Majówka w Zakopanem. Dobre humory wróciły, a maseczki zniknęły
Pomimo pandemicznych obostrzeń na majówkę pod Tatry przyjechały tysiące turystów, którzy licznie ruszyli na Krupówki i w góry. W sobotę aura zachęcała do wycieczek, dlatego w mieście i na szlakach było tłoczno. Patrząc na takie obrazki, robi mi się zimno – mówi prof. Andrzej Horban, główny doradca premiera ds. COVID-19, który był gościem programu "Newsroom" WP. Czy w planie znoszenia obostrzeń są jakieś punkty ryzykowne? Jakie obawy ma rząd w kwestii odmrażania gospodarki? Wyjaśnia to prof. Horban.
Pan mówi o tym, co się działo na m… Rozwiń
Transkrypcja:
Pan mówi o tym, co się działo na majówkę, pan wywołuje, a my pokazujemy, co się działo - na przykład Zakopane.
No bo nie ma co kryć, była zabawa. Mamy obrazki z tego miejsca i wydaje się, że dystansu
było mało. Zresztą to widzimy właśnie, że dobre humory wróciły, maseczki za to zniknęły i
tak właśnie Polacy bawili się na majówkę. Jak pan profesor to komentuje?
Podzielam tutaj pańskie zdanie na temat dużego niepokoju, obserwując to.
Rzeczywiście, nie daj Boże będziemy mieli znowu wzrost zachorowań.
Ale tworząc scenariusze na odmrażanie, braliście to
pod uwagę? No bo z drugiej strony, jak Polacy usłyszeli, że sklepy wracają, galerie wracają, dzieci do szkół wracają,
to mogą sobie pomyśleć: wszystko dobrze, idziemy się bawić.
Nie, nie, no oczywiście, to jest po majówce, a
nie przed majówką, dlatego też były oficjalnie hotele zamknięte,
dużo imprez majówkowych w cudzysłowie zostało odwołanych. Chodziło nam o to wszystkim,
żeby ten okres przedłużyć, dlatego że z każdym dniem rośnie liczba osób zaszczepionych,
z każdym dniem rośnie jednak liczba osób, które wyzdrowiały, nie są chorzy, w związku z czym
też ta liczba
źródeł zakażenia jest mniejsza. Ale jak patrząc na takie obrazki,
trochę mi się robi faktycznie zimno.
No właśnie, no bo mówi pan profesor o tym, że chcieliście to zatrzymać,
żeby ta majówka jednak nie była zabawowa.
No nie udało się.
Mam nadzieję, że udało się w większości przypadków.
Panie profesorze, a w tym planie odmrażania
jest jakiś punkt, który według pana jest najbardziej ryzykowny?
Jest kilka punktów ryzykownych i takie, które mogą wpłynąć. Punktem
w ogóle generalnie wyjścia do naszych rozważań, bo rozumiem, że na razie sobie rozważamy i
gdybamy, to jest naszym skromnym zdaniem lekarzy odsetek zaszczepionych osób w grupie tych,
którzy chorują ciężko albo umierają. Czyli osób powyżej 60. roku życia. Cały
czas wszystkich nakłaniamy w tej grupie wiekowej, żeby się szczepili. Wszystkich, którzy mają kontakt
z tymi osobami bardzo uprzejmie prosimy o to, żeby nakłaniali te osoby, żeby się
zaszczepiły. Bo w tym momencie mamy pierwszą wygraną - zmniejszamy liczbę ciężko
chorych, zmniejszamy zdecydowanie liczbę zgonów. Czyli to, o co walczymy i
to, czego cały czas obawialiśmy się i dlatego też wprowadzaliśmy te różne dziwne
pomysły, słusznie nazywane lockdownem.
To jest punkt pierwszy. Gdyby się udało zaszczepić te osoby plus niewielką, relatywnie niewielką
grupę osób, które też wiemy, że ciężko chorują - na przykład ludzie z dużą nadwagą, z cukrzycą, z niektórymi chorobami
przewlekłymi płuc, na przykład nadciśnienie płucne - to już w ogóle byśmy spali spokojnie. Mam nadzieję, że w
ciągu najbliżej dającego się czasu ten
odsetek osób zaszczepionych w tej grupie sięgnie przynajmniej 90%.
Ale panie profesorze, muszę
w tym momencie przerwać. Bo mówi pan profesor, że kluczem w tym wszystkim są szczepienia. I tu się najpewniej zgadzamy. Ale z drugiej strony może
w tych wszystkich punktach odmrażania trzeba było to zapisać. Znaczy powiedzieć - jeżeli zaszczepimy tylu a
tylu Polaków to odmrażamy to i to, jeżeli zaszczepimy więcej, to wracamy do większej normalności. A dziś 2 tygodnie
i wakacje.
Nie no, jeszcze do wakacji jest całe mnóstwo.
Dwa tygodnie i wakacje od epidemii, tak może tutaj doprecyzuję.
Przynajmniej w niektórych mniemaniu.
Ale oczywiście myślę, że pańskie pomysł i pańska idea jest tutaj zupełnie słuszna. Należy
połączyć odmrażanie z pokazywaniem...
Ale już jest za późno, panie profesorze, już się stało, już odmroziliście.
Jeszcze żeśmy mnóstwo rzeczy, jak pan widzi, nie rozmrozili. Jeszcze biedne dzieci siedzą przed
komputerami i nie chodzą do szkoły. Biedni studenci generalnie rzecz biorąc, zamiast
siedzi przykładnie w ławach akademickich, uczą się, mam nadzieję, do sesji egzaminacyjnej. Ale cały
czas poza wyjątkami, jakimi są uczelnie medyczne, nie chodzą do szkoły. To jest cała olbrzymia
grupa osób. Można rozważać otwarcie restauracji, jeżeli mają ogródek i ludzie są
na świeżym powietrzu, a cała olbrzymia branża restauracji, które nie ma
ogródków lub też pracuje w pomieszczeniach zamkniętych, to wszystko jest jeszcze pozamykane i w
każdym momencie ten
okres proponowany czy też planowany otwarcia może być przesunięty raczej w jedną niestety,
czyli przedłużony. To byłoby nieszczęście dla tych ludzi. No już pomijając fakt, że wszyscy chcemy
wrócić do normalności, a ludzie, którzy pracują i są pozbawieni...
Ale to panie profesorze, to może przy najbliższej okazji zasugeruje panu premierowi właśnie takie rozwiązania?
Jutro jest posiedzenie rządowego zespołu, oczywiście tak.
To nie jest tak, że nie jest postęp szczepień dokładnie kontrolowany.
Państwo codziennie dostaję informację większość ludzi, mediów zachowuje się bardzo
przyzwoicie i podaje te dane, ilość osób, które jest zaszczepionych, jedną dawka, dwoma dawkami. Cały czas państwo
są w ten sposób informowani i społeczeństwo też jest dokładnie informowane przez państwa tutaj.