zarówno w Chorwacji, jak i Czarnogórze – niewielkich krajach coraz bardziej ukochanych przez Polaków – trwa szacowanie strat. W Chorwacji pod uwagę brane są dziś dwa scenariusze. Pierwszy zakłada, że liczba zagranicznych gości spadnie tam w bieżącym roku o 65 procent. Jest to wariant... optymistyczny. Czarny scenariusz bierze pod uwagę odpływ sięgający 95 proc.
- Wraz z zablokowaniem wszystkich zagranicznych i krajowych podróży, chorwacka turystyka otrzymała mocny cios – przyznaje cytowana przez serwis Emerging Europe Klara Matić z Colliers Croatia, firmy zajmującej się zarządzaniem inwestycyjnym. - Kluczowe dziś pytania dotyczą tego, jak długo w Europie potrwa pandemia i związane z nią restrykcje dotyczące podróżowania, a także jak szybko ludzie znów zdecydują się na zagraniczne podróże. Każdy ze scenariuszy będzie miał poważne reperkusje dla chorwackiej gospodarki.
Bardzo podobnie wygląda sytuacja w Czarnogórze, gdzie dochody z turystyki stanowią jeszcze większą część budżetowych wpływów niż w wymienionych wcześniej dużych krajach. Tak jak w Chorwacji, turystyka w Czarnogórze odpowiada za 20 proc. PKB. Tymczasem w często odwiedzanym przez Polaków Egipcie lokalni eksperci wyliczyli, że z powodu kryzysu koronawirusowego branża turystyczna w tym kraju traci ok. 1 mld dol. miesięcznie.
Jeszcze będzie przepięknie?
Oczywiście najważniejsze jest to, by nie tracić wiary. Eksperci podkreślają, że przyszłość będzie zależała od nastawienia samych mieszkańców krajów zmagających się z kryzysem oraz od lokalnej turystyki. A miejscowe społeczności często okazują większy optymizm niż przedsiębiorcy. Nawet w mocno dotkniętych kryzysem koronawirusowym Włoszech większość (siedem na dziesięć osób) jest przekonanych, że sytuacja w najbliższych miesiącach zacznie się stabilizować.
Połowa ankietowanych, którzy wzięli udział w badaniu zorganizowanym przez Confturismo, zapowiedziała zaś, że zamierza w tym roku wyjechać na wakacje do innego regionu Włoch. Lokalna turystyka może się zatem okazać kołem ratunkowym. Stanowisko to podzielają przedstawiciele izb turystycznych z Turcji. W kraju będącym drugim najczęściej wybieranym przez Polaków zagranicznym kierunkiem wakacyjnym start wysokiego sezonu turystycznego przełożono na czas bliżej nieokreślony. Na pewno nie nastąpi to w maju. Według lokalnych przedsiębiorców, nadzieją dla branży będzie w tym roku lokalna turystyka.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl