Para Polaków zamieszkała w kampervanie. "W naszym życiu czegoś brakowało"
W pewnym momencie poczuli, że potrzebują zmiany. Dziś przemierzają Europę w swoim domu na kółkach i spełniają marzenia. O tym, jak wygląda życie w podróży i czy czasami tęsknią za stabilizacją opowiadają w rozmowie z WP twórcy bloga PodróżoVanie.pl - Kasia i Łukasz.
26.05.2023 | aktual.: 26.05.2023 08:48
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Sylwia Król: Od ponad pięciu lat waszym domem jest kampervan. Jak do tego doszło?
Kasia i Łukasz: Wszystko zaczęło się, gdy mieszkaliśmy jeszcze w Bristolu w Anglii. Wiedliśmy wówczas raczej poukładane życie. Pracowaliśmy na etatach, oboje mieliśmy prężnie rozwijające się kariery zawodowe. To był jednak też moment, w którym czuliśmy, że nasz czas w Anglii powoli dobiega końca. Zaczęliśmy rozglądać się za nowymi możliwościami, rozważaliśmy różne opcje – z przeprowadzką do innego kraju włącznie.
Kasia: Wtedy też Łukasz, przeglądając YouTube, po raz pierwszy trafił na vlogi publikowane przez Busem Przez Świat, którzy byli akurat w trakcie swojej podróży na Alaskę. Z czasem YouTube "podpowiedział" nam jeszcze inne konta vanlifersów, m.in. z Ameryki. Tak trafiliśmy na historię zamożnego mężczyzny z Dubaju, który, choć odnosił sukcesy zawodowe, to jednak czuł, że czegoś mu w życiu brakuje. To się zmieniło, gdy zamieszkał w vanie. Trochę się z nim utożsamialiśmy i chyba po raz pierwszy pomyśleliśmy wtedy, że może to jest też opcja dla nas?
Szybko podjęliście decyzję o zmianie swojego życia?
Kasia: Po pierwszej, wstępnej rozmowie na ten temat daliśmy sobie dwa tygodnie do namysłu. Po tym czasie podjęliśmy ostateczną decyzję, że chcemy spróbować takiego życia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rozumiem, że od razu przeszliście do działania? Czy po drodze pojawiły się jakieś trudności?
Łukasz: Pojawiły się i to dość szybko, bo jeszcze w Anglii. Zaczęliśmy od tego, że opuściliśmy nasz wynajmowany dom, sprzedaliśmy większość naszych rzeczy i wynajęliśmy pokój w kondominium. Skromne warunki, zero komfortu, ale wybraliśmy to miejsce ze względów praktycznych. Chcieliśmy też przez kilka miesięcy zaoszczędzić trochę pieniędzy. Wtedy zaczęły się schody. Nie był to łatwy czas, różni ludzie pojawiali się w "naszym domu". Zdarzały się też kradzieże.
Kasia: Wtedy też uświadomiliśmy sobie, że spełnianie marzeń wymaga wyrzeczeń.
Łukasz: Niedługo potem wróciliśmy do Polski, kupiliśmy dostawczaka i rozpoczęliśmy jego przebudowę. Na horyzoncie pojawiły się kolejne przeszkody. Wszystkiego musieliśmy uczyć się w zasadzie od podstaw. Brakowało ogólnodostępnej, skonkretyzowanej wiedzy. Raz na jakiś czas trafiały nam się jakieś pojedyncze porady na blogach lub forach, ale to wszystko.
Początkowe trudności jednak was nie zniechęciły?
Kasia: Nie, choć rzeczywiście działaliśmy trochę po omacku. Nasz budżet też był ograniczony, więc czuliśmy się trochę tak, jak gdyby każda podjęta przez nas wtedy decyzja była na wagę złota. Sami nałożyliśmy na siebie presję. Mało osób z Polski żyło wtedy w ten sposób, ale my i tak chcieliśmy spróbować, choć nie mieliśmy praktycznie skąd czerpać wzorców. Dodatkowo przebudowa vana przedłużała się. Zakładaliśmy miesiąc, a tymczasem wszystko zajęło nam aż trzy. To było frustrujące, szczególnie, że mieliśmy wrażenie, że wciąż popełniamy różne błędy.
Po trzech miesiącach byliście już jednak gotowi, aby wyruszyć w pierwszą podróż?
Łukasz: Tak. Po zakończeniu przebudowy vana w końcu pojechaliśmy w naszą pierwszą podróż – na Bałkany. Wyprawa z założenia miała trwać miesiąc. Chcieliśmy się przekonać, jak w praktyce spisze się nasz nowy dom i czy to w ogóle jest życie dla nas. Po miesiącu wróciliśmy do Polski i wprowadziliśmy kilka drobnych ulepszeń. Przepakowaliśmy też vana, bo w pierwszą podróż zabraliśmy sporo niepotrzebnych rzeczy, np. dmuchane materace, przyrządy do ćwiczeń, książki. Potem ruszyliśmy do Skandynawii.
Wypakowaliście książki – rozumiem więc, że nie było zbyt wiele czasu na czytanie?
Kasia: W praktyce okazało się, że van life to nie są wieczne wakacje, bo wokół kampera zawsze jest coś do zrobienia. Przede wszystkim trzeba dojechać na miejsce, a oprócz tego zadbać m.in. o czystą wodę, opróżnić toaletę, znaleźć miejsce na nocleg, zrobić zakupy. Nie ma zbyt wiele czasu na leżakowanie i nicnierobienie.
Łukasz: Równocześnie zaczęliśmy też nagrywać vlogi. Chcieliśmy pokazać vana i nasz styl życia innym, podzielić się wskazówkami. Nasz kanał spodobał się, więc mieliśmy motywację, aby to kontynuować.
Wróćmy do waszej podróży. Wyjechaliście do Skandynawii i…
Łukasz: To była końcówka wakacji 2018 r. Najpierw odwiedziliśmy Litwę, Łotwę i Estonię, a potem ruszyliśmy prosto do Skandynawii. Tam doświadczyliśmy nieco innego van life'u niż na Bałkanach. W Skandynawii karawaning jest bardzo popularny i dobrze zorganizowany. Czuliśmy się tam naprawdę bardzo bezpiecznie. W końcu odetchnęliśmy z ulgą, bo przez pierwsze dwa tygodnie naszej wizyty na Bałkanach praktycznie w ogóle nie spaliśmy. Nie wiedzieliśmy, czy ktoś się nie włamie, nie zarysuje nam samochodu; byliśmy pełni obaw. W Skandynawii w końcu poczuliśmy ulgę i radość z tego, że większość naszych wcześniejszych obaw okazała się bezpodstawna.
Przez pierwszy rok podróżowaliście bardzo intensywnie. Z czasem jednak zwolniliście tempo, dlaczego?
Kasia: W którymś momencie naszej podróży wybraliśmy się do Portugalii. Tam postanowiliśmy zatrzymać się na dłużej. Już po miesiącu zrozumieliśmy, że nasza dotychczasowa podróż przebiegała zbyt szybko. Bardzo dużo się przemieszczaliśmy, codziennie spaliśmy praktycznie w innym miejscu. Dużo zwiedzaliśmy, ale nie mieliśmy czasu cieszyć się tą podróżą. Właśnie w Portugalii zobaczyliśmy, że ludzie żyją powoli, celebrują zwykłe momenty. Tam jest zupełnie inne podejście do życia. To dało nam do myślenia.
Łukasz: Po dziewięciu miesiącach nasz kanał zaczął w końcu przynosić konkretne dochody. Wiedzieliśmy więc, że nasza podróż nie zakończy się tak, jak to wcześniej zakładaliśmy – po roku, chcieliśmy ją kontynuować. Nie musieliśmy się już spieszyć, nie mieliśmy żalu, że coś nas ominie. Zaczęliśmy bardziej cieszyć się chwilą.
Historia 4 lat PODRÓŻY kamperem po EUROPIE 🌎 🚐
Czy w trakcie podróży zdarzają wam się chwile zwątpienia? Albo raczej przesytu van lifem?
Łukasz: Z naszego duetu takie chwile częściej zdarzały się mnie. Kasia jest rasową podróżniczką, która nie potrzebuje wygód. To ja czasami trochę za nimi tęsknię. Raz na jakiś czas zdarza nam się oczywiście wziąć mały urlop od van life’u czy po prostu od podróży. Zwykle dzieje się to poza sezonem.
Kasia: Chciałabym tu jednak podkreślić, że na teraz to van jest naszym domem. Czujemy się w nim bardzo dobrze. Ale nie wykluczamy, że w przyszłości pojawi się drugi dom, obok którego na jakiś czas zaparkujemy vana.
Jak planujecie wasze podróże?
Łukasz: To, gdzie i kiedy jesteśmy, zależy przede wszystkim od pogody. Zimę spędzamy zwykle tam, gdzie jest możliwie najcieplej, a więc najczęściej w hiszpańskiej Andaluzji lub portugalskim Algarve. Ostatnią zimę spędziliśmy z kolei w Maroku. W lecie przeważnie wracamy do Polski. Odwiedzamy rodzinę, znajomych, promujemy też nasze książki i spotykamy się z czytelnikami. Mamy takie poczucie, że przez ten nasz ciągły pobyt za granicą trochę tę Polskę zaniedbaliśmy, a właśnie w lecie jest tutaj najpiękniej.
Ostatnią zimę spędziliście w Maroku. Coś was szczególnie zaskoczyło?
Łukasz: W Maroku zaskoczyło nas praktycznie wszystko. Myślę, że nie byliśmy do końca przygotowani na tę podróż. Ten kraj, chociaż jest jednym z najbardziej rozwiniętych w Afryce, nadal pozostaje w tyle za Europą. Infrastruktura dla kamperów praktycznie nie istnieje, samych kempingów też jest raczej niewiele. Z rzeczy praktycznych zaskoczył nas natomiast brak cen produktów. W Maroku najważniejsza jest komunikacja, rozmowa, a nie sama transakcja.
Kasia: Po dwóch miesiącach zrozumieliśmy też, jak bardzo jesteśmy przywiązani do niektórych smaków, które znamy. W Maroku je się bardzo proste rzeczy. Najczęściej jest to chleb z oliwą, zupa mleczna, potem tażin i kuskus oraz słodycze. To taki trochę zamknięty krąg. Sami Marokańczycy z kolei zaskoczyli nas swoją gościnnością. Byli naprawdę niesamowici, nie tylko pytali, czy czegoś nie potrzebujemy, częstowali jedzeniem, ale wręcz zapraszali nas do domu na nocleg.
Łukasz: Co najważniejsze, w Maroku czuliśmy się bardzo bezpiecznie, co nie było wcale takie oczywiste. Przed wyjazdem kupiłem nawet dodatkowe zabezpieczenia do kampera, które zupełnie nam się nie przydały.
Czytaj także: Tak się żyje w kraju, w którym inflacja sięgnęła 65 tys. proc. "Rzeczywistość jak z horroru"
Co poradzilibyście osobom, które myślą o tym, by zmienić swoje życie i wyruszyć w podróż?
Kasia i Łukasz: Wszystkich gorąco namawiamy do tego, aby spróbowali. Na początku metodą małych kroków – wynająć vana, wyjechać gdzieś na weekend, nie oczekiwać zbyt wiele i przekonać się, czy takie życie w ogóle nam się spodoba. Trzeba pamiętać, że nie są to zbyt komfortowe warunki, ale jednocześnie dają dużo satysfakcji. Jeśli możemy coś doradzić, to polecamy nie podejmować decyzji zbyt pochopnie – nie sprzedawać domu, nie palić za sobą mostów. Nawet jeśli ta podróż nie potrwa długo, to ten czas na pewno nie będzie czasem straconym.