WyspyPolacy zamieszkali na chorwackiej wyspie. "Lubią nas jako naród i bardzo dobrze pamiętają dwie rzeczy"

Polacy zamieszkali na chorwackiej wyspie. "Lubią nas jako naród i bardzo dobrze pamiętają dwie rzeczy"

To tutaj zarazili się miłością do morza i kilka lat temu otworzyli restaurację. Życie w Chorwacji wciągnęło ich na całego i dziś mieszkają na malowniczej wyspie. - Moja znajoma mówi, że w Chorwacji często nie płaci się za usługę, tylko za widoki. I trzeba przyznać, że widoki są tu niesamowite - opowiada Przemysław Adamski, dziennikarz TVP, prowadzący program "Info V4+".

Przemysław Adamski razem z żoną Justyną zamieszkał na chorwackiej wyspie Prvić
Przemysław Adamski razem z żoną Justyną zamieszkał na chorwackiej wyspie Prvić
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Monika Sikorska

Monika Sikorska, dziennikarka Wirtualnej Polski: Wygląda na to, że Chorwacja oficjalnie stała się pana drugim domem. Dlaczego wybrał pan akurat ten kraj?

Przemysław Adamski: Dawniej razem z żoną Justyną i kolegami przyjeżdżaliśmy do Chorwacji pływać jachtem. To tutaj zaraziłem się miłością do morza. Bałtyk nigdy mnie tak nie pociągał jak Adriatyk. Później zrobiłem patent motorowodny i zakochałem się też w samym pływaniu. Przez dobrych dziesięć lat podróżowaliśmy po Chorwacji, poznając kuchnię i lokalne zwyczaje, aż w końcu zdecydowaliśmy się spełnić z żoną nasze marzenie.

Czyli jakie?

Chcieliśmy otworzyć restaurację w Chorwacji. Miłość do tego kraju spowodowała, że zaczęliśmy o tym bardzo intensywnie myśleć. W końcu nadarzyła się okazja, aby przejąć pewien lokal na wyspie Prvić. Jego właściciel był mocno schorowany i bardzo się zdziwił, że ludzie z Polski chcą prowadzić biznes na chorwackiej wyspie. Niedługo potem podpisaliśmy umowę i w 2018 r. mieliśmy swój pierwszy sezon. Wszystko wyglądało romantycznie: wyspa bez samochodów, zielona, niewielka. Kłopoty zaczęły się, kiedy okazało się, że transport towaru na wyspę bez auta wcale nie jest taki łatwy. Wszystko trzeba tam nosić.

Polacy otworzyli restaurację na wyspie Prvić
Polacy otworzyli restaurację na wyspie Prvić © Archiwum Prywatne

W opisie pana profilu na Instagramie czytam, że jest pan szefem kuchni w swojej restauracji. Jak się to panu udaje?

Ja się zajmuję sprawami związanymi z kuchnią, gotowaniem i zaopatrzeniem, a moja żona zajmuje się kwestiami związanymi z obsługą gości, doborem win i "dobrymi relacjami z sąsiadami". Interesując się zagadnieniem, zacząłem uczyć się gotować, m.in. na kursach u Kurta Schellera. Nasza restauracja jest sezonowa i co roku kompletujemy polsko-chorwacki zespół. Na szczęście zawsze nam się to szczęśliwie udaje. Nie ukrywam, że prowadzenie restauracji niełatwo jest mi łączyć z pracą zawodową, ale jedno i drugie to pasja. Prowadzenie restauracji to wspaniała przygoda i sprawia nam to przyjemność.

A jak się prowadzi biznes w Chorwacji?

Pół żartem, pół serio: ten, kto sądzi, że w Polsce jest biurokracja, grubo się myli. W Chorwacji wiele kwestii jest bardzo przeregulowanych. Z drugiej strony spotkaliśmy się z ogromną życzliwością. Zanim nauczyliśmy się chorwackiego, chodziliśmy do urzędów z przyjacielem, który służył za tłumacza. Choć w urzędach można dogadać się po angielsku, to Chorwaci cenią sobie, kiedy obcokrajowcy porozumiewają się w ich języku. Wielu przedsiębiorców niestety o tym zapomina, przez to często odbierani są jako wielcy "ą, ę" panowie z zagranicy. Dla mnie posługiwanie się lokalnym językiem wiąże się z szacunkiem dla tradycji i kultury danego kraju.

Restauracja Przemka i Justyny
Restauracja Przemka i Justyny © Archiwum Prywatne

Polacy zawsze chętnie podróżowali do Chorwacji, nawet w pandemii. A teraz kraj dodatkowo zniósł obostrzenia covidowe. Myśli pan, że w tym roku też będzie taki boom na ten kierunek?

Myślę, że tak. Punktem odniesienia dla mnie jest rok 2019, który był w ogóle rekordowy dla światowej turystyki. Wtedy był ogromny boom na Chorwację. Nawet rok 2020 był dla Chorwacji paradoksalnie również bardzo dobry pod kątem turystyki. Lokalne media rozpisywały się, że Polacy wówczas uratowali sezon. W tym roku Chorwacja będzie miała sporą konkurencję ze strony Turcji czy Grecji, ale myślę, że sporo Polaków i tak wybierze ten kraj.

Polacy skarżą się, że w Chorwacji robi się coraz drożej. Ale jest jeszcze chyba sporo miejsc, gdzie można tanio zjeść i zanocować?

Ja wyznaję zasadę, że tanio nie zawsze znaczy dobrze. Chorwacja jest natomiast krajem, w którym każdy znajdzie coś na swoją kieszeń. Porównując ceny sprzed 10 lat, faktycznie wszystko podrożało, ale moim zdaniem wiąże się to z podniesieniem jakości usług. Około 20 proc. PKB tego kraju oparte jest na sektorze turystycznym. Są tutaj piękne, drogie i pięciogwiazdkowe hotele, ale są i kwatery z, jak to mówię, "standardem słowiańskim".

Znam wielu polskich turystów, którzy narzekali, że w Chorwacji jest za drogo i pojechali np. do Grecji. A potem wrócili do Chorwacji, bo się zawiedli. Poza tym wszędzie ceny poszły w górę. A jak komuś jest za drogo w Chorwacji, to może pojechać nad polskie morze. Tam na pewno za darmo dadzą nocleg i wyżywienie.

Wyspa Prvić
Wyspa Prvić © Archiwum Prywatne

Poza tym Chorwacja jest przecież mekką polskiego caravaningu. Jak lokalni podchodzą do tego trendu?

Moim zdaniem Chorwaci świetnie zagospodarowują wszelkie nisze. I caravaning swego czasu też był taką niszą. A teraz na całym wybrzeżu jest mnóstwo miejsc, gdzie można się legalnie rozbić. Ten styl podróżowania czy wypoczynku, podobnie jak żeglowanie, daje wolność i możliwość podziwiania widoków, których nigdy nie zobaczymy, jeśli zamkniemy się w apartamencie w centrum miasta. Moja znajoma mówi, że w Chorwacji często nie płaci się za usługę, tylko za widoki. I trzeba przyznać, że Chorwacja ma to niebywałe szczęście, że widoki są w niej niesamowite. Mnie się one nigdy nie nudzą.

Podobno Chorwaci nas lubią. To prawda?

Tak, lubią nas jako naród i bardzo dobrze pamiętają dwie rzeczy. Pierwszą z nich jest to, że święty Jan Paweł II był Polakiem, a to w latach 90. była dla nich bardzo ważna postać. Był w Chorwacji aż trzy razy. A druga rzecz to uznanie niepodległości Chorwacji. Chorwaci bardzo dobrze pamiętają, że Polska była jednym z pierwszych krajów, które ją uznały. Poza tym Polacy byli też jednymi z pierwszych, którzy pojawili się tam jako turyści chwilę po tym, jak opadł kurz wojny.

Dużo jest jeszcze dzikich zakątków w Chorwacji? Ma pan swoje ulubione miejscówki?

Jest ich dużo zwłaszcza na wyspach, które są absolutnie niedoceniane zarówno przez turystów, jak i przez Chorwatów. Jeśli ktoś szuka miejsca, by poobcować z przyrodą i odkryć tereny, które są niezadeptane przez turystów, warto się udać właśnie na wyspy. Promy kursują tutaj cały rok. Osobiście polecam wyspę Žirje, bo po pierwsze jest duża, po drugie widoki na niej są bajeczne. Na stałe mieszka na niej ok. 100 osób.

Wyspa Prvić
Wyspa Prvić © Archiwum Prywatne

A także koralową wyspę Zlarin, po sąsiedzku z moją ukochaną wyspą Prvić. Tu z kolei jest muzeum genialnego wynalazcy Fausta Vrančića, wynalazcy spadochronu i mostu powieszanego, oraz współautora wielojęzycznego słownika, gdzie znalazł się język polski. Turyści boją się, że na takich wyspach jak Hvar jest drogo. Fakt, tanio nie jest, ponieważ są to miejsca szczególnie popularne wśród Skandynawów czy Brytyjczyków, ale wrażenia z Chorwacji, niezależnie od miejscówki są bezcenne. Niemniej, polecam wybierać te mniej popularne wyspy, na przykład w Archipelagu Szybenika.

Mieszka pan w kraju, który jest wakacyjnym rajem. Gdzie jeździ pan na urlop?

Wszędzie indziej. Do Hiszpanii albo do Grecji, żeby mieć porównanie. Jak chcę poleżeć, to lecę do Egiptu. Mimo że tutaj mieszkam, to dla mnie nadal jest tutaj raj. Wczoraj, kiedy przyjechałem do Szybenika, zobaczyłem morze, zachód słońca i nic mi już nie było trzeba. Ja tu po prostu odpoczywam.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (164)