Mali podróżnicy - produkt marketingowy czy sposób na dzieciństwo?
Hawkeye ma 7 lat i fotografuje dla National Geographic, Szymon to 10-letni bloger podróżniczy, a 11-letnia Nela jest autorką książek i programów telewizyjnych. Fajnie, ale czy dzieci celebryci – podróżnicy spełniają ambicje rodziców czy swoje? Sprawdzamy.
Z badań firm TNS i easyJet wynika, że ponad połowa dzieci w Europie wyjeżdża za granicę jeszcze przed ukończeniem dziesiątego roku życia. Wycieczki z maluchami nie są już niczym nadzwyczajnym. Coraz częściej o podróżach małolatów możemy dowiedzieć się nie tylko z relacji ich rodziców, ale od nich samych – z bloga, książki czy telewizji.
Mały geniusz fotografii – 7-letni Hawkeye Huey - na Instagramie ma prawie 230 tys. obserwatorów. Robi wrażenie, ale nie bez znaczenia jest fakt, że jego ojciec Aron Huey to ceniony fotograf National Geographic. To on początkowo wrzucał zdjęcia autorstwa syna na swoje konto na Instagramie. Jednak budziły taki entuzjazm internautów, że maluch dorobił się własnego profilu, ale tu nikt nie ma złudzeń - zarządza nim tata. W zeszłym roku wyszedł pierwszy album z pracami dziecka "Cowboys Indians Hobos Gamblers Patriots Tourists & Sunsets", a zdjęcia Hawkeya opublikował National Geographic – czy to też zasługa taty? Nie nam oceniać.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Nela Mała Reporterka to najmłodsza laureatka Travelerów – nagrody przyznawanej przez magazyn National Geographic. Dziewczynka zawsze podróżuje z rodzicami i to właśnie oni nagrywają programy z udziałem córki. Zapewniają, że córka nie jest "produktem marketingowym", a książki pisze sama z redakcyjną pomocą mamy.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Szymon Radzimierski na pomysł prowadzenia bloga wpadł sam. - Nikt z nas nie miał zamiaru kreować Szymona w jakikolwiek sposób. Zresztą każdy, kto go poznał, wie, że ma własne, silne zdanie na każdy temat i nie pozwoliłby na tego typu działania – mówi Monika Pawłowska-Radzimierska, mama chłopca. - Gdy miał 8 lat, nauczycielka angielskiego poprosiła dzieci, by zrobiły prezentację z wakacji. Szymon przygotował prezentację o Laosie. Spodobała się na tyle, że został poproszony o jej przedstawienie w gimnazjum. To było ogromne przeżycie, bo bał się, że dużo starsze dzieci nie będą zainteresowane wystąpieniem 8-latka i będą się z niego śmiały. Okazało się, że prezentacja odniosła duży sukces.
Zobacz, jak zaczęła się przygoda Szymona z blogowaniem.
Ze szkoły wrócił z gotowym pomysłem: "zakładam bloga". Po ok. roku sława zapukała do drzwi. - Szymon przybiegł do nas i pokazał maila z wydawnictwa z propozycją napisania książki. Początkowo nie dowierzał, że to w ogóle prawda, ale okazało się, że jak najbardziej. Kiedy spotkaliśmy się z wydawnictwem, Szymon miał już właściwie w głowie gotowy plan na książkę. Tak powstał "Dziennik Łowcy Przygód. Extremalne Borneo", prawdziwa relacja z naszej wyprawy na tę egzotyczną wyspę – wspomina mama Szymona.
Nikt nie ma wątpliwości, że podróże kształcą, ale czy promowanie w mediach kilkulatka to naprawdę dobry pomysł? - Podróżowanie z rodzicami z pewnością wpływa na rozwój dziecka, a dokładnie na jego sferę poznawczą czy społeczną. Poznawanie różnych kultur, zwyczajów kształtuje postawę tolerancji u dziecka jak i odwagi, otwartości na innych, wzmacnia ciekawość poznawczą i wyzwala pęd do nauki języków obcych – mówi Wirtualnej Polsce dr Marta Majorczyk, doradca rodzinny, pedagog z Uniwersytetu SWPS w Poznaniu. - Podróżowanie całą rodziną to bardzo dobry pomysł, bo wzmacnia więzi, a dzieci spędzają czas z rodzicami, ale czy promowanie własnego dziecka na małego podróżnika w sieci to świetny pomysł? Tu już takiej pewności nie mam - dodaje.
Pedagog podaje swoje wątpliwości w kilku punktach:
- bezpieczeństwo wizerunku dziecka w przestrzeni publicznej obecnie i w przyszłości,
- wykorzystywanie wizerunku dziecka w celach zarobkowych, co być może wiąże się z ograniczeniem przez rodziców czasu na swobodną zabawę,
- kształtowanie w dziecku, być może w niektórych przypadkach przesadnie, bycia kimś wyjątkowym, cudownym i niesamowitym bez możliwości trenowania umiejętności radzenia sobie ze stresem wywołanym krytyczną opinią.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Choć mali podróżnicy ukazywani są jako osoby, które wszystko robią same, to prawda jest taka, że bez wsparcia dorosłych nic nie ma się prawa udać. - Dziecko w świetle prawa nie dysponuje pełną zdolnością do czynności prawnych (a założenie bloga czy strony wiąże się z wykonaniem określonych czynności prawnych, np. zaakceptowaniem regulaminu domeny czy serwisu), dlatego to rodzicom lub innym opiekunom prawnym ustawodawca powierzył obowiązek dbania o ich dobro do momentu osiągania przez nich pełnoletności – tłumaczy Marta Majorczyk.
Pedagog zaznacza, że to, co rodzicom może wydawać się świetną zabawą i rozwojem w pewnym momencie może być też niebezpieczne. – W internecie można znaleźć wszystko, co więcej rzeczy tam wrzucane w pewnym momencie mogą nabrać innego, niż byśmy chcieli, kształtu. Tak też może się zdarzyć z wizerunkiem dziecka w przestrzeni publicznej – przestrzega pedagog. - Dla rodziców najważniejsze powinno być bezpieczeństwo dziecka w sieci, w tym przypadku jego wizerunku. Na przykład obraz dziecka na "memie", może będzie śmieszny dla innych, ale czy taki będzie dla naszego dziecka za kilka lat? Ponadto umieszczanie pewnych zdjęć dzieci w sieci może stanowić nie tylko pożywkę dla świata pedofili, ale też podstawą do hejtowania, cyberprzemocy czy negatywnych zjawisk w środowisku młodzieży. Skutkiem tego u dziecka może być depresja, poczucie osamotnienia, a nawet myśli samobójcze.
W sieci mamy wiele blogów poświęconych podróżowaniu z dziećmi. Najczęściej za ideą prowadzenie tego rodzaju internetowego pamiętnika stoją rodzice, dla których często to także dobry pomysł na zarobkowanie. Oczywiście nie zawsze tak musi być, ale nie oszukujmy się - ciekawy blog czy dobra książka same na siebie zarabiają. Poza dobrą zabawą, rozwojem i pieniędzmi pojawia się też sława. A obecność w mediach wymaga czasu. I tu pojawia się kolejny problem - dziecko zamiast spędzać go na zabawie z rówieśnikami, ma obowiązki, które "musi" wykonać. - Zabiera się dziecku czas na realizację tych zadań, jakie stoją przed nim w okresie dzieciństwa, a o których mówią psycholodzy rozwojowi – dodaje Marta Majorczyk.
Co ciekawe, są rodzice, którzy tak chętnie promują swoje dzieci, ale sami bronią swojej tożsamości jak niepodległości. - Rodzice Neli nie wypowiadają się w mediach, a ich tożsamość pozostawiamy ukrytą – powiedziała WP Aleksandra Kurowska z wydawnictwa Burda Publishing Polska. - Polityka przyjęta przez rodziców Neli jest bardzo jasna i nie ma możliwości przeprowadzenia z nimi wywiadu lub uzyskania komentarza. W drugą stronę działa to tak samo – Nela nie wypowiada się na temat rodziców.
I choć nikt nie zarzuca rodzicom, że wykorzystują swoje pociechy, to jednak jest jakiś powód, który sprawia, że wypychają je na piedestał. - Dziecko dla rodzica jest najważniejszą osobą, dla której zrobi wszystko. To naturalne, że rodzice pragną, aby dziecku lepiej się powodziło, aby miało to, czego oni sami nie mieli. Myśląc o jego przyszłości chcą, aby w życiu dorosłym było szczęśliwe. Dlatego niektórzy wpadają na pomysł kreowania dziecka na "małego podróżnika", zgadzają się na wywiady i udostępniają zdjęcia w kampaniach reklamowych, aby zarobić na dalekie podróże, polepszyć dziecku standard materialny lub po prostu zakładają dziecku konto oszczędnościowe w banku – dodaje Majorczyk. - Jeśli dziecko nie jest prowadzone w umiejętny sposób, może pogubić się w tej popularności, a rodzice dadzą podwaliny do kształtowania się osobowości narcystycznej.
W podróżach Szymona rodzice widzą same plusy. W wieku 10 lat perfekcyjnie mówi po angielsku, jest wrażliwy, poznaje różnych ludzi, kultury czy religie. - Mamy wrażenie, że dzięki podróżom ma też poczucie, że jest obywatelem świata i od niego tylko zależy, co będzie w życiu robił i gdzie znajdzie swoje miejsce na ziemi – dodaje Monika Pawłowska-Radzimierska.