Polka w Kolumbii. "Ta przygoda zaczęła się niepoprawnie"
Jej przygoda z Kolumbią zaczęła się nietypowo, jednak już po pierwszej wizycie wiedziała, że wróci. O swoim życiu w Medellin i o tym, dlaczego nie wypada pytać Kolumbijczyków o Pablo Escobara opowiada w rozmowie z WP Jessica Surdel.
Sylwia Król: Od kilku lat mieszkasz w Medellin. Opowiedz, jak zaczęła się twoja przygoda z Kolumbią?
Jessica Surdel: Dziś mogę powiedzieć, że ta przygoda zaczęła się dość niepoprawnie. Dlaczego? Bo od wycieczki śladami Escobara… Chociaż teraz jestem zdecydowanie przeciwna tak zwanej narkoturystyce, to moja pierwsza podróż do Kolumbii przypominała właśnie tak zwanego "narkotripa". Wraz z ówczesnym partnerem, który był wielkim fanem serialu "Narcos", odwiedziliśmy m.in. Gudalajarę, Medellín i Tijuanę. Pamiętam, jak na tej wyprawie przewodnik opowiadał nam o terrorze, jaki panował w tamtym czasie i od razu zrobiło mi się głupio, że w tym uczestniczę. Zrezygnowałam z dalszych wycieczek śladami Escobara, zostawiając partnera z jego genialnym planem i postanowiłam ten czas spędzić na zwiedzaniu miasta. Wtedy właśnie pomyślałam, że bardzo chciałabym kiedyś wrócić do Medellin.
I dość szybko ci się to udało.
Tak, chociaż trochę przypadkiem. Od kilku lat miałam niepisaną tradycję, że zimą uciekałam na kilka miesięcy do ciepłych krajów. W 2019 r. planowałam podróż do Meksyku. Byłam już prawie gotowa do wyjazdu, miałam kupować bilety, wybrałam mieszkanie. Niemal przed samym wylotem zaczęłam się jednak zastanawiać, czy to na pewno dobry kierunek.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Wtedy pomyślałam o Kolumbii, w której już byłam i w której czułam się bardzo dobrze. Plan w jednej chwili uległ zmianie i przyjechałam do Medellin najpierw na dwa miesiące. Powrót zaplanowałam na luty 2020 r., ale plany pokrzyżowała mi pandemia. Ameryka Południowa była pod tym względem bardzo restrykcyjna i zanim zdążyłam wyjechać, granice zostały zamknięte, a loty odwołane. Moja wiza została "zamrożona", dzięki czemu mogłam legalnie przebywać w kraju. Pierwszy lockdown, który miał trwać dwa tygodnie, zamienił się w trzy miesiące i spędziłam go zamknięta w mieszkaniu ze współlokatorem. Tak się złożyło, że wtedy też poznałam mojego obecnego partnera i postanowiłam zostać tu na dłużej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Halo Polacy". Mieszka w kraju uchodzącym za niebezpieczny. "Brak komfortu psychicznego"
Czym tak zauroczyła cię Kolumbia, że zdecydowałaś się tam zamieszkać?
Trudno mi jest jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, bo wpływ na moją decyzję miało kilka czynników. Po pierwsze klimat, który jest tutaj niesamowity. Nie bez powodu Medellin nazywane jest miastem wiecznej wiosny, co bardzo mi odpowiada. Po drugie mieszkańcy, którzy są bardzo otwarci. Słoneczny, ciepły klimat sprawia, że ludzie są pozytywnie nastawieni do życia. Po trzecie - koszty życia, które nie są wysokie. To, co mnie szczególnie urzeka w Medellin, to wszechobecna zieleń i wielokulturowość. Poznałam tutaj naprawdę fantastycznych ludzi.
Przez wiele lat Kolumbia uchodziła za niebezpieczne państwo. Jak ty to widzisz?
Kolumbia miała i nadal ma w kwestii bezpieczeństwa raczej niekorzystną opinię wśród przyjezdnych. Nie minęło zresztą aż tak wiele lat od tych mrocznych czasów. Nadal żyją tutaj ludzie, którzy doskonale pamiętają terror, jaki rozgrywał się na ulicach. Samo Medellin uchodziło za jedno z najniebezpieczniejszych miast na świecie. Natomiast trzeba podkreślić, że w ciągu ostatnich dwudziestu lat miasto zmieniło się ogromnie. Nie tylko odbudowało, ale przede wszystkim otworzyło na ludzi. To teraz zupełnie inne miejsce, bardzo przyjazne osobom z zagranicy. Niejednokrotnie trafia na listy miast najbardziej uwielbianych przez cyfrowych nomadów.
Jednak wszystkim powtarzam to samo. Przyjeżdżając do Kolumbii, należy zachować zdrowy rozsądek, bo to nie jest Europa. To inna kultura i standard życia, które niosą za sobą pewne konsekwencje. Jest tutaj takie powiedzenie – "no dar papaya", czyli nie stwarzaj okazji. Gdy ktoś zapyta mnie, czy Medellin jest niebezpiecznie odpowiadam, że nie, pod warunkiem, że przestrzega się pewnych zasad. Na pewno nie należy więc samotnie chodzić po zmroku, ani też zapuszczać się w nieznane tereny. Te zasady dotyczą każdego miejsca na świecie. Mieszkam tutaj już cztery lata i zdążyłam się przyzwyczaić do pewnych ograniczeń.
Jak sami Kolumbijczycy podchodzą do tej części historii dotyczącej Pablo Escobara?
Większość Kolumbijczyków nie jest z niej dumna. Chcieliby, aby świat o tym zapomniał, co nie jest takie proste, choćby ze względu na samą postać Escobara. Natomiast są też dzielnice, w których sytuacja wygląda inaczej. Byłam z lokalnym przewodnikiem w barrio, które zbudował Pablo Escobar. Tam w dalszym ciągu ludzie czczą go jak boga. Można tam zwiedzić małe muzeum, zobaczyć rekwizyty. Figurka Matki Boskiej stoi tam tuż obok fotografii Pablo Escobara. Trzeba dodać, że to bardzo biedna dzielnica, gdzie ludzie nadal mieszkają w domach, które on dla nich zbudował.
Z kolei w bardziej turystycznych miejscach Kolumbijczycy, choć nie są dumni z tej części historii, nie mają problemów, aby na niej zarabiać. Nadal można więc kupić koszulki z podobizną Escobara lub wybrać się na wycieczkę jego śladami. Ja osobiście nie zachęcam do tego typu turystyki, bo Kolumbia ma znacznie więcej do zaoferowania.
Rzeczywiście bardzo wiele mówi się o kwestiach bezpieczeństwa, zapominając, że Kolumbia to bardzo atrakcyjny turystycznie kierunek.
To prawda. Kolumbia jest drugim, zaraz po Brazylii najbardziej zróżnicowanym pod względem biologicznym krajem na świecie. Jest tutaj bogata gama ekosystemów, Amazonia, Andy czy choćby nadbrzeżny region Choco, porośnięty przez najbardziej wilgotny las równikowy świata.
Kolumbia to jedyny kraj w Ameryce Południowej, który ma dostęp zarówno do Pacyfiku, jak i do Morza Karaibskiego. To absolutny światowy lider pod względem liczby gatunków ptaków. Jest tutaj naprawdę bardzo wiele do zobaczenia. Ja szczególnie upodobałam sobie wybrzeże Morza Karaibskiego i tamtejsze Santa Marta, gdzie co roku świętuję urodziny. Na pewno warto wybrać się też do doliny Valle de Cocora, gdzie rosną najwyższe palmy na świecie. Jeśli ktoś lubi aktywny wypoczynek, to z kolei polecam trekking, np. w Envigado do wodospadu Chorro de las Campanas lub jazdę konno. Popularnym sposobem na spędzenie wolnego czasu w Kolumbii jest też tzw. finca, czyli domek letniskowy, który wynajmuje się na długie weekendy. Oczywiście warto też zwiedzić plantację kawy i zobaczyć, jak wygląda proces jej produkcji od samego ziarenka.
Muszę jednak uprzedzić, że choć piękna, Kolumbia nie jest najłatwiejszym krajem do zwiedzania. Drogi poza miastami są kręte, wąskie i często zdarzają się remonty lub po prostu osuwiska. Na większych odległościach polecam więc przemieszczać się tutaj samolotami, zwłaszcza że Kolumbia jest 3,5 raza większa od Polski.
Jakimi ludźmi są Kolumbijczycy?
Są naprawdę fantastyczni, natomiast jest kilka rzeczy, na które trzeba się przygotować, przyjeżdżając tutaj. Przede wszystkim są niezwykle uprzejmi, wręcz do przesady. Nie potrafią odmawiać. Typowy Kolumbijczyk zapytany o drogę, prędzej skłamie i coś wymyśli, niż przyzna się do niewiedzy. Czasami powoduje to więcej chaosu niż pożytku, ale oni już tacy są. Kolumbijczyk nie powie też wprost, że czegoś nie zrobi, np. nie przyjmie zaproszenia, nawet jeśli dobrze wie, że nie ma na to ochoty. Szybciej wymyśli jakąś wymówkę, zwykle na ostatnią chwilę, a wszystko po to, żeby nie zrobić gospodarzowi przykrości.
Kolumbijczycy na pewno nie są też najbardziej punktualnym narodem świata, można wręcz powiedzieć, że czas w Kolumbii jest pojęciem względnym. Zdążyłam się już do tego przyzwyczaić, że jeśli umawiam się gdzieś ze znajomymi np. na 20, to o 20 nie będzie nikogo. Pierwsza osoba pojawi się mniej więcej o 20.30, a o 21 dopiero reszta. Kolumbijczycy są też bardzo czystym narodem, tutaj prysznic bierze się kilka razy dziennie i to nie dlatego, że jest ciepło, po prostu taki panuje zwyczaj. To bardzo religijni i rodzinni ludzie, ale jednocześnie niezwykle tolerancyjni. Kochają muzykę, która towarzyszy im w różnych sytuacjach. Większość Kolumbijczyków świetnie tańczy salsę, merengue czy też bachatę. Mają nawet swoją własną muzykę Vallenato – taki odpowiednik naszego disco polo, bo niby mało kto jej słucha, ale wszyscy znają słowa. Są też wielkimi fanami piłki nożnej.
A co powiesz o Kolumbijkach?
Kolumbijki to piękne kobiety, bardzo dbające o wygląd i prezencję. Nie lubię generalizować, ale presja związana z wyglądem zewnętrznym jest w Medellin ogromna, a operacje plastyczne są czymś zupełnie naturalnym. Bardzo często rodzice sponsorują takie zabiegi swoim córkom na 18 urodziny, a zdarza się, że nawet i wcześniej.
Kolumbijki są też bardzo rodzinne, na pewno jednak nie tak wyemancypowane, jak Polki czy w ogóle Europejki. Tutaj tradycyjnie głową rodziny jest mężczyzna i to on trzyma pieczę nad wieloma rzeczami. W większych miastach widać jednak, że to się zaczyna zmieniać.
WP Turystyka na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski